Grudniowe dni to cudowny czas oczekiwania, na Boże Narodzenie. Dni wypełnione pracą, zabawą, ale też modlitwą i refleksją.
2 grudnia uczestniczyłam w przepięknych rekolekcjach Kecharitomene, które odbyły się w Częstochowie. Przybyło na nie ponad 700 kobiet z całej Polski i nie tylko. Był to piękny czas modlitwy, świadectw, śpiewu i radości bycia we wspólnocie z innymi kobietami. Podczas rekolekcji uczestniczyłam w otuleniu płaszczem Maryi. Płaszcz przyjechał z Meksyku i powstał na wzór płaszcza Matki Bożej z Guadeluppe. To było niesamowite doświadczenie i łaska
"Nie bój się wziąć Maryi do siebie" - takie słowa wypowiedział Anioł do św. Józefa. Te słowa usłyszałam w sercu podczas modlitwy i wróciłam do domu z przepiękną figurą Matki Bożej z Płomieniem Miłości. Podczas rekolekcji był piękny moment przekazania Płomienia Miłości, połączony z modlitwą. Może kiedyś napiszę coś więcej na ten temat. Obecnie czytam książkę Elżbiety Kindelmann, węgierskiej mistyczki pt, "Płomień Miłości Niepokalanego Serca Maryi" , aby jeszcze bardziej zgłębić temat, który w ostatnim czasie jest mi bardzo bliski.
W drodze powrotnej, idąc na pociąg alejami, podziwiałam jarmark bożonarodzeniowy. Śnieg mocno sypał i wokoło wyglądało bajecznie.
3 grudnia odwiedziliśmy już dużo mniejszy, nasz lokalny jarmark. Leoś miał okazję wyjeździć się na karuzeli.
Śnieg grudniowy był okazją, do zimowych spacerów z sankami.
Z koleżanką prowadziłam warsztaty dla seniorów i dla dzieci. Dekorowaliśmy pierniczki i robiliśmy kartki świąteczne.
Z naszymi świetlicowymi dziećmi robiliśmy metodą decoupage takie dwustronne świeczniki.
W domu rozpoczęliśmy adwentowe przygotowania do Bożego Narodzenia. Trzy razy w tygodniu chodziliśmy na roraty, wraz z dziećmi ze świetlicy.
Kiedy maszerowaliśmy z lampionami po śniegu do Kościoła, wróciły miłe wspomnienia, kiedy to ja byłam dzieckiem i w kożuszku i kremowym bereciku chodziłam do Kościoła. Śnieg skrzypiał pod butami, a mróz szczypał w nos i policzki.
Dwa razy udało nam się nawet jechać na sankach.
List do Mikołaja w tym roku pisaliśmy na kilka dni przed Gwiazdką. Jestem pod wrażeniem, bo Leoś z moją pomocą, zwłaszcza w kontrolowaniu kolorów farb, namalował pięknego Mikołaja.
Lubię patrzeć na jego skupienie podczas pracy.
Razem z Leosiem wybraliśmy się do Częstochowy. Zwiedziluśmy Galerię Sztuki, gdzie podziwialiśmy szopki pozaeueopejskie, a także wystawę malarstwa polskiego.
Odwiedziliśmy ciocię Beatkę i Kasię w pracy i zaprosiliśmy je na obiad, który był przepyszny.
W domu ubraliśmy choinkę, która stworzyła nam cudowny klimat.
Cieszyliśmy się powrotem Dominika, po miesięcznej nieobecności i odwiedzinami gości.
Grudzień to czas wypieków, porządków i prezentów.
Mimo, że tych grudniowych wydarzeń było bardzo dużo, to miałam chwilę zatrzymania i wyciszenia. Była też przedświąteczna walka z chorobą i osłabienie, ale naszczęście to wszystko udało się zwalczyć i dobrze przeżyć ten świąteczny czas❤🙂
Mam nadzieję, że Wasz grudzień również był piękny i dobry ❤
Ciepło Was pozdrawiam.
Iza
Pięknie spędzony grudzień. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGrudzień ma wiele uroku, nawet gdy Adwent jest tak krótki jak w tym roku. Jak zawsze ciepło bije ze zdjęć.
OdpowiedzUsuńWspaniała relacja. Wspaniale przeżyty grudzień. Bardzo mnie zaintrygował jego początek - rekolekcje... piękne. Pozdrawiam serdecznie i życzę równie pięknych styczniowych chwil.
OdpowiedzUsuńJak zwykle u Was pięknie i inspirująco...niezwykle poruszył mnie cytat o Maryi...naprawdę, miałam wrażenie, że był skierowany do mnie. Dziękuję Ci za ten wpis!
OdpowiedzUsuń