Mimo ostatniego chorowania chłopców czas mijał nam bardzo intensywnie. Tyle się działo, że mam problemy z nazwaniem tego posta.
Ostatnio byliśmy na spacerze . Zrobiliśmy wianki i było bardzo miło. Dominiś wystąpił w roli mojego fotografa.
Kwiaty z łąki to moje ulubione. Uwielbiam na nie patrzeć w wazonie i gdy wyrzucam bukiet nie mam poczucia takiego żalu jak wyrzuca się ten z kwiaciarni, za który trzeba zapłacić czasem nawet sporą kwotę. Lubię dostawać kwiaty ale właśnie takie inne to trochę strata pieniędzy lepiej kupić coś co będzie stało długo i oczy cieszyło np. jakąś skorupę.
Po przeprowadzce rozpoczął się u nas czas odwiedzinowy. Od Kasi i Krystiana, którzy przyjechali do nas z córeczką Karolinką rówieśniczką Nikusia dostaliśmy przepiękny zegar, ktróry idealnie pasuje do kuchni.
Jakiś czas temu chyba 2 lata temu na blogu Moje wypieki, organizowany był konkurs na który upiekłam jesienne ciasteczka listki i w wyniku głosowania udało mi się wygrać książkę kucharską mojej ulubionej autorki Nigelli Lawson. książka niestety w języku angielskim ale dzięki blogom zawsze można gdzieś te przepisy przetłumaczyć.
Z naszych ogródkowych truskawek w ostatnią niedziele zrobiliśmy z chłopcami na przyjazd tatusia przepyszny deser owocowy - najlepszy jaki jadłam Eton Mess.
Truskawki, bita śmietana i bezy to dla mnie łasucha idealne połączenie. Jest to wspaniały letni deser, który można robić z wieloma innymi owocami. Myślę, że w najbliższym czasie z jagodami będzie smakował równie cudownie.
Na cztery szklanki dałam ok. pół kilograma truskawek pokrojonych w ćwiartki ok. 8 średnich bez i 200 ml śmietany 30% ubitej z 2 łyżkami cukru pudru.
Ubitą śmietanę wymieszać z pokruszonymi bezami, kawałkami truskawek. Przełożyć do pucharków na wierzchu udekorować czystymi truskawkami. To proporcje jakie ja użyłam do zrobienia tego deseru.
polecam najlepiej zaraz po zrobieniu zanim bezy się rozpuszczą.
Czerwiec to czas kiedy dni są bardzo długie, a noce bardzo krótkie. W domu mamy synka, który jest rannym ptaszkiem. Pobudki często serwował nam w środku nocy na jeść i pić i zawsze tłumaczyliśmy mu, że jest ciemna noc i trzeba iść spać. teraz gdy mamy białe noce nie ma już tłumaczenia, że jest noc bo dla niego jasno oznacza dzień i koniec. Pobudki mamy o 3:17. Gdy później próbuję dospać dzieciaki nie pozwalają.
Ostatni czas chorowania był czasem intensywnego działania zwłaszcza plastycznego.
Polecam książkę 365 rzeczy do zrobienia zarówno dla maluchów jak i dla starszych.
My ostatnio zrobiliśmy z niej latawce. Ja wycinałam chłopcom elementy a oni je przyklejali. Nikuś z pomocą ale bardzo mu się to podobało
Zabawa z klejem bardzo się podobała dlatego następnego dnia robiliśmy rakiety.
Klej i nożyczki były pod ręką. Dominiś się dobrał do nożyczek i moich filców i powstała kupka ścinków. Z tej kupki zhłopcy zrobili wyklejankę.
Wyklejanka Dominisia
Wyklejanka Nikusia
Był u nas czas kiedy wszystkie akcesoria plastyczne leżały odłogiem. Powodzeniem cieszył się tylko Dominisia pióro kulkowe do nauki pisania. Wtedy zaczęły powstawać listy. Chłopcy napisali kilkanaście listów. Część z nich wysłali, a część leży w kopertach. Nikuś często podbiera Dominisiowi pióro i pisze po swojemu.
Dominiś do Sary wysłał list z rysunkiem domu, który jej zaprojektował. Na projekcie jest również garaż i szklarnia.
Chłopcy napisali również list do Ewy, która też chorowała i do Kacperka z życzeniami urodzinowymie i podziękowaniem za zaproszenie na przyjęcie urodzinowe.
W ramach niespodzianek Dominiś księżniczce Ewuni zaprojektował horągiewkę do jej zamku.
Zaras po rysowaniu, które jest teraz nr.1 Chłopcy uwielbiają wyklejanki. Kuszą ich moje papiery i inne cudne różności scrapbookingowe.
Tworzą je sami albo z małymi przyjaciółmi, którzy ich ostatnio odwiedzili. Duży Nikodem i mały Mikołaj, z którymi razem bawili się na dworze, zbierali poziomki i truskawki, rysowali, wycinali, wyklejali, malowali farbami, lepili z ciastoliny i na koniec piekli pizzę. To wszystko się działo podczas kilku godzinnej wizyty.
W czasie chorowania nie mogło zabraknąć cztania, gier planszowych zabaw - najwspanialsz pudłem pudłem, pieczenia, gotowania i przebieranek.
Powstało już tyle prac, że potrzebne będą kolejne segregatory z koszulkami, które świetnie się sprawdzaja do przechowywania prac.
Gdy choroba się skończyła zaczęły się spacery. Z ostatniego spaceru z Ewunią przynieśliśmy kamienie i dzieciaki je malowały.
Powstało jeszcze wiele, wiele innych prac, przeczytaliśmy mnóstwo książek i niektóre koniecznie muszę polecić w najbliższym czasie.
Dzisiejszy post to istny misz masz ale nie chciałam aby te zaległe posty
czekały na swoją kolej jak tyle się dzieje w naszym domowym zakątku.
Dziękujemy za wszystkie odwiedziny naszej rodzinie i przyjaciołom w naszym domu i już planujemy kolejne.
To bez wątpienia mój najdłuższy post.
Pozdrawiam serdecznie i miłej rodzinnej niedzieli życzę.
Ależ optymistyczne i kolorowe klimaty panują w Waszym domku :) Dużo zdrówka Wam życzymy i koniecznie pisz częściej, bo na każdy wpis czekam z utęsknieniem :)
OdpowiedzUsuńPS. Dominik jest niesamowicie do Ciebie podobny :))
Wow!!! Ależ mi się buzia i serducho uśmiecha, tyle radości i ciepła wypływa z tego posta:) U mnie też w wakacje dzieciaczki przejmują dom we władanie i wygląda podobnie, ileż one mają w sobie energii! Szczególnie rozczuliła mnie podłoga pełna papierów i wszelkich pomocnych drobiazgów:) I zainteresowała mnie polecana książka, ostatnio zastanawiałam się nad zakupem takiego "pomocnika". Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńWitaj! Wesoło u Was, nawet podczas choróbska:) Mimo to życzę dużo zdrówka i więcej tak pasjonujących zajęć:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitam. Zagladam tu od jakiegos czasu choc slad po sobie zostawiam pierwszy raz. Bardzo tu u Ciebie kreatywnie, pieknie, gustownie i smacznie. Milo nacieszyc oczy. Gratuluje wygranej a dzieciom zycze zdrowia. Pozwalam sobie dolaczyc Cie do linkow i zagladac tu czesciej... :) Pozdrawiam serdecznie Edyta
OdpowiedzUsuńTwój starszy Synek jest tak do Ciebie podobny:) niesamowite!
OdpowiedzUsuńPowtórzę, że Twoje Dzieci mają piękne dzieciństwo, kolorowe, radosne:))Gratuluję wygranej i życzę dużo snu:))
buziaki wielkie!
Ola
Jak zawsze kolorowo i optymistycznie :-)
OdpowiedzUsuńCo do pobudek Nikusia to nie zazdroszczę... ale można by spróbować z roletami do pokoju dziecięcego, u nas nawet udaje się troszkę Karolinkę nimi oszukać i na szczęście ostatnio wstaje 7-8. :-)
Pozdrawiam! Kasia (mama Karolinki)
Jejku współczuję..ja myślałam ze pobudki o 6 to istny horror. Życzę zdrowia i dużo snu :)
OdpowiedzUsuńNiezapomniane chwile i nigdy już nie wrócą, nie powtórzą się...Nie mam na myśli chorób, lecz wspólnego spędzania czasu z dziećmi;-)a Ty spędzasz je z nimi fantastycznie. Zazdroszczę Ci pomysłowości, cierpliwości i talentu w organizowaniu im czasu. W niektórych krajach zachodnich takie zajęcie traktowane jest jak wykonywany zawód - "kreative mama" ;-)
OdpowiedzUsuńWitaj, bardzo mi się u Ciebie podoba. Widać, że domowy zakątek, którym tworzycie jest bardzo radosny i przyjazny, a to przyciąga. Pozdrawiam Mama Marysi
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia. Dzieciaki wyglądają na zadowolone. W wianku wyglądacie twarzowo.
OdpowiedzUsuńZegar cudny, romantyczny, przepiękny prezent na nowe mieszkanie.
Książka Nigelli to wspaniała nagroda. Ja uwielbiam blog Moje wypieki i Twój blog również. Cieszę się, że go założyłaś.
Deser wygląda bardzo apetycznie. Spróbuję go zrobić z malinami. Chłopcy mają już grube te segregatory i robią piękne prace. Odwiedziny wspaniałe i fajnie, że w dzisiejszych skomputeryzowanych czasach ktoś jeszcze listy pisze. Pozdrawiam mama dwóch łobuziaków.
bez wątpienia kolorowa mamo jesteś materiałem na przedszkole domowe jak nic:p
OdpowiedzUsuń