Dziś aby przyspieszyć trochę to nadrabianie, będzie taki post trzy, albo nawet pięć w jednym.
Mam jeszcze garść wakacyjnych wspomnień, której nie udało mi się złapać w kadry i kilka takich, z których zdjęć mam kilkadziesiąt.
Pierwszym takim wspomnieniem są wakacyjne nocowania. Pisałam o tym, kiedy to z dzieciakami nocowałam u kuzynki Julii. W sierpniu to Julia nocowała z Sarą i Adriankiem u nas. Szukając zdjęć z tego dnia, znalazłam tylko z pomidorkami, które Julia do nas przywiozła i to z wakacyjnym plecakiem Sary, który bardzo i się spodobał.
Wspaniale było się spotkać i jak zwykle przegadać prawie do świtu przy herbacie i kuchennym stole.
Sierpień był takim miesiącem, kiedy więcej czasu spędzaliśmy w domu, a nie na wycieczkach. Taki domowy czas po pracy sprzyjał domowym wypiekom. Pizza pojawiała się u nas nawet dwa razy w tygodniu.
Lego również na nowo ujrzało światło dzienne i wróciło do łask.
Wakacyjny przysmak - kukurydza, w te wakacje też często gościł na naszych talerzach.
Przez jeden dzień mieliśmy lokatora świerszcza w słoiku, a innym razem paskudnego szerszenia.
W ostatnią środę sierpnia mieliśmy dwa przyjęcia z okazji zakończenia wakacji. Pierwsze zorganizowałam u siebie w pracy, dla dzieciaków, którymi się zajmowałam, a na drugie byliśmy zaproszenia do Julii.
Chłopcy dzięki temu, że Julia po nich przyjechała, mogli uczestniczyć w całym przyjęciu. Ja niestety miałam jeszcze pomiędzy jednym, a drugim przyjęciem ważne spotkanie.
Kiedy przyjechałam do Julii, mogłam podziwiać wystawę kompozycji florystycznych robionych w starym bucie.
Julia wymyśliła mnóstwo zabaw i atrakcji.
Tą altaną jestem zachwycona, za każdym razem kiedy w niej przesiadujemy.
15 sierpni w naszej parafii odbył się odpust, a główną atrakcją odpustową było stoisko z pistoletami i kolorowymi kulami dymiącymi.
Niko natomiast zaopatrzył się w pistolet, na wodną, balonową amunicję.
W ostatni, albo przedostatni (już nie pamiętam) czwartek sierpnia odwiedziłam z chłopcami naszych przyjaciół. Powrotna podróż pociągiem była coroczną atrakcją. Do tej pory jeździliśmy do Dąbrowy Górniczej, a ty razem w inne miejsce. Z Kasią poznałyśmy się w szpitalu, kiedy przed urodzeniem Nikusia, jeden dzień leżałam na patologii ciąży. Później odnalazłam Kasię na naszej klasie, i tak odświeżyłyśmy tę szpitalną znajomość, która przerodziła się w przyjaźń naszych rodzin.
Niko od dłuższego czasu, często powtarzał, że potrzebuje dobry piórnik do szkoły. Jaka była jego radość i zdziwienie, kiedy od Kasi dostał piękny piórnik, którym był zachwycony.
W piątek po powrocie z Szymanowa udało nam się zorganizować mini spotkanie z naszą wychowawczynią ze szkoły podstawowej, z którą byłyśmy bardzo zżyte. Oprócz mnie była jeszcze Ania i Magda. Cudownie nam się rozmawiało i koniecznie musimy to powtórzyć.
2 września, w ostatnią sobotę wakacji nasi przyjaciele zaprosili nas do Częstochowy. W ramach naszego spotkania, wybraliśmy się wspólnie w aleje, na dożynki.
W Częstochowie mieszkałam w sumie przez 6 lat i mam stamtąd bardzo dużo wspaniałych wspomnień i znajomych. Na dożynkach spotkałam się z koleżanką z klasy Beatą, która spacerowała tam z córeczką. Spotkaliśmy również Anię, z którą ostatnio byłyśmy w Szymanowie i na spotkaniu z wychowawczynią. Ania była z rodzinką i spotkałyśmy się przy stoisku z pysznymi herbatkami.
Dużo wspaniałości można było podziwiać na dożynkach. Mnie najbardziej zachwyciło stoisko z matrioszkami i ikonami z Ukrainy. Jedna taka matrioszka wróciła z nami di domu i stała się moim prezentem imieninowym.
Bardzo podobały mi się stoiska z orzechami, warzywami i owocami suszonymi.
W zeszłą niedzielę świętowaliśmy moje imieniny i dostałam od moich chłopaków taki fantastyczny dyfuzor do śmietany. Fantastyczne urządzenie!
A w poniedziałek powitaliśmy nowy rok szkolny, który przyniósł nam wiele zmian. Przede wszystkim Niko ma nową Panią. Bardzo nam przykro, że to się stało teraz w trzeciej klasie. Tamta Pani była wspaniała i mamy nadzieję, że ta również taka będzie.
Nowy rok szkolny uczciliśmy wyjazdem do Złotego Potoka. Korzystając ze wspaniałej pogody, spacerowaliśmy i karmiliśmy kaczki.
O wrześniu będzie już innym razem.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę pięknego tygodnia!
Rewelacyjne kadry. Wracaj z kolejnymi pięknymi wspomnieniami :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie spędzony czas w gronie najbliższych :)
Pozdrawiam ciepło
Dużo się działo!
OdpowiedzUsuńDomowa pizza... Uhhhmmm! :)
Piękna ta altana! Jaki klimat! :>
Fajny pomysł z tymi pracami liściasto-muszelkowymi :)
Takie kule dymiące chcę sobie sprawić do sesji fotograficznej... Co za efekty można uzyskać z ich pomocą! :D Nie wiesz może, jak długo ulatuje taki dym? ;)
Piękne i kolorowe mieliscie wakacje, ale pewnie i dużo pracy. Bardzo się cieszę ze napisałaś, bo tak pusto bez Waszej rodzinki. Mam nadzieję, że codzienność pozwoli Ci na większą aktywność blogow. Pozdrawiam. Ila
OdpowiedzUsuńPiękne kadry:):) to trzymam za słowo i czekam na kolejne posty.
OdpowiedzUsuńUściski:):)
Patrycja
Złoty Potok to cudowne miejsce, jak mieszkaliśmy bliżej często tam bywałam. Może kiedyś uda się jeszcze wybrać.
OdpowiedzUsuńJak miło znów przeczytać Twoje wspomnienia i obejrzeć radosne zdjęcia. Składane publicznie obietnice faktycznie pomagają w realizacji planów, więc mam nadzieję, że jutro też tu coś przeczytam ;) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńpięknie, kolorowo, rodzinnie i bardzo aktywnie :))
OdpowiedzUsuńdobrego września!
Jak miło znów poczytać Pani bloga, obejrzeć kolorowe zdjęcia, zaczerpnąć trochę kreatywnych pomysłów i naładować pozytywną energią.Bardzo lubię tu wracać i tak sobie czytać.Zawsze mi jakoś lepiej na serduchu.Pozdrawiam serdecznie.Marzena
OdpowiedzUsuń