Każdy dzień przynosi nam ze sobą nowe przeżycia i radości i ani się obejrzymy, a mija kolejny miesiąc. Chwilami muszę się dobrze zastanowić, żeby przypomnieć sobie, co robiłam w zeszły wtorek, a tym bardziej w zeszłym miesiącu.
Kwiecień rozpoczęliśmy przygotowaniami do świąt Wielkiej Nocy. W tym roku bardzo spokojnie przeżyliśmy ten czas. Chłopcy pięknie uczestniczyli jako ministranci, w całym Triduum Paschalnym. Leoś po raz pierwszy był z nami święcić pokarmy. Razem uczestniczyliśmy w eucharystiach.
Kolejne święta, które spędziliśmy bez spotkań rodzinnych i nasze 10 śniadanie wielkanocne przy kuchennym stole.
Po raz pierwszy przy wielkanocnym stole siedzieliśmy w piątkę.
Tyle radości wnosi do naszego życia ten maleńki człowiek.
Często spoglądam na naszych starszych synów i nie mogę nadziwić się temu jak mężnieją. Fajnie mieć takich nastolatków, z którymi można porozmawiać, na coraz poważniejsze tematy, a czasem o głupotach.
Niko ma już taki rozmiar stopy jak Dominik i zaraz mnie przerośnie, jak jego starszy brat.
W Wielkanoc nie mogło obyć się bez spaceru. Pojechaliśmy w nasze ulubione spacerowe miejsce w pobliżu.
Po raz pierwszy odwiedził Leosia kolega brzuszkowy Maksymek.
7 miesięcy różnicy jest między chłopcami.
Na spacerach nabijamy kilometry. Spacerujemy czasem nawet trzy razy dziennie. Przez kilka sobót Leoś na spacerki chodził z tatusiem, a ja miałam chwilkę na ogarnięcie domu, choć najbardziej lubię jak spacerujemy razem.
Kolejny miesiąc kiedy chłopcy są w domu na zdalnych lekcjach, dlatego staram się im dogadzać i piekę ich ulubione smakołyki, aby mogli zjeść w przerwie, albo po lekcjach.
Coraz miej czasu spędzamy w sypialni, gdyż większość dnia zajmują nam spacery i czas na dworze.
Z głębokiego wózka przerzuciliśmy się na spacerówkę. Mam świadomość końca pewnego etapu. Z jednej strony smutek i żal, że coś się kończy, a z drugiej radość, że nasz syn się rozwija i chce poznawać świat.
Na spacerach szukamy oznak wiosny.
Najbardziej lubimy podglądać bociany.
W pewne kwietniowe popołudnie udało mi się odświeżyć nasz balkon. Balustrada wymaga wymiany, ale jeszcze w tym roku nam posłuży.
Lubię dni kiedy jest godzina 9, a ja mam w domu ogarnięte, pranie się suszy, dzieci mają lekcje, a my z Leosiem szykujemy się do wyjścia na spacer.
Kącik Leosia, a w wazoniku pierwszy wiosenny bukiecik.
Leoś to mój kuchenny pomocnik. Obserwuje wszystko co się w kuchni dzieje.
Uwielbiamy wszyscy nosić i przytulać tegoo maluszka.
Leoś p pierwszym swoim szczepieniu miał podwyższoną temperaturę i był marudny. Niko założył mu czapkę i od razu humor mu się poprawił. Nie chciał jej zdejmować.
Kiedy tatuś wraca z pracy Leoś rwie się całym ciałem, a nóżki biegają mu w powietrzu. zaczynają się muzyczne wieczory.
Po raz pierwszy wyhodowaliśmy kiełki w słoiku.
Takie uciekinierki nas odwiedzają.
Gościliśmy się w kwietniu.
Pewnego dnia odwiedziły nas takie sąsiadki.
Przesiedliśmy się na spacerówkę.
Czasem mmy towarzystwo na spacerach.
Tu byłyśmy z siostrą na spacerze.
Lubię jak spacerujemy w towarzystwie.
Miłość
Z Basią odwiedziłyśmy Jolę, która ugościła nas p królewsku.
Leoś to szczęściaż, że ma tak wspaniałych braci.
W kuchni na dywaniku najlepiej!
Ten widok nie przestanie mnie zachwycać.
Wybraliśmy się na spacer do lasu.
Próby wstawania.
Nasza czwarta wspólnpora roku.
Leoś nauczył się sprawnie sam siadać z pozycji d raczkowania i ma z tego dużo radości.
W ostatnie dni kwietnia udało nam się złapać trochę słoneczka i pierwszy raz posiedzieć na trawce.
W tym roku kosiarka będzie miała pomocnika.
Dużo się działo u nas rzeczy, których nie ma na zdjęciach, mieliśmy gości na nocowaniu i chłopcy byli w gościach.
Zaczął się sezon na lody, rowery, hulajnogi, a ponieważ w pobliżu został otwarty Mc donalds, czasem na wycieczki rowerowe z kolegami do maca.
Udało mi się tym rzem szybciej podsumować kwiecień.
Jak dobrze pójdzie to wkrótce wpadnę tu z kuchennym wpisem.