Kochani dziękuję Wam za przemiłe komentarze i życzenia urodzinowe. Cieszę się, że wróciłam do blogowego świata bo bardzo się za Wami stęskniłam. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się nadrobić trochę zaległości na Waszych blogach.
Przygotowanie tego wpisu zajęło mi bardzo dużo czasu. Zastanawiałam się czy nie podzielić go na kilka, ale już nowe pomysły wpisów czekają, a zwłaszcza wrażenia książkowe:)
Początek sierpnia był dla nas bardzo aktywny. Moja blogowa przyjaciółka Sylwia, o której już kiedyś wspominałam, zaprosiła nas do siebie do Bielska. Zaplanowała dla naszych rodzin współną wyprawę w góry. Wybraliśmy się do niej w piątek. Gdy pomyślałam o Bielsku i o tym, że umówiłyśmy się na popołudnie chciałam wykorzystać dopołudniowy czas i przebytą drogę na inne spotkania.
Od dawna planowałyśmy spotkać się i poznać z Madzią z bloga Zapach Wspomnień, a ponieważ mieszka po drodze umówiłyśmy na spotkanie.
Madzia przyjęła nas bardzo radośnie i serdecznie.
W jej domu czuliśmy się wspaniale. Madzia ugościła nas i poczęstowała swoimi przepysznymi ciasteczkami, które dostaliśmy na drogę, oraz smakowitym ciastem.
Miło było odpocząć na ich przepięknym tarasie, a w domu zachwycałam się każdym zakątkiem.
Mój mąż też był zachwycony i bardzo dobrze czuł się w domu Madzi i jej wesołej rodzinki.
Chłopcy mieli też okazję osobiście poznać Franka do któego kiedyś pisali listy.
To było fantastyczne spotkanie, za które bardzo dziękujemy i zapraszamy do nas!
Później pojechaliśmy do Pszczyny, gdzie spotkaliśmy się z Michaliną i jej córeczką Elizą. Z Michaliną mieszkałyśmy razem w wynajmowanym pokoju, w czasie studiów.
Michalina z mężem otwarła w Pszczynie cudowne miejsce o nazwie Czekolada Cafe. Od samego progu byłam zauroczona tym miejscem.
Michalina jest artyską i ma wspaniałe wyczucie smaku. Lokal jest cudownie urządzony i panuje w nim ciepła atmosfera.
W Czekolada Cafe nie piliśmy co prawda ani kawy, ani czekolady, ale w tym upalnym dniu chłodziliśmy się pysznymi deserami lodowymi, które były ogromne.
Chłopcy również zachwyceni tym miejscem. Dominiś od razu chciał potrzymać małą Elizę, a później nie chciał ją oddać:)
W Czekolada Cafe jest również sklepik, w którym można kupić przepyszne herbaty i ceramikę Bolesławiec. Mąż kupił mi na pamiątkę śliczny bolesławski dzwoneczek.
Polecam Wam to miejsce z czystym sumieniem.
Czekolada Cafe
Pszczyna ul. Piastowska 3
Ostatnim punktem w tym dniu były odwiedziny u Sylwii.
Z Sylwią, Pitrem, Zosią i Hanią spędziliśmy 3 przemiłe dni. Chłopcy bardzo nie mogli się doczekać tego spotkania.
Już dawno nie spali poza domem, a dla Nikusia miała to być pierwsza wyprawa w góry.
Dzieciaki się wyspały, a po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę. Atrakcją byla przejażdżka autobusami, wjazd kolejką na Szyndzielni i cała wyprawa:)
Droga w góry do schroniska była długa i wyczerpująca. Ja uwielbiam spacery, ale wielbicielką góskich wędrówek nie jestem i nigdy nie byłam. Nikuś normalnie ma problemy, żeby dojść na nogach do sklepu bez marudzenia, że bolą go nogi a tu szedł. Dzieciaki się nawzajem motywowały, dla nas zresztą też były OGROMNĄ motywacją.
Szliśmy spokojnym spacerowym krokiem. Była z nami również Czika pies Zosi i Hani.
Po drodze dzieciaki zbierały jagody i zrobiliśmy sobie piknikowy przystanek.
Najwspanialszy moment to ten, w którym dotarliśmy do schroniska Błatnia.
Radość ogromna!
Byliśmy padnięci i nie chcieliśmy nawet słyszeć o ognisku, które zaplanował dla nas Piotr. Dzieciaki przed 19 były już w piżamach ale do 20 się zregenerowały i z chęcią poszły przygotowywać ognisko.
Dołączyły do nas inne dzieci i było bardzo wesoło, a upieczone na ogniu kiełbaski smakowały wyśmienicie!
W schronisku dzieciaki bardzo się wyspały. Rano na myśl, o drodze powrotnej chciało mi się płakać. Na początku szło się bardzo przyjemnie, ale gdy doszliśmy do stromego zejścia po którym nogi się ślizgały nie było już tak fajnie i wesoło.
Miałam ochotę tam zostać na górze. Na szczęście udało się zejść i wszyscy odczuliśmy ulgę.
A po zejściu mimo, że droga była jeszcze daleka, szło się przyjemnie. Zatrzymaliśmy się przy małym strumyku, gdzie mieliśmy przerwę i mogliśmy się schłodzić w lodowatej wodzie.
Jestem pod wrażeniem, że Dominik na swoich nóżkach przeszedł tyle kilometrów. To była wspaniała wyprawa, podczas której mogliśmy zmagać się ze swoimi słabościami. Byłam z nas dumna.
Sylwuniu dziękujemy Wam za gościnę, otwarty dom i serce. Dziękujemy za tak wsaniałe przygotowanie całej wyprawy i za zabranie mnie do tego cudownego sklepu z tkaninami, o którym jeszcze napiszę:)
Do domu wróciliśmy późnym wieczorem w niedzielę.
Pod koniec lipca napisała do mnie kuzynka mojego męża, która mieszka w Stanach, a z którą się przyjaźnie i często do siebie piszemy maile. Odwiedziła nas dwa lata temu o podobnej porze i napisała, że przyjeżdża na kilka dnie do Polski i może się z nami spotkać, ale w Warszawie.
Wyjazd do Warszawy planowaliśmy od kilku lat.
Aż wstyd się przyznać, ale do tej pory nie miałam okazji być w stolicy.
Postanowiliśmy, że wybierzemy się na to spotkanie i będą to takie nasze wakacje. Moja przyjaciółka Julia, z którą chodziłam do liceum, a o której pisałam w ostatnim poście udostępniła nam swoje podwarszawskie mieszkanie, które mieliśmy do swojej dyspozycji. Zaplanowaliśmy na te dwa dni mnóstwo punktów do zwiedzania. Z dwóch dni zrobiły nam się cztery dni zwiedzania Warszawy. Wydawać by się mogło, że to dużo na zwiedzenie jednego miasta, ale z dwójką małych dzieci i z poruszaniem się środkami komunikacji miejskiej wcale nie było to tak dużo.
Pierwszym punktem w Warszawie było spotkanie z Elizabeth.
Spacerowaliśmy z nią po Starym Mieście, spędziliśmy czas pod Warszawską Syrenką, która była punktem obowiązkowym i odpoczywaliśmy w kawiarni A.Blikle na Nowym Świecie.
Do mieszkania wróciliśmy bardzo późno, a już od rana wyruszyliśmy na kolejne zwiedzanie, którego pierwszym punktem był Stadion Narodowy.
Na stadionie mieliśmy Panią Przewodniczkę, która oprowadziła na po trybunach, szatniach, pomieszczeniach podziemnych i salach konferencyjnych.
Chłopcy byli pod ogromnym wrażeniem i bardzo się cieszyli z tej wyprawy.
Podczas zwiedzania przemieszczaliśmy się autobusami, tramwajami i metrem. To również było wspaniałą przygodą, bo chłopcy nie często mają okazję przejechać się autobusem czy tramwajem, nie mówiąc już o metrze, którym jechali po raz pierwszy w życiu. Ja jechałam paryskim metrem kilkanaście lat temu i dla mnie rónież było to wtedy duże przeżycie.
Odwiedziliśmy również Centrum Nauk Kopernik, w którym spędziliśmy ponad 6 godzin. Dzieciaki nie chciały z tamtąd wychodzić bo co krok czekały ich nowe doświadczenia i atrakcje.
To był nasz punkt obowiązkowy.!
W Centrum Nauk Kopernik odwiedziliśmy również Planetarium.
Byliśmy na filmie "Tajemnica kartonowej rakiety". Dominiś z Planetarium wyszedł z wypiekami na twarzy, bo bardzo mu się podobało.
Do Centrum dobrze jest zabrać dzieciom ubranie na zmianę, bo wszystko można dotknąć i zobaczyć, a wielką atrakcją były doświadczenia wodne, w których aktywnie brali udział.
W jednym z pomieszczeń odbywał się Teatr Wysokich Napięć, w któym brałam czynny udział :)
Po dniu pełnym wrażeń w Centrum byliśmy bardzo zmęczeni, ale wybraliśmy się jeszcze do Pałacu Kultury i Nauki i wiechaliśmy tam na 30 piętro, z którego podziwialiśmy piękne widoki.
Ostatniego dnia wybraliśmy się do Łazienek. Spacerowaliśmy alejkami i płynęliśmy gondolą przy Pałacu na Wodzie.
Później pojechaliśmy do Zamku Królewskiego, którego zwiedzanie przełożyliśmy na następny raz, bo chcieliśmy jeszcze zdążyć do Muzeum Powstania Warszawskiego. Jadąc tam w autobusie widziałam reklamę książki Joanny Papuzińskiej "Mój tato szczęściarz" i to dodatkowo spowodowało, że nie mogliśmy pominąć tego miejsca.
Podczas zwiedzania Muzem Dominiś zadawał mnóstwo pytań. Chłopcom podobała się Sala Małego Powstańca, w której słuchali przez słuchawki powstańczych opowieści.
Na miejscu udało nam się również kupić reklamowaną książkę oraz książkę Michała Rusinka "Zaklęcie na "w"."w cenie przygotowanej specjalnie dla tego miejsca.
Bardzo się cieszymy z tej wyprawy i miło ją wspominamy. Zwiedzając ją często przychodziły mi do głowy słowa wiersza, którego Dominik uczył się w zerówce. Wtedy zastanawiałam się jakie będą moje wrażenie po odwiedzinach w stolicy. Dziś mogę stwierdzić, że zgadzam się ze słowami poety Juliana Tuwima.
Warszawa
Jaka wielka jest Warszawa!
Ile domów, ile ludzi!
Ile dumy i radości
W sercach nam stolica budzi!
Ile ulic, szkół, ogrodów,
Placów, sklepów, ruchu, gwaru,
Kin, teatrów, samochodów
I spacerów, i obszaru!
Aż się stara Wisła cieszy,
Że stolica tak urosła,
Bo pamięta ją maleńką,
A dziś taka jest dorosła.
Piękne wakacje, świetny post.
OdpowiedzUsuńDziękuję i serdecznie pozdrawiam!
UsuńDroga Izo, Twój blog jest przepiekny, a ten post pelen kolorowych, wakacyjnych zdjec i rozesmianych, szczesliwych twarzy. Bardzo przyjemnie spedzilam czas na jego czytaniu przy kubku herbaty z cytryna. Dziekuje, ze zechcialas podzielic sie z nami tyloma pieknymi, letnimi wrazeniami :-) pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńMartwiłam się, że post za długi, ale cieszę się, że miło spędzilaś czas. Pozdrawiam Cię serdecznie!
UsuńKochana Izo, cieszę się, że wróciłaś do blogowego świata, bo brakowało mi juz tych cudnych postów. Jestem oczarowana pielęgnowaniem przez Ciebie internetowych i nie tylko przyjaźni. A Wasze wakacje w Warszawie zachwyciły mnie do granic - zaplanowaliście cudownie te kilka dni dostarczając dzieciakom niesamowitych przeżyć:) Zazdroszczę chłopakom Takich Rodziców:) Pozdrawiam Was serdecznie i czekam na jeszcze:):):)
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwonko! Często o Tobie myślę bo jesteś według mnie najwspanialszą Panią Przedszkolanką jaką znam. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się poznać Cię osobiście. W końcu nie tak daleko siebie mieszkamy. Może będziesz miała ochotę wybrać się w nasze jurajskie okolice na piknik?
UsuńPozdrawiam!
Dziękuję kochana za miłe słowa:)Daleko mi do "najwspanialszej" ale staram się:) Fakt, mieszkamy bliziutko, trzeba o tym pomyśleć:) Uwielbiam Jurę:) Miłego dnia:)
UsuńFantastyczne wyjazdy.Kocham Warszawę i często zabieram dzieciaki bo można tam świetnie spędzić czas.Ich nr 1 jest centrum Kopernik,też siedzimy tam zawsze godzinami.Wasza wyprawa w góry zachwyciła mnie,tęsknię za górami ale ode mnie jest tak daleko....jak mam jechać 8 godzin to już dziękuję:)Powaliła mnie na kolana kawiarnia Twojej koleżanki,wspaniałe wnętrze,uwielbiam takie miejsca!!!Jak kiedys będę przejazdem na pewno odwiedzę tę klimatyczną kawiarnie.
OdpowiedzUsuńIzo wspaniale spędzacie wakacje aktywnie, sportowo i naukowo. Zakręciła mi się łezka w oku. Tyle osiągnięć i przetrwań, wytrzymałości i radości. Super rodzinka. Pozdrawiam Was serdecznie.
OdpowiedzUsuńWspaniale spędzone wakacje kochana i te wszystkie spotkania! coś niesamowitego móc tak pojechać i spotkać się z tyloma niesamowitymi dziewczynami:))) śliczne zdjęcia! pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńIzuś wchodziłam codziennie na Twój blog i z utęsknieniem czekałam na wpisy, a tu teraz prawie dwa naraz i to jakie!!! Czytam i oglądam z zapartym tchem :) Kolejny raz jestem pełna podziwu i jak zwykle inspirujesz mnie do lepszego życia. Mam nadzieję, że odwiedzając kiedyś moją teściową uda mi się choć na chwilkę wyrwać do Ciebie by na żywo czerpać całe Twoje dobro :) Ściskam mocno i życzę wszystkiego co najlepsze z okazji urodzinek :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie grzebię w internecie i na FB znalazłam fantastyczny konkurs i nie wiem dlaczego zaraz pomyślałam o Tobie:) Zresztą, jak to nie wiem dlaczego? Wiem. Bo kochacie ksiązki, celebrujesz uroczystości rodzinne i robisz piękne zdjęcia. Podsyłam linka, myślę, że to coś dla Was http://marcinmortka.com/urodzinowy-konkurs/
OdpowiedzUsuńI jeszcze raz ciepło pozdrawiam:)
W Muzeum Powstania Warszawskiego zakochałam się dawno temu, jest po prostu genialne.! Byłam już kilka razy i na pewno jeszcze będę nie raz:)
OdpowiedzUsuńFajnie spędzacie wakacje, zdjęcia są przepiękne!
Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam ten post, zwłaszcza część o Warszawie. Z jednej strony troszkę żal, że byłaś tak blisko, a Cię nie widziałam :) z drugiej - zawsze jestem ciekawa jak ktoś, kto po raz pierwszy odwiedza Warszawę, odbiera moje miasto, co go ciekawi, co chce zobaczyć. Niektóre miejsca widziane Twoim obiektywem, aż mnie zadziwiły swoją urodą, np. po raz pierwszy przyjaźnie spojrzałam na palmę, której szczerze nie cierpię ;) Ja to miasto kocham, bo tu się urodziłam i tu żyję, ale widzę też jak się zmienia, jak bywa męczące. Cieszę się więc, że macie miłe wspomnienia stąd i że planujecie "kolejny raz". Życzę, aby ostatnie tygodnie wakacji były nie mniej przyjemne i już czekam na zapowiedziane następne tematy postów. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMy co prawda jeszcze przed naszymi wakacjami, ale czytając Twój post poczułam się jakbym podróżowała po tych pięknych i ciekawych zakątkach, które odwiedziliście. Uwielbiam patrzeć na Waszą roześmianą rodzinkę:)Buziaki
OdpowiedzUsuńJa jestem z Warszawy,i po twoim poscie odkryłam w niej jakiś urok bo tak to bardzo nie lubie swojego miasta:)
OdpowiedzUsuńKochana ależ to jest materiał na kilka postów. Tyle wrażeń i emocji, tyle zwiedzania i wędrowania, cudne spotkania. Będziecie mieli co wspominać.
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść Izo :), szkoda, że nasze spotkanie nie wypaliło, byłam bodajże do 18 na Saskiej Kępie, ale też było masakrycznie gorąco, zwiedzanie w takim upale to wyczyn nie lada wiem że na pewno się spotkamy jeszcze ;))
OdpowiedzUsuńbuziaki!
Ile atrakcji!! jaki cudny czas spędziliście z dala od blogowego świata! Czytałam i oglądałam zdjęcia z wypiekami na twarzy. Jacy Twoi chłopcy opaleni ;-) I Twój usmiech na każdym zdjęciu jest totalnie zaraźliwy :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy gorąco :)
Głowa aż huczy od tych wszystkich informacji. Wrócę rano z kawką i spokojnie krok po kroku poczytam i pooglądam jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuńIza jestem pod wielkim wrażeniem Waszych podróży małych i dalekich, podziwiam Wasz zapał w organizowanie dzieciakom atrakcji i spotkań.Bardzo zachęciłaś nas do odwiedzenia Czekolady, tym bardziej że mamy taaak blisko, myślę, że po Cieszyńskim Jarmarku w najbliższą nd udamy się do kawiarenki na kawkę i lody:) Po górach chodziliśmy swego czasu bardzo dużo, Błatnią znamy doskonale:)
OdpowiedzUsuńIza chciałam Ci podziękować na to spotkanie,za możliwość poznania Ciebie i Twojej Rodziny, chyba nigdy dotąd nie spotkałam tak radosnej osoby jak Ty:)
Uściski dla Was ogromne, piątką dla Chłopaków od Franka i przytulas całuśny od Kalinki:)
...za jednym razem pozdrawiam Was obie...;)
UsuńMagda...na Czekoladę nie trzeba zachęcać;)
Sama też się tam gościłam niedawno i byłam pod wrażeniem tego miejsca...
Rzeczywiście, masz z nas najbliżej...;)
jejku ileż ciepłych spotkan i jaka organizacja wspaniała, podziwiam:)))juz u Madzi czytalam,ze byliście w odwiedzinach;)))piekny post i baaardzo długi, ale bylo co pokazac i oczym napisac;))pozdrawiam cieplo;))
OdpowiedzUsuńIntensywne, pełne atrakcji te Wasze wakacje ....
OdpowiedzUsuńI jak zwykle, b.radosne :)
Oo ile wrażeń, a dzieciaki widać się świetnie bawiły, najbardziej rozbawiło mnie zdjęcie tych wszystkich buł z szyną, pewnie zostały szybko pochłonięte :).
OdpowiedzUsuńświetnie spędzacie czas - tak intensywnie
OdpowiedzUsuńNo proszę! To byliście w moich okolicach i ja nic nie wiem :(
OdpowiedzUsuńBielsko to rzut beretem,a Błatnia to zaledwie 45 min spacerem od mojego domu! Następnym razem zapraszam na kawę!
Wow, fantastycznie spędziliście czas, cudowni ludzie, wspaniałe miejsca, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńwynika z tego, że mieliście piękne lato! tyle wspaniałych miejsc i ludzi udało wam się odwiedzić. A dzieciaki jak widać zachwycone i szczęśliwe :)
OdpowiedzUsuńFajnie jest zobaczyć swoje miasto oczami turysty. Jak będziecie znowu w Warszawie - dajcie znać :)
pozdrowionka
Hej świetny blog :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://alex-faashion.blogspot.com/
Pięknie spędzony czas :)
OdpowiedzUsuńA "moja" Warszawa ma tyle magicznych i ciekawych zakątków że 4 dni to byłoby za mało żeby je poznać :) gratuluję bardzo dobrego wyboru zwiedzanych miejsc, mój Bartek jakby mógł to by co tydzień odwiedzał Centrum Nauki Kopernik i stadion narodowy :)
Górska część wakacyjnych wycieczek, tez super, sama jako dziecko często jeździłam w Beskid Żywiecki i Czantoria i Szyndzielnia były rokrocznie zaliczane :)
pozdrawiam serdecznie
mamabartka
wow, ale wyprawa. super sprawa dla dzieciaków!!
OdpowiedzUsuńWspaniałe wakacje!!! Zafundowaliście sobie i dzieciom :)
OdpowiedzUsuńTyle miejsc, wrażeń, różnorodnych krajobrazów i wspaniałych ludzi. Wesoła z Was gromadka! Miło pooglądać i poczytać i serce wędrowca się w człowieku budzi :)
pozdrawiam!
marta
Ile się u Was działo, ile spotkań, odwiedzonych miejsc. Cudowne, rodzinne zdjęcia, wspomnienia. Miło się Ciebie czyta nie mówiąc o zdjeciach;) na każdym tyle uśmiechu, ciepła. Twoi synowie mają szczęście mając takich rodziców jak Wy, widać ogrom miłości jaką się dzielicie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło i czekam na kolejne ciekawe, rodzinne posty:)
Patrycja
Iza bardzo się cieszę, że tak cudownie, intensywnie, rodzinnie udało Wam się spędzić ten wakacyjny czas. Mam nadzieję, że będzie nam dane jeszcze się spotkać :D
OdpowiedzUsuńBuziaki
K.
Kochana Izuniu:)
OdpowiedzUsuńserdecznie Was pozdrawiamy jeszcze znad morza:)
Pięknie opisałaś to wszystko:) pięknie:)
Uściskaj chłopakow i powiedz Dominisiowi, że mam NA-RE-SZCIE równie piękną opaleniznę co on:)
Buziaki!!!!!!
U Was jak zawsze radośnie i kolorowo aż miło popatrzeć :-)
OdpowiedzUsuńChciałabym, żeby nasza planowana wycieczka do Warszawy w końcu też się udała :-)
Bardzo intensywny czas, takie wycieczki bardzo kształcą i rozwijają dzieci:)
OdpowiedzUsuńSwietna wycieczka a i Twoja kuchnia!!:)
OdpowiedzUsuń