czwartek, 31 stycznia 2013

Kolekcja ściereczek

Pierwsze ściereczki do kuchni kupiła mi babcia. Pamiętam, że przed Ślubem zabrała mnie na lokalny jarmark i kupiła mi pościele, poszwy, ręczniki i kuchenne ściereczki. Były bardzo porządne, bawełniane. Kolejne ściereczkowe zakupy były przypadkowymi łowami. Do wycierania naczyń używam tylko białych ikeowskich a wszystkie inne kolorowe służą do innych celów. Czasem do koszyczka, czasem jako serwetka na stół czy na piknik. Żal mi wycierać nimi naczynia.

Pamiętam jak pojechałam ze szkoły na wymianę polsko- niemiecką. Mieliśmy wolny czas na chodzenie po sklepach. Koleżanki kupowały kosmetyki, w takich mini opakowaniach a ja drobiazgi do domu. Pamiętam, że kupiłam zielony zestaw podkładka i serwetka na stół, w zestawie z obrączką, która później służyła jako świecznik na tea lighta, a serwetka i podkładka idealnie pasowały do pokoju. Kupiłam też ściereczkę do naczyń białą w czerwoną kratkę i rzodkiewki. Ostatnio podczas porządków znalazłam ją w domku cioci.
Ściereczki to zakupy głównie z tk maxx, auchan, ikea i jysk. Większość pochodzi z auchan i kupione za 2 złote.


Uwielbiam te kolorowe bawełniane drobiazgi, które cieszą oczy i nigdy ich za wiele podobnie jak fartuszków.


Te najładniejsze ściereczki to wygrane z Candy u Pauli i Ani.
A cudne ściereczki można kupić w sklepie Fiorello.
Na koniec chciałam w imieniu Dominisia za wszystkie miłe słowa dotyczące jego rysunku. Gdy mu je czytałam powiedział, że nie może w to uwierzyć.
Wszystkie rysunki kolekcjonujemy i zajmują już trzy grube segregatory, a kolejne czekają na zakup nowego bo już się nie mieszczą . Trzymam wszystkie łącznie z tymi bazgrołami i kropkami jakie rysował mając roczek. Te ładniejsze według niego oprawiamy w ramki.
U Nikusia w pokoju też na ścianie wisi cała galeryjka. Uwielbiam oglądać prace dzieci i robię to z przyjemnością odwiedzając przedszkole.
Jeszcze raz Wam dziękujemy.
Zapraszam Was też na drugiego bloga. Wczorajsze rzeczy prawie wszystkie się wyprzedały, ale już wstawiłam kolejne.
DOMOWA WYPRZEDAŻ RÓŻNOŚCI
Rzeczy, które się sprzedają usuwam z bloga. Gdyby ktoś był zainteresowany to proszę o kontakt mailowy.
Pozdrawiam!
Iza


środa, 30 stycznia 2013

Kolorowe kredki i domowa wyprzedaż różności

Kupowanie nowych kredek czy przyborów szkolnych cieszy mnie podobnie jak kupowanie kuchennych przydasiów.

Do tej pory ulubionymi kredkami były Bambino ale odkąd na rysunkach Dominika zaczęło się pojawiać coraz więcej szczegółów w ruch poszły  kredki akwarelowe Faber Castell, które do tej pory tylko ja używałam a tu nagle zniknęły. Zostało tylko kilka tych najmniej używanych. Wczoraj kupiliśmy kilka pudełek różnych kredek i dzieciaki od samego rana rysowały.


W pudełku było 48 kolorów. Są śliczne, nowe i zastanawiam się jakim cudem czerwona już jest ponad centymetr krótsza od pozostałych. Dopiero gdy zobaczyłam rysunek z Zygzakiem w roli głównej dowiedziałam się dlaczego...
Dominik uwielbia rysować. Przeoczyłam to ale w tym miesiącu blog obchodził swoje drugie urodziny. Chciałam Wam dzisiaj pokazać jaki prezent z tej okazji dostałam od Dominika.


Byłam zachwycona!!! Dominik spędził nad tym rysunkiem dużo czasu. Ciągle dorysowywał jakieś szczegóły. Podobają mi się te kolorowe drzwi i niebieskie okiennice, i czereśniowe drzewo i huśtawka i specjalnie dla mnie skrzynka na listy bo ja podobnie jak Dominik uwielbiam dostawać listy.

Rysunek wisi już w naszej galeryjce i cieszy nasze oczy.

Już jakiś czas temu założyłam drugiego bloga - DOMOWA WYPRZEDAŻ RÓŻNOŚCI ale nic na nim nie publikowałam. Co jakiś czas będę tam zamieszczała rzeczy na sprzedaż. Chłopcy już wyrośli z wielu zabawek, książeczek dlatego co jakiś czas będę tam zamieszczać jakieś nowości.
Teraz są tam dwie zabawki Fisher Price i książeczki z serii Obrazki dla Maluchów. Jeśli jest ktoś chętny to proszę o kontakt na maila.



Pozdrawiam Was i przesyłam dużo kolorków i ciepełka!
Iza

wtorek, 29 stycznia 2013

Cinnabon- Cinnamon rolls


Podczas przedświątecznych zakupów w jednym z centrów handlowych skusiliśmy się na te słodkie cuda. Zapach cynamonu roznosił się wokoło bardzo intensywnie i nie dało się obok niego przejść obojętnie. Zamówiliśmy sobie dwie bułeczki Cinnabon i zachwycaliśmy się ich smakiem. Pani powiedziała, że są zrobione z ciasta duńskiego. Znalazłam przepis na ciasto duńskie bo nigdy takiego nie robiłam. Postanowiłam jednak, że zrobię je ze zwykłego drożdżowego. Szukałam przepisu na te zawijańce ale żaden do końca mi nie pasował. Mój jest wynikiem sobotniego eksperymentu

Cinnabon - bułeczki cynamonowe (12 sztuk)

Ciasto drożdżowe:
3 szklanki mąki
25 g drożdży
200 ml mleka
75 g masła
1/4 szklanki cukru
szczypta soli
1 jajko
Z drożdży zrobić zaczyn i pozostawić go do wyrośnięcia. Do miski wsypać mąkę, sól, cukier, jajko.Masło rozpuścić. Do miski wlać wyrośnięty zaczyn i wyrabiać wszystkie składniki dodając powoli rozpuszczone masło. Pozostawić ciasto w ciepłym miejscu do podwojenia  objętości.
W tym czasie przygotować nadzienie.

Nadzienie do posmarowania
75 g miękkiego masła
2 łyżki cynamonu
5 łyżek brązowego cukru.
Wszystkie składniki wymieszać. Ja zmiksowałam.

Krem do posmarowania
Serek (dałam Twój Ulubiony, ale myślę, że smaczniejszy będzie Mascarpone )
 100 ml śmietany 30%
3 łyżki cukru pudru
dodałam też trochę mleka skondensowanego słodzonego (z tubki).

Wyrośnięte ciasto ponownie wyrobić. Delikatnie podsypać mąką i rozwałkować na prostokąt. Ciasto posmarować masą cynamonową i zawinąć w rulon. Pokroić na 12 części i ułożyć na blaszce do pieczenia.
 Bułeczki można dodatkowo posmarować roztopionym masłem. Bułeczki wstawić do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i piec 25-30 minut.
Gorące bułeczki posmarować kremem.
Smacznego!

Bułeczki smakowały wyśmienicie. Zapach cynamonu w domu nieziemski. Jednak czegoś nam brakowało. Bułeczki w Cinnabon były wilgotne i bardzo bardzo słodkie. Dla dzieci za słodkie.
Wczoraj w wyniku kolejnego eksperymentu powstały bułeczki cynamonowe ale tym razem dodatkowo z nadzieniem budyniowym i z rodzynkami. Smakowały obłędnie.
Przepis jest ten sam co powyżej na ciasto i nadzienie pierwsze.
Nadzienie 2
1 budyń śmietankowy
1 i 1/2 szklanki mleka
2-3 łyżki rodzynek sułtańskich.
Budyń ugotować z 1i 1/2 szklanki mleka. Do gorącego budyniu wsypać opłukane rodzynki aby zmiękły.
Można zrobić budyń samemu. Na pewno będzie jeszcze zdrowszy i smaczniejszy, ale ja nie miałąm na to czasu.

Polewa:
Mały kubeczek śmietany 18 %
Ok.50 ml śmietany 30%
3 łyżki cukru pudru

Ciasto rozwałkować posmarować nadzieniem nr 1. Złożyć na pół i delikatnie ponownie rozwałkować. Posmarować nadzieniem 2, zawinąć w rulon i pokroić na 12 części. Jeśli chcemy aby się nie stykały to rozłożyć je na blaszce dużej od piekarnika. Ja chciałam aby nie miały tej otoczki i aby się połączyły dlatego upiekłam je w blaszce na ciasto tej dużej.

Piec 30 minut w 180 stopniach. Gorące polać śmietanową polewą, która fajnie wchłania się w ciasto i przez to jest ono bardziej wilgotne i cudownie smaczne. Jeść gorące najlepiej widelczykiem.

 Mam nadzieję, że bułeczki cynamonowe posmakują Wam jak ostatnie drożdżówki.
Cieszę się, że skusiliście się na to aby je upiec i Wam posmakowały. Dostałam wiele miłych maili i najbardziej cieszyło mnie to, że Waszym dzieciakom smakowały.
Pozdrawiam!



środa, 23 stycznia 2013

Ciasteczka na zimowy piknik

Za oknem biało. Jest przepięknie! W domu ogrzewamy się kolorami i mimo, że bardzo cieszy nas śnieg to czekamy na wiosnę. Choinkę rozebraliśmy kilka dni temu. Nie było łatwo bo Nikuś bał się, że jak ją rozbierze to nie przyjdzie do niego Mikołaj (chciał czekać na Mikołaja 11 miesięcy z choinką w domu).
W domu coraz więcej pasteli ale nadal dużo czerwieni,


Skończyły się zapasy ciasteczkowe w puszkach. Mam nadzieję, że jutro się uda jakieś nowe ciasteczka upiec, choć Dominik i tak mógłby co dzień ciasteczka czekoladowe jeść.
Dziś przepis na ciasteczka z białą czekoladą i żurawiną.

Gdy zobaczyłam przepis w książce Nigelli świątecznej spodobał mi się. Nie przeczytałam go dokładnie i wydawało mi się, że mam wszystkie składniki. Gdy zabrałam się za robienie okazało się, że nie mam płatków owsianych ani orzechów pekan. Zmodyfikowałam przepis i na pewno jak będę robić następnym razem to nie dam żurawiny bo podczas pieczenia się wysuszyła i trochę "przeszkadza" w jedzeniu. Podaję przepis w oryginale. Ja zamiast płatków i orzechów dałam trochę więcej mąki, nie dałam jajka, a zamiast cukru trzcinowego dałam cukier brązowy (taki akurat miałam). Wyszły bardzo maślane.
Ciasteczka z białą czekoladą i żurawiną Nigelli
150 gram mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
75 gram płatków błyskawicznych
125 gram miękkiego masła
75 gram ciemnego cukru trzcinowego
100gram miałkiego cukru
1 jajko
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
75 gram suszonej żurawiny
50 gram pekanó grubo posiekanych
150 gram białej czekolady
Masło utrzeć z cukrem, dodaj jajko.  Do masy dodać pozostałe składniki i zagnieść. Z ciasta zrobić kulki i układać na blasze po około 15 sztuk (wychodzą 2 blachy). Kulki lekko rozpłaszcz widelcem. Piecz 15 minut w temp. 180 stopni na kolor jasnozłoty. Gdy lekko przestygną zdjąć z blachy.

Ciasteczka są przepyszną słodką, domową przekąską. Idealną również na piknik. Już nie możemy się doczekać lata. Teraz siedzimy w domu z katarami i kaszlami.
Zachwyca nas zima za oknem, ale niestety jesteśmy zmuszeni by siedzieć w domu.
Od roku planujemy zimowy piknik i mam nadzieję, że jeszcze nam się uda wybrać. Może w przyszłym tygodniu zdrowie nam dopisze.
Termos zakupiłam w zeszłym roku bo bardzo mi się spodobał na blogu Mimi. Według mnie jest nie praktyczny ale piękny.Idealny na pikniki, ale trzeba uważać bo nie jest dość szczelny.




Śnieżny piknik i lepienie bałwana to nasze plany na najbliższe dni (jak tylko nam zdrowie dopisze)
A to nasz zeszłoroczny bałwan.

Pozdrawiamy ciepło i kolorowo!

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Przepis na Przepiśnik Kulinarny

Odkąd po raz pierwszy opublikowałam na blogu post ze zdjęciami mojego przepiśnika nie przestaję dostawać maili z pytaniami o sposób jego wykonania lub o możliwość zamówienia takiego lub podobnego.

 Z chęcią wykonałam już kilka takich przepiśników ale żaden nie był na sprzedaż. Były to prezenty lub jakaś wymiana. Nie robię ich na sprzedaż ponieważ wiem, że mają one wiele do zarzucenia.
Dziś podam Wam najprostszy sposób w jaki można taki przepiśnik sobie zrobić.
Podstawą do zrobienia moich przepiśników jest gruby zeszyt- kołonotatnik w kratkę. Dobrze jakby jego okładka była matowa wtedy klej lepiej trzyma (nie jest to warunek).
Okładkę do przepiśnika również robiłam na kilka sposobów. Mój zeszyt zrobiłam w ten sposób, że papierową serwetkę w czerwoną kratkę oddzieliłam od dodatkowych warstw i nakleiłam na posmarowaną klejem w sztyfcie kartkę papieru z bloku technicznego. Z dwóch stron zeszytu na brzegach klejem magik nakleiłam tasiemki do wiązania. Gdy lekko podeschły nakleiłam na nie dociętą  kartkę z naklejoną serwetką. Nie jest to dobry sposób bo serwetka nie jest zbyt trwała. Trwalszy jest zwykły papier scrapbookingowy o dowolnym wzorze.
Do ozdobienia pierwszego przepiśnika użyłam papierów zakupionych w sklepie scrapbookingowym (nie pamiętam już w którym dokładnie). Jeden z papierów był w literki, które wycięłam i utworzyłam z nich napis przepisy.
 Literek starczyło mi na trzy albo cztery przepiśniki, a kolejne robiłam wycinając kółeczka z bloku technicznego i cienkopisem rysowałam literki.

 Jeden z zeszytów zrobiłam w ten sposób, że karteczkę z bloku technicznego dookoła ozdobiłam cienkopisem i w środku zrobiłam napis. Własnoręcznie robiłam też małe kuchenne obrazki, które wycięłam z bloku i przykleiłam. Do wcześniejszych zeszytów kuchenne akcesoria były wycięte z kupnego papieru, który się skończył.

Zeszyt powyżej ma zrobioną okładkę z papieru do pakowania prezentów dlatego jest bardziej błyszcząca. Bardzo spodobał mi się ten papier i wykorzystywałam go na różne sposoby między innymi jako tło do zdjęć ale się nie nadawał bo odbijał światło.

Przepiśnik można ozdobić na swój sposób, kolorowymi papierami, tasiemkami, guzikami, obrazkami.
Jeśli chodzi o sztućce to również zakupiłam je w sklepie scrapbookingowym. Pełniły one element dekoracyjny, ale bardzo szybko je odpięłam bo tylko przeszkadzały, a przepiśnik miał być funkcjonalny a nie ozdobny.
Mój przepiśnik w połowie jest już zapełniony nie tylko przepisami, ale również zdjęciami, cytatami kulinarnymi i przypisami np. na jaką okazję dany potrawa była pierwszy raz zrobiona, czy od kogo mam przepis na to co zrobiłam.
 Zakładki do przepiśnika są zrobione z papieru i przyklejone do kartek.
Rysunki wykonane kredkami dzieci podczas rysowania z nimi. Są dość koślawe i niektóre nieudane ale mam z nich satysfakcję bo jako dziecko nie lubiłam rysować, a teraz przy dzieciach się otwieram choć nie zawsze mi to wychodzi. 



 Do niektórych przepiśników powstały zakładki, które można używać również do książki kucharskiej.
Przy okazji szukania zdjęć przepiśników znalazłam trochę letnich, kolorowych zdjęć. U nas nadal stoi choinka i pisząc tego posta słyszę jak opadają z niej igły. Szkoda mi ją rozbierać ale pewnie niedługo trzeba będzie bo dzisiaj igły z firanek wyciągałam i dwa razy odkurzałam pod choinką.



Mam też przepiśnik w pudełku, który jakiś czas temu wygrałam u Ani z bloga KUP COOKBOOK.
Do przepiśnika dorobiłam sobie karty, które zrobiłam kredkami zainspirowana blogiem Susan Branch, która tworzy cudowne książki.
W swoim przepiśniku mam nasze ulubione zdjęcia ze wspólnego kucharzenia, zdjęcia niektórych potraw i wypieków i cytaty (najwięcej z Kuchni Franceski i cytatów o herbacie). Są też zdjęcia Leili Lindholm, którą bardzo lubię (szkoda, że nie ma po Polsku jej książek), Nigelli, Rachel Khoo.


Jeśli ktoś również lubi Rachel Khoo to jutro na BBC Lifestyle będą dwa odcinki jej programu Paryska Kuchnia, a jeśli ktoś marzy tak jak ja o jej książce wydanej w języku Polskim to ma być w maju. Widziałam zapowiedź w wydawnictwie Albatros.
A dla wielbicieli Nigelli informacja, że również na tym samych kanale jutro wcześnie rano i chyba popołudniu powtórkowe dwa odcinki Nigellissima na podstawie jej nowej książki pod tym samym tytułem.
To tyle na dziś. Pozdrawiam Was i zachęcam do zrobienia własnych przepiśników. O wiele przyjemniej się do takiego zagląda.
Jeśli są jakieś pytania to chętnie odpowiem.

piątek, 11 stycznia 2013

Kulinarne inspiracje

Ostatnio naszymi głównymi lekturami były książki kucharskie.
Przejrzeliśmy większość w poszukiwaniu ciekawych przepisów zwłaszcza na ciasteczka.


 Na Nowy Rok nie podjęłam postanowień typu zrzucę zbędne kilogramy, będę regularnie ćwiczyć czy nie jeść słodyczy.
Postanowiłam, że w w tym roku wypróbuję nowe przepisy na ciasteczka. Postanowienie zaczęłam realizować już w Święta kiedy to wypróbowałam przepis Nigelli na ciasteczka czekoladowe i Madzi z bloga Zapach Wspomnień na orzechowe księżyce.
Kiedyś w biedronce kupiłam fajną książke z przepisami Włoskiej Mamy.
Książka jest bardzo fajnie wydana i była w super cenie więc nie mogło jej zabraknąć w mojej kuchennej biblioteczce. Jest w niej wiele fajnych rad i przepisów.

Nigdy nie piekłam i nie jadłam włoskich ciasteczek biscotti. W książce znalazłam kilka przepisów na zrobienie ich. Przepis trochę zmodyfikowałam i zrobiłam biscotti z żurawiną i pistacjami. Nie sądziłam, że te ciasteczka są aż tak twarde.
Czytałam, że nie tak twarde jak nasze polskie sucharki ale jak dla nas były one trudne do zjedzenia.
 Najlepiej smakują z ciepłym mlekiem.

    Biscotti z żurawiną i pistacjami
    1 jajko
    80 gram drobnego cukru
    cukier waniliowy
    1 szklanka mąki pszennej
    pół łyżeczki proszku do pieczenia
    suszona żurawina
    pistacje (można dać inne dodatki)

    Jajko z cukrem i cukrem waniliowym ubić, dodać mąkę i dodatki.
    Oprószyć mąką i uformować jak na zdjęciu powyżej. Piec w temp 175 stopni ok.20 minut do uzyskania złocistego koloru.
    Po wyjęciu z piekarnika troszkę przestudzić i kroić na ukos centymetrowe kromeczki. Ułożyć je 
    na blaszce i podpiec jeszcze ok 15 minut.
    Plusem jest to, że ciasteczka można długo przechowywać.



    Kolejne ciasteczka jakie zrobiłam to ciasteczka amaretto. Kolejne twardziele jak to określiły dzieci. Ciasteczka nadal leżakują w puszce bo nie mają wzięcia. W smaku są bardzo dobre ale też najlepiej je jeść z mlekiem i myślę, że raczej już ich nigdy nie zrobię dlatego nawet nie podaję przepisu.


    Są takie książki, które bardzo mi się podobają. Lubię je poczytać, ale kupując już wiem, że i tak za wiele z nich nie zrobię bo dzieci i tak tego nie zjedzą. Raczej staram się gotować i piec to co zjedzą wszyscy. Wyjątkiem są jakieś tarty np. łososiawa, czy szpinakowa, którą uwielbiamy.
    Takimi książkami są np. Apetyczna Panna Dahl- Sophie Dahl czy "Córeczka Tatusia" Gwyneth Paltrow mój najnowszy prezent.



    Z książkami Nigelli jest inaczej. Z nich zrobiłam najwięcej przepisów. Kolejne zaznaczone czekają na wypróbowanie. Moja ulubiona książka Nigelli to ta świąteczna. Uwielbiam hipermarkety za to, że można w nich kupić fajne rzeczy w niskich cenach wystarczy się tylko nisko schylić. Kilka lat temu podczas zakupu w Auchan poszłam na dział z książkami i pod regałem leżała książka Nigelli. Ma czerwoną okładkę więc rzuciła mi się w oczy. Wyglądała idealnie. Naklejoną miała cenę nie całe 30 złotych. Przejrzałam ją w środku i okazało się, że jedna strona jest wytargana. Nie wiem dokładnie jaki przepis znajduje się na 89 stronie ale chyba jakiś obiadowy. Książkę kupiłam i cieszę się do dziś, że w tak fajnej cenie. Kiedyś w tym samym sklepie pod regałem leżała kupka książek Pan Kuleczka różne rozdziały w cenie prawie trzy razy niższej. Ostatnio była najnowsza Sophie Dahl ale niestety potargana i po normalnej cenie.
    Z książki Nigella świątecznie zrobiłam na święta ciasteczka czekoladowe bo zostało mi kremu czekoladowego i szukałam jakiegoś fajnego przepisu na ciasteczka maślane. Ten okazał się hitem. Ciasteczka musiałam piec ponownie w święta i zaraz po świętach i jeszcze kilka razy. Są kruchutkie i mocno kakaowe. Przepyszne!

    Świąteczne ciasteczka czekoladowe Nigelli
    250 gram miękkiego masła
    150 gram miałkiego cukru
    40 gram kakao w proszku
    300 gram mąki
    1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
    1 łyżeczka proszku do pieczenia

    Utrzyj masło z cukrem, dodaj kakao i mąkę wymieszaną z sodą i proszkiem do pieczenia.
    Ciasto jest dość lepkie. Z ciasto formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego i rozpłaszczamy delikatnie. Na blaszce trzeba zachować odstępy bo ciastka wyrastają i delikatnie pękają.
    Piec w rozgrzanym piekarniku do 180 stopni każdą partię ok 15 minut. Zanim zdejmiemy je z blaszki odczekać chwilkę bo są miękkie.
    W przepisie jest podane, że można zrobić polewę i udekorować kolorową posypką.
    My zrobiliśmy bez posypki. Sama smakują najlepiej.

     Na przepisach Nigelli jeszcze nigdy się nie zawiodłam (przynajmniej na tych, które wypróbowałam).
    Uwielbiam książki w których do każdego przepisu jest zdjęcie. Tak jest w Nigelli świątecznej i Nigelli Kuchnia. Niestety w "Jak być domową boginią" tych zdjęć jest niewiele. Niektóre przepisy odkryłam dopiero na blogach kulinarnych. Uwielbiam blogi kulinarne bo do każdego przepisu jest zdjęcie, a do tego komentarze z uwagami. Na blogach również znalazłam mnóstwo fajnych przepisów.
    Ten rok będzie bardzo ciasteczkowy. Fajniejszymi przepisami na pewno się podzielę.
    Pozdrawiam!