niedziela, 29 grudnia 2024

Świętowanie Bożego Narodzenia w domowym zakątku



Boże Narodzenie w naszym domu było w tym roku niezwykle pełne ciepła, bliskości i magicznego uroku, który rozpoczął się już w sobotę, kiedy na dachu naszego samochodu przywieźliśmy do domu przepiękną choinkę. Jej zapach i widok wypełniły nasz dom radością, zapowiadając nadchodzące święta. Chłopcy z tatą przygotowywali ją do postawienia, na zmianę pracując piłą, a Leon w tym czasie troszczył się o ozdoby i światełka. Wspólne strojenie drzewka stało się piękną i radosną chwilą, Każdy z chłopców zawieszał swoje ulubione dekoracje, tworząc niepowtarzalną świąteczną atmosferę. Wiele z ozdób przywołało wspomnienia naszych świątecznych chwil z kilkunastu lat.                                            Leoś słysząc te historie kilka razy się buntował czemu go wtedy jeszcze nie było.









Świąteczne obchody zainaugurowaliśmy 22 grudnia, zapraszając całą rodzinę z mojej strony na Wigilię. Było to wyjątkowe spotkanie – dzięki obecności chłopaka mojej siostry, który jest Włochem. Stoły uginały się pod tradycyjnymi potrawami, które nie tylko moimi, ale także przywiezionymi przez mamę i siostry. Gwiazdą zdecydowanie był pistacjowy sernik baskijski Kasi. Delektowaliśmy się również karpiem, przygotowanym przez mamę. Atmosfera była przepełniona rozmowami i wspólnym kolędowaniem. Nie zabrakło nawet wizyty św. Mikołaja, który rozdał wszystkim prezenty ukryte pod choinką. To było radosne preludium do właściwej Wigilii.







                     

Następne dni  były pełne pięknych spotkań – w pracy obchodziliśmy Wigilię z współpracownikami, a także rodzinami z Ukrainy oraz dziećmi z naszej świetlicy, dzieląc się opłatkiem i wspólnie kolędując. 



Po powrocie odwiedziliśmy zaprzyjaźnioną rodzinę mieszkającą w leśnym domku, gdzie zanieśliśmy drobne prezenty, niosąc choć odrobinę świątecznego ciepła. Leoś miał największą radość z tego obdarowywania, gdy jechał w czapce Mikołaja trzymając na kolanach worek z prezentami. 


Nocami przygotowywałam wypieki, zamieniając kuchnię w królestwo pełne aromatu miodu, drożdży i przypraw korzennych.




Wigilia, spędzona z rodzicami, przyniosła nam chwilę wyciszenia i refleksji – przy stole mogliśmy razem celebrować narodzenie Jezusa, by potem, wieczorem, cieszyć się blaskiem grudniowej aury. Z najstarszym synem udało się nawet obejrzeć nasz ulubiony świąteczny film. W Boże Narodzenie udaliśmy się na uroczystą Eucharystię, a popołudnie spędziliśmy w domowym zaciszu, odwiedzając przy okazji cmentarz i żywą szopkę w Leśniowie, do której koniecznie chcemy wrócić z Leonem.








Pierwszy dzień świąt był spokojny, wypełniony modlitwą i rozmowami, a wieczorem uczciliśmy z mężem kolejną rocznicę ślubu. 





Drugi dzień przyniósł radość spotkania z przyjaciółmi – gościliśmy bliskich ze swoją córeczką, która z Leosiem rozświetliła to popołudnie swoją obecnością.





Teraz mamy okazję celebrować oktawę Bożego Narodzenia, niosąc w sercach wdzięczność za ten czas pełen miłości, spokoju i wyjątkowych chwil z najbliższymi. W takich momentach czuję, że dom jest prawdziwie domem – wypełnionym ciepłem, śmiechem i sensem wspólnego świętowania. Chcę delektować się każdą chwilą kiedy chłopcy mieszkają jeszcze z nami, a Leoś jest małym chłopcem.

Robiąc z nim łańcuch na choinkę, piekąc pierniki, czy dekorując domek z piernika cieszyłam się tymi chwilami i wracałam myślami do tych kiedy to samo robiłam z starszymi synami, kiedy byli mali. Cieszę się, że oni również wracają do tych wspomnień, bo to utwierdza mnie w przekonaniu, że warto się starać tworzyć te piękne chwile i wspomnienia.



















Mam nadzieję, że Wasze święta również były piękne i spokojne. Dobrego tygodni i pięknego Sylwestra Wam życzę!


sobota, 28 grudnia 2024

Listopadowe radości

Listopad rozpoczął się dniem zadumy i refleksji, gdy odwiedzaliśmy groby bliskich zmarłych, dając im naszą modlitwę i obecność. Po wizycie na grobach, jak co roku, pojechaliśmy na Jasną Górę. Uczestnicząc w Mszy Świętej, zawierzaliśmy swoje sprawy Maryi, odnajdując spokój i siłę na nadchodzące dni. 

Pogoda dopisywała – złota jesień jeszcze raz się do nas uśmiechnęła, a my wędrowaliśmy parkowymi alejkami przy Jasnej Górze. Leoś zaliczył nawet zabawę na placu zabaw. 

Odkryciem listopadowym był dla nas sklep z zabawkami. Lubię odwiedziny w stacjonarnych  sklepach z zabawkami. W tym  czekały na nas wyselekcjonowane, wartościowe skarby – drewniane, kreatywne i pełne uroku zabawki. Wybraliśmy takie, które ćwiczą paluszki, logiczne myślenie i matematykę :)

Poranki nie zawsze dawały się wykorzystać na twórczy czas razem, ale nadrabialiśmy to popołudniami w domowym zaciszu. Listopad przyniósł do naszego domu światło – ciepłe blaski lampek, świeczników i świec, które otulały nasz czas wspólną atmosferą. Sami zrobiliśmy świecznik ze słoika oraz produkowaliśmy świece do wieńca adwentowego.

A w kuchni... działo się wiele. Zmieniająca się aura za oknem pobudzała apetyt, szczególnie dorastających chłopców. Nasz stół wypełniały sycące potrawy: domowa pizza, lazania, klopsiki, gulasze, pieczone warzywa i dania makaronowe. Nie zabrakło słodkich wypieków jak  zebra, ptysie z kremem, biszkopt z kajmakiem i słonecznikiem, ciasteczka misie i cynamonowe bułeczki.

Całkiem spontanicznie udało mi się umówić z koleżanką na wspólne wyjście z dziećmi do bawialni w niedzielne popołudnie. Wypiliśmy przepyszną zimową herbatę i zjedliśmy tiramisu w słoiczkach które dzieciom bardzo posmakowało.

Umówiłam się także z koleżanką na pyszną kolację. Udało nam się porozmawiać i miło spędzić czas.

Z okazji  Święta Niepodległości 11 listopada zorganizowaliśmy w pracy wieczornicę patriotyczną – wspólny czas refleksji, radości z wolności i pokoleniowych rozmów o wartościach. Poranki z Leosiem przepełnione były wspólnym śpiewem i nauką patriotycznych piosenek.

W połowie miesiąca pojechałam do Krakowa z kobietami z grupy Serce Kecharitomene na wyjątkowe Spotkanie Kobiet. Ten czas głębokich rozmów, modlitwy i dzielenia się sobą stał się dla mnie źródłem duchowej siły. W tym miesiącu wspólnie z mężem uczestniczyliśmy też w formacyjnym spotkaniu małżeńskim w Ruchu Duchowości Małżeńskiej Equipes Notre Dame . Jest to bezcenny moment wzrostu dla nas jako pary i zwieńczenie całomiesięcznej pracy nad naszą relacją.

Listopad obdarzył nas jeszcze jedną radością – pierwszym śniegiem! Wyciągnęliśmy stare, drewniane sanki i korzystając z aury poszłam do pracy ciągnąc po śniegu sanki z Leosiem, który cieszył się przeogromnie. W pracy również długo nie zwlekając wybraliśmy się na śnieżne zabawy.

Świętowaliśmy Dzień Pluszowego Misia razem z gromadą naszych misiów. Zrobiliśmy im piknik, podobnie jak to robiłam ze starszymi chłopakami, gdy byli mali. Leosiowi bardzo spodobał się ten pomysł, a ponieważ bardzo lubi zdjęcia - zarówno robić, jak i pozować, była również mini sesja zdjęciowa z misiami.

Miesiąc zakończyliśmy początkiem Adwentu i pierwszymi roratami. Pierwsza niedziela Adwentu miała dla nas szczególny smak – właśnie wyjęłam ciasto z piekarnika, nakryłam do stołu dla naszej piątki, gdy zadzwoniła moja siostra i z synkiem dołączyli do naszego rodzinnego czasu. Wspólnie odpaliliśmy pierwszą świecę na naszym wieńcu. Zdjęcia znów pobierane z kilku źródeł więc zupełnie wymieszane, ale wiem, że gdybym się zabrała za ich chronologiczne ułożenie pisząc wpis na telefonie, pewnie do marca bym go nie opublikowała. Także z góry Was przepraszam, za ten chaos.

                                     














































































Mimo codziennych trudów – chorób, zmęczenia i nieuniknionych wyzwań – listopad wypełnił nasz dom radością. Był pełen światła, ciepła i chwil, które choć na pozór zwyczajne, budują fundament naszego rodzinnego życia.

To był piękny listopad. Pełen małych, ukrytych cudów.

Do zobaczenia w grudniowych kadrach :)