piątek, 25 listopada 2016

Dzień Pluszowego Misia


To taki sympatyczny dzień. W domu mamy niewiele pluszaków, ale jest taki jeden jedyny wyjątkowy, ukochany pluszowy miś Nikusia.


Niepozorny, przywieziony od babci. To był chyba miś, którejś z moich sióstr. Niko go uwielbia, choć już nie jest do niego przywiązany tak jak kiedyś.
Dziś chłopcy mieli przynieść do szkoły swoje misie.
Nikuś oprócz pluszowego misia zabrał także puszkę, wypełnioną kruchymi ciasteczkami, w kształcie misiów.



Przepis na ciasteczka pochodzi z tego przepisu. Zamiast margaryny można dać masło. Ja dodatkowo dosypałam przyprawy do ciasteczek korzennych i mają delikatny aromat.




Przygotowując się do tego dnia wczoraj przekopaliśmy naszą biblioteczkę i okazało się, ze niewiele w niej książek o misiach. Niko stwierdził, że nawet Misia Uszatka nie mamy. Koniecznie musimy to nadrobić.









Dwie z naszych książek, to książki świąteczne, ale jest także książka o niezwykłym misiu, który był świadkiem bardzo trudnych i okrutnych wydarzeń, jakimi była II wojna światowa.
Autor książki Tomi Ungerer jest laureatem nagrody zwanej Noblem literatury dziecięcej (Hans Christian Andersen Award, 1998) 
Wzruszająca historia życia dwóch przyjaciół, opowiedziana przez pluszowego niedźwiadka.
Książka u nas na półce od dłuższego czasu, ale ze względu na wrażliwość Nikusia, wcześniej czytałam ją tylko z Dominikiem.
Książka skłania do rozmów, o wojnie, śmierci, holocauście. Książka trochę smutna, ale zarazem ważna i dająca nadzieję.

Książka "Otto" dostępna tutaj

Autor: Tomi Ungerer

Wydawnictwo: FORMAT




My świętujemy ten dzień właściwie odkąd Dominik był malutki. Wtedy założyłam sobie swoją skrzynkę pocztową na wp i wymyśliłam sobie login Mammamisia. Tutaj na blogu też długo pisałam jako Mammamisia. Podobnie jak Nikuś bardzo lubię misie i z sentymentem wracam do zdjęć z tego wpisu. 


Teraz już te moje Misie podrosły mi trochę :)
A Wy świętujecie z dzieciakami ten dzień?
Jeśli macie ochotę poznać więcej książeczek o misiach to polecam Wam ten wpis ma blogu Maki w Giverny. Znalazłam tam co najmniej 5 książek o misiach, które chciałabym mieć w naszej biblioteczce ;)
Może za rok zdjęcie z "misiową" kolekcją książkową, będzie zawierało więcej tytułów.

czwartek, 24 listopada 2016

Angielski na warsztacie: Shapes Snap

Dużo o książkach ostatnio na blogu, dlatego dziś będzie o fantastycznej grze, którą trzymamy zawsze pod ręką, a dokładniej to na półeczce pod ławą. Kiedy Dominik odrabia lekcje i przygotowuje się do sprawdzianów my z Nikusiem mamy czas na czytanie, granie, czy właśnie taką naukę przez zabawę. Najprzyjemniejsze z tych rzeczy jest granie. Najbardziej lubimy Dooble, a od wakacji uwielbiamy grać w Snap.


Do czasu warsztatów z Sylwią w naszej szkole nie znałam tej gdy. Bardzo mi się spodobała i wiedziałam, że dzieciakom również się spodoba.
Małe pudełeczko, a w nim 48 kart, z obrazkami kształtów.





Gra polega na tym, że rozdajemy karty pomiędzy graczy. Każdy po kolei kładzie kartę na środek. Jeśli karta się powtórzy, osoba, która pierwsza zauważy podwójne karty krzyczy SNAP! i ta osoba zabiera stosik dla siebie, a następnie kładzie jedną kartę na środek. Gra toczy się dalej. Wygrywa gracz, który zgarnie wszystkie karty.





My ucząc się kształtów po angielsku, podczas kładzenia karty mówiliśmy głośno nazwę kształtu, aby utrwalić sobie słówka. Później gdy gra nabierała tempa często o tym zapominaliśmy.
Gra jest bardzo emocjonująca i po każdej turze chce się zagrać znowu.
Karty są o tyle fajne, że można je również wykorzystać do gry memory.
Bardzo podobają mi się też inne gry z serii Snap, z wydawnictwa Usborne. Na profilu Sylwii można znaleźć piękne snapy świąteczne i tematyczne.
Polecam Wam serdecznie!

wtorek, 22 listopada 2016

Trendy i owędy, czyli nie wiedzieliście o modzie, a chcielibyście wiedzieć


Nigdy się jakoś szczególnie modą nie interesowałam. Do niedawna nie miałam pojęcia co to jest krynolina. Przy dzieciach jednak człowiek wiele się uczy i chce się poszerzać swoje horyzonty.
Czytając jedną z ostatnich książek przenosiliśmy się do XVIII wieku. W książce wspomniane były opisy strojów bohaterów, mimo to chciałam jeszcze chłopcom pokazać, która część garderoby nosi taką lub taką nazwę. Książka "Trendy i owędy, czyli nie wiedzieliście o modzie, a chcielibyście wiedzieć" okazała się idealną propozycją zarówno dla mnie, jak i dla dzieciaków.
Pięknie zilustrowana przez Agatę Raczyńską historia mody i ubioru. od starożytności po czasy współczesne.



"Moda nie ma swojej ojczyzny. Każda kultura wyróżnia się charakterystycznymi strojami i zwyczajami związanymi w ich noszeniem, a same kultury od zawsze przenikały się i mieszały"




"Moda umożliwia wyrażanie siebie. Wiemy wprawdzie, że nie szata zdobi człowieka, ale naszym ubraniem możemy bardzo wiele zakomunikować o sobie... Moda jest związana i ze sztuką, i z życiem"




Chłopcy byli bardzo zainteresowani jak ubierał się Aleksander Fredro i jak wyglądały te pończochy, które nosili w tamtych czasach panowie.
Wszystko wydało im się bardzo ciekawe, tym bardziej, że nie mieli pojęcia, że kiedyś ubierano się inaczej.






W książce oprócz przykładowych strojów z danej epoki, znajdziemy również najsłynniejszych projektantów oraz osoby związane z modą.



Są też fryzury i dodatki.


 Na końcu książki krótkie kalendarium, czyli jak zmieniała się moda.



Moje zachwyty nad książką nie mają końca. Nabrałam wielkiej ochoty na lepsze poznanie świata mody.


"Trendy i owędy, czyli czego nie wiedzieliście o modzie, a chcielibyście wiedzieć" - tutaj
Autorki: Alicja Budzyńska, Katarzyna Olech-Michałowska
Ilustracje: Agata Raczyńska
Wydawnictwo: EGMONT

Angielski na warsztacie: Colours


Za każdym razem gdy przygotowujemy się do jakiegoś sprawdzianu, przekopuję naszą biblioteczkę, w poszukiwaniu tematycznych książek. Jest u nas taka półka, na której znajdują się tylko książki do angielskiego. Bardzo lubię sięgać po książki z tej półki. Dużo maili po ostatnim wpisie z książkami Usborne. Cieszy mnie bardzo Wasze zainteresowanie, bo książki są naprawdę super.
Dziś będzie o kolejnych, tym razem o kolorach.
Pierwszą, o której dziś napiszę wybrałam trochę dla siebie ;) bo bardzo, bardzo mi się spodobała i zamówiłam ją od razu, jak tylko Sylwia pokazała ja na Fb.
Wiecie ja uwielbiam kolory, a poznać kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt odmian jednego koloru, to fajna sprawa.
Big Book of Colours, to książka, która mnie zachwyciła. Przepiękne ilustracje i dodatkowe gadżety w środku.



W książce znajduje się obrotowe koło, którym można zakręcić, a na okręgach znajdują się barwy podstawowe i pochodne.






Jest mieszanie kolorów, na pięknej palecie :)


A na końcu niespodzianka. Foliowa wkładka i dwie strony  kolorowymi rysunkami. Po przyłożeniu folii zmienia się kolor np. pomarańczy z różowego, na pomarańczowy, a na drzewku pojawiają się liście.



Książka jest dużego formatu.
Fajnie, że te książki mogą służyć nie tylko do nauki, ale także do zabawy, a taka nauka przez zabawę to sama przyjemność.
Kolejna książka o kolorach to Lift-the-flap Colours, z naszymi ulubionymi okienkami.


Okienek i zabawy przy książce jest mnóstwo. nawet dzieci, które już znają kolory po angielsku będą się fajnie bawić.


Są zadania i pytania, na które trzeba odpowiedzieć.


Zabawa w szukanie i odgadywanie kolorów przedmiotów, owadów i zwierząt.



Odgadywanie i dopasowywanie.




Jest też mieszanie kolorów :)






Mój zachwyt nad tymi książkami nie ma końca i w najbliższym czasie będzie się więcej tego typu wpisów pojawiało, bo nasze życie ostatnio kręci się głównie wokół edukacji ;)
Podaję adres mailowy do Sywlii; SylwiasEnglishBooks@gmail.com , a tutaj namiar na profil facebookowy.

Pozdrawiam Was ciepło!