Wielki Czwartek to Dzień Miłości. Jest to również Dzień Kapłanów i Ministrantów i służby liturgicznej. Całą rodziną uczestniczyliśmy w przepięknej Mszy Świętej z obmyciem nóg, przyjęciem komunii pod dwiema postaciami i modlitwą za kapłanów i ministrantów. To było również święto Dominika :)
Wielki Piątek to Dzień Krzyża. Po copiątkowych drogach krzyżowych nadszedł czas na tę wyjątkową i najpiękniejszą, na naszej pięknej kalwarii w samo południe. Pogoda dopisała. Było wiosennie i przyjemnie. Ludzi bardzo dużo. Nikodem zabrał ze swojego pokoju krzyż ze ściany. Niósł go ściskając w rękach, a ja wzruszałam się i podziwiałam ufną wiarę swoich dzieci.
Wieczorem uczestniczyliśmy w nabożeństwie Wielkiego Piątku.
W domu wspólnie przygotowaliśmy koszyczek, na sobotnie poświęcenie, farbowaliśmy jaja i piekliśmy ciasta oraz baby wielkanocne.
Wielka Sobota to Dzień ciszy i oczekiwania. Rano udaliśmy się na poświęcenie pokarmów. Nie łatwo było dostać się do Kościoła. Mimo, że poświęcenie było co pół godziny, kościół był przepełniony ludźmi. W kościele całe rodziny, mnóstwo dzieci i aż by się chciało, aby tak było w każdą niedzielę :)
Wieczorem wybraliśmy się na nabożeństwo, które rozpoczęło się na dworze poświęceniem ognia. Do kościoła weszliśmy trzymając w ręku zapalone paschalne świece. Przy nich odnowiliśmy sakrament chrztu św.
Do domu wróciliśmy przed 21. Zupełnie nie planowaliśmy wybierać się na rezurekcje, jednak Dominik powiedział, że on planuje iść i już powiedział księdzu, że będzie. Nie było wyjścia i trzeba było nastawić budzik, pamiętając dodatkowo o zmianie czasu i wstać. To była dobra decyzja. Na rezurekcji byłam raz w życiu jako dziecko i powiedziałam sobie, że nigdy więcej. Lubię rano pospać i wstać było mi bardzo ciężko i wytrzymać później też. Teraz gdy poszliśmy całą rodziną, mimo, że nadal ciężko było wstać wyglądało to zupełnie inaczej. Cieszymy się, że byliśmy. To było dla nas wspaniałe doświadczenie, a dzień po takich rezurekcjach był bardzo długi, dzięki czemu mieliśmy więcej czasu na świętowanie :)
Najbardziej oczekiwane, zwłaszcza przez najmłodszych członków rodziny było śniadanie wielkanocne.
Wszyscy najbardziej czekali na wielkanocny przysmak całej rodziny czyli paschę. Niko marzył o żurku, a Dominik rozpływał się na myśl o cieście z orzeszkami i kremem orzechowym, które planowaliśmy zrobić po raz pierwszy.
Nie mogło zabraknąć mazurka, o którym Niko rozmawiał w szkole i był ciekaw jego smaku.
Na stole nie zabrakło więc ani żurku, ani mazurka, ani ciasta orzechowego, które mnie zupełnie nie przypadło do gustu, ale miało swoich zwolenników. Podobnie jak mazurek orzechowy, po którego spróbowaniu mój mąż stwierdził, że to nasze najpyszniejsze świąteczne ciasto. Mnie natomiast smakowało ciasto 3 Bit i miodownik, który również dzieciaki zajadały ze smakiem. Był też puszysty sernik na cieście czekoladowym z przepisu z Werandy Country.
Po raz pierwszy w domu urządziliśmy zabawę w szukanie jajek. W zeszłym roku podczas odwiedzin u babci taką zabawę chłopcom zorganizowała ciocia i bardzo im się podobało. W tym roku oprócz tej domowej zabawy, popołudniu podczas odwiedzin, ciocia również pochowała chłopcom jajka.
Podczas szukania było mnóstwo radości i za rok może będzie szukanie z zadaniami.
Dzień był tak długi i piękny, że mieliśmy czas na wspólną zabawę, granie, czytanie, spacer i odwiedziny grobów najbliższych oraz rodzinne spotkania.
Czas kiedy możemy byś wszyscy razem w domu jest tym najpiękniejszym i to już jest nasze najwspanialsze świętowanie.
Pozdrawiam Was ciepło i serdecznie!
Iza