wtorek, 1 maja 2018

Majówka w parku linowy

Nigdy jakoś nie byłam zwolenniczką sportów ekstremalnych, wyczynowych i tego wszystkiego co wywołuje adrenalinę.
Mieliśmy dwa podejścia do parku linowego w Złotym Potoku i trafialiśmy tak jak było zamknięte. Jakoś się z tego powodu zbytnio  nie zasmucałam. Dziś trafiliśmy akurat na godzinę otwarcia. Mąż wykupił bilety dla wszystkich i jak to się mówi "raz kozie śmierć"





Dzieciaki zadowolone, żądne przygód i fajnej zabawy.





A tu matka Izabela bojowo nastawiona, do wspinania. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy co mnie czeka.




Przejście po linie było OK choć bolały mnie ręce



A jak zobaczyłam te drewniane huśtawki, to miałam ochotę zwiewać do domu.
Chciało mi się płakać i wtedy Dominik powiedział, że on pójdzie pierwszy. Najpierw zmotywowało to Niko, a jak on przeszedł, to mnie już nie wypadało wracać.











Miło teraz ogląda się te zdjęcia. Tam chwilami truchlałam ze strachu.


Dzięki mojemu mężowi mamy mnóstwo zdjęć i filmików, które teraz fajnie się ogląda.


 Wszyscy przeszliśmy całą żółtą, średnio trudną trasę. Gdy tylko zeszliśmy na ziemię, ucieszyła nas świadomość gruntu pod nogami.


Ato nasza nagroda.


I moja rybka wędzona na ciepło. Muszę przyznać, że pychotka!




Oprócz dzisiejszych atrakcji na parku linowym byliśmy na miłym spotkaniu, później na lodach, placu zabaw i przepysznych lodach w Leśniowie.
Na zakończenie tego pięknego dni byliśmy na grillu u znajomych ze wspólnoty, z okazji ich 23 rocznicy ślubu.


To był fantastyczny dzień, wykorzystany maksymalnie.
A Wam jak mija majówka?

4 komentarze:

  1. Zdjęcia to piękna pamiatka:) Ja po naszej wycieczce juz dałam zdjęcia do wywolania. Staram się robić to na bieżąco:) Pełen podziw ze weszłas na te deseczki, ja chyba bym nie dała rady:) mam lęk wysokości i nie lubię takich atrakcji bo zwyczajnie balabym się:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro tyle rzeczy zrobiliście jednego dnia, faktycznie był maksymalnie wykorzystany! Super! :)

    Heh, a my dzisiaj tapetowaliśmy pokój dzieciaków ;D Cieszę się, bo w sumie można uznać, że jest już skończony :) Brakuje tylko jakiegoś biurka dla mojego 6-latka (na razie dzieli mały stolik z siostrą), ale to już takie drobne kwestie :) Te remontowe odhaczone. Ach! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie sporty to nie dla mnie (nie z moimi zdrowiem), ale do Leśniowa chętnie bym się wybrała. Niestety jak dla mnie to za daleko...

    OdpowiedzUsuń