Nie wiem, jak to się stało, że tak długo mnie tu nie było. Ostatni wpis to marcowe wspomnienia, a tymczasem minęły już dwie pory roku! Od tego czasu wydarzyło się tyle rzeczy, że mam wrażenie, jakbyśmy przeskoczyli do zupełnie innej rzeczywistości. Przyszła wiosna, przemknęło lato, a teraz nadeszła jesień, pełna swojego charakterystycznego uroku i przyciągająca nas do domu jak magnes.
Jesień zawsze kojarzy mi się z czasem gniazdowania, z dłuższymi wieczorami spędzonymi w zaciszu domu, otulonym ciepłem świec, z książką i herbatą pod ręką. To czas, kiedy więcej czasu spędza się na refleksji, kiedy myśli same kierują się do wspomnień. A tych, jak się okazuje, jest mnóstwo – zamkniętych w zdjęciach, wpisach na blogu, które po latach nabierają jeszcze większej wartości.
Zatrzymałam się na chwilę, by spojrzeć wstecz, gdy przygotowywałam się do ważnych rodzinnych uroczystości. Wrzesień przyniósł osiemnaste urodziny Dominika oraz czwarte urodziny Leona – dwie tak odmienne okazje, a obie równie wyjątkowe. Podczas tworzenia albumów i szykowania wspomnień na nowo odkryłam starsze wpisy, kiedy blogowanie było moją codzienną rutyną. Wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo brakuje mi tej formy wyrażania siebie, tej osobistej przestrzeni, w której słowa nabierają kształtu, a myśli znajdują swój dom.
Jest takie powiedzenie: "Nulla dies sine linea"– „Ani dnia bez kreski”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza, by nie pozwalać dniom przechodzić bez śladu, bez pozostawienia choćby jednej linijki tekstu. To zdanie przeczytałam w książce "Marianna i Róże", która jest moją lekturą, na najbliższe, jesienne dni.
I tak właśnie to zdanie spowodowało, że jeszcze bardziej zapragnęłam wrócić do pisania – aby każdy dzień miał swoją historię, swoją małą opowieść, choćby tylko dla mnie samej.
Wrzesień był piękny – złociste słońce, ciepłe promienie ogrzewające nasze ciała, długie spacery w blasku ostatnich letnich dni. Czasem jednak życie pokazuje nam, że nie zawsze wszystko jest sielanką. Końcówka września i początek października przyniosły trudne chwile, kiedy nad Polską przeszły powodzie, niszcząc wiele miejsc, domów i wypełniając serca niepewnością. Przeżywaliśmy to razem, z niepokojem śledząc prognozy pogody, patrząc na wodę wzbierającą w rzekach, modląc się o lepsze dni.
Jesień jednak to także czas odnowy, refleksji, i mam nadzieję, że przyniesie nie tylko spokój, ale i nową energię. Dziś wracam do blogowania, pamiętając, jak ważne jest, by pozostawić ślad po każdym dniu. Cieszę się na nowo na każdy wpis, na każdą chwilę spędzoną w tym moim małym wirtualnym świecie, który jest dla mnie jak przystań- mój domowy zakątek.
Nie chcę pozwolić, by dni przechodziły bez śladu.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę pięknego tygodnia.
Cześć Iza, fajnie, że wróciłaś. Ja mam bardzo podobne przemyślenia odnośnie pisania i blogowania oraz powrotów do starych tekstów, zdjęć, postów. Ale tak samo ciężko mi znaleźć czas na regularne pisanie. Mam wrażenie, że jesteśmy takimi dinozaurami blogowania, że teraz tylko rolki, instagram, itp., których ja do końca nie ogarniam i nie mam na nie czasu. Napisałaś, ze Dominik miał 18-te urodziny...serio?kiedy??;) Ależ ten czas leci...ale ja też w styczniu będę miała już drugie dorosłe dziecko, Weronika ma już 20 lat i zostanie nam tylko 15-latek Dominik najmłodszy. Ściskam Cię serdecznie, bardzo lubię do Ciebie zaglądać, a Twój blog był jednym z pierwszych jakie obserwowałam:) Buziaki!
OdpowiedzUsuńWitaj, ja cierpliwie zaglądałam z ufnoscią, że nowy wpis się pojawi♥️ i dzisiaj taka cudowna niespodzianka🤗 żal mi, że tyle blogów przeniosło się na IG lub FB. Na blogu czuję zapachy, podziwiam kolory i delektuję się każdym słowem. A u Ciebie zapachów i kolorów jest cała gama♥️ Miłego pisania😊
OdpowiedzUsuńJak dobrze jest tu być🥰
OdpowiedzUsuń