środa, 29 stycznia 2014
Kropelka różu
Wczorajsze moje plany sprzątaniowe zbytnio się nie powiodły, ale udało mi się rozebrać choinkę, która w tym roku, z racji, że po raz pierwszy sztuczna stała ubrana aż do wczoraj.
W kuchni pochowałam część czerwonych skorup i zmieniłam zasłonki. Od razu zrobiło się jaśniej.
Zamiast czerwieni zaczynają dominować pastele, a w roli główniej róż.
Dziś tylko kilka zdjęć z kuchni.
Różówych skorup mam chyba najwięcej. Mimo, że moja kuchnia kojaży się z czerwienią to różu w niej jest też dużo. Uwielbiam pastele, a różowy to zaraz po czerwonym mój ulubiony kolor.
Uwielbiam kolorowe ściereczki i fartuszki. To moje ulubione kuchenne tekstylia.
Dobrego dnia Wam życzę!
wtorek, 28 stycznia 2014
Ciasteczka czekoladowe Nigelli
Półmetek ferii za nami. Mamy śnieg i idealną pogodę na sanki. Zdrowie dzięki Bogu nam dopisuje i możemy korzystać z uroków zimy. Wczoraj u chłopców była koleżanka i upiekłam ciasteczka czekoladowe. To zdecydowanie ulubione ciasteczka moich dzieci i nasze zresztą również.
Zapach w kuchni niesamowity.
Nikuś w kuchni podkradał mi ciasteczka gdy robiłam im zdjęcia i powiedział: "Może zostawimy te ciasteczka dla Mikołaja?" Powiedziałąm mu, że mikołaj przyjdzie dopiero za rok, a on na to "ale może jak poczuje ten zapach, to się skusi i przyjdzie do nas dzisiaj?"
Zapach rzeczywiście jest kuszący:)
Przepis już kiedyś podawałam ale na wszelki wypadek podam jeszcze raz.
Ciasteczka czekoladowe Nigelli
250 gram miękkiego masła
150 gram miałkiego cukru
40 gram kakao w proszku
300 gram mąki
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Utrzyj masło z cukrem, dodaj kakao i mąkę wymieszaną z sodą i proszkiem do pieczenia.
Ciasto jest dość lepkie. Z ciasto formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego i rozpłaszczamy delikatnie. Na blaszce trzeba zachować odstępy bo ciastka wyrastają i delikatnie pękają.
Piec w rozgrzanym piekarniku do 180 stopni każdą partię ok 15 minut. Zanim zdejmiemy je z blaszki odczekać chwilkę bo są miękkie.
W przepisie jest podane, że można zrobić polewę i udekorować kolorową posypką.
My zrobiliśmy bez posypki. Same smakują najlepiej.
Ciasteczka zawsze zagniatam ręcznie ale teraz jak mam pomocnika to korzystam z niego jak mogę i kiedy mogę:)
Ciateczka dla nas najlepiej smakują z mlekiem lub gorącą czekoladą taką z pianką.
Dzisiaj mamy zaplanowane na popołudnie porządki i prasowanie. Może uda się rozebrać choinkę bo u nas jeszcze stoi. Część ozdób już pozdejmowana, a resztą zajmiemy się dzisiaj.
Dobrego dnia Wam życzę!
Zapach w kuchni niesamowity.
Nikuś w kuchni podkradał mi ciasteczka gdy robiłam im zdjęcia i powiedział: "Może zostawimy te ciasteczka dla Mikołaja?" Powiedziałąm mu, że mikołaj przyjdzie dopiero za rok, a on na to "ale może jak poczuje ten zapach, to się skusi i przyjdzie do nas dzisiaj?"
Zapach rzeczywiście jest kuszący:)
Przepis już kiedyś podawałam ale na wszelki wypadek podam jeszcze raz.
Ciasteczka czekoladowe Nigelli
250 gram miękkiego masła
150 gram miałkiego cukru
40 gram kakao w proszku
300 gram mąki
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Utrzyj masło z cukrem, dodaj kakao i mąkę wymieszaną z sodą i proszkiem do pieczenia.
Ciasto jest dość lepkie. Z ciasto formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego i rozpłaszczamy delikatnie. Na blaszce trzeba zachować odstępy bo ciastka wyrastają i delikatnie pękają.
Piec w rozgrzanym piekarniku do 180 stopni każdą partię ok 15 minut. Zanim zdejmiemy je z blaszki odczekać chwilkę bo są miękkie.
W przepisie jest podane, że można zrobić polewę i udekorować kolorową posypką.
My zrobiliśmy bez posypki. Same smakują najlepiej.
Ciasteczka zawsze zagniatam ręcznie ale teraz jak mam pomocnika to korzystam z niego jak mogę i kiedy mogę:)
Ciateczka dla nas najlepiej smakują z mlekiem lub gorącą czekoladą taką z pianką.
Dzisiaj mamy zaplanowane na popołudnie porządki i prasowanie. Może uda się rozebrać choinkę bo u nas jeszcze stoi. Część ozdób już pozdejmowana, a resztą zajmiemy się dzisiaj.
Dobrego dnia Wam życzę!
czwartek, 23 stycznia 2014
Matematyka ze sznurka i guzika
Mamy teraz ferie i wolne od nauki i odrabiania lekcji. Ferie to czas odpoczynku i zabawy, ale nikt nie powiedział, że nie można się bawić ucząc. My bawimy się zwłaszcza matematyką. Chciałam dziś polecić Wam fajną książkę "Matematyka ze sznurka i guzika".
Do nauki i zabawy potrzebne są przedmioty, które mamy w domu czyli różnej pojemności naczynia, sznurki, sznurówki, guziki czy nawet buty.
Książka zawiera różne pomysły na zabawy w liczenie, układanie, mierzenie, dopasowywanie.
Najfajniejsze zabawa była w liczenie guzików.
Można je było dodawać, odejmowaś, dobierać w pary i dopasowywać. Powstawały zbiory guzików w różnych kształtach i kolorach.
Fajnym pomysłem było układanie klocków według wzoru. My układaliśmy też figury tekturowe.
Książka zachęca do zabawy matematyką i chłopcy często po nią sięgają. My liczyliśmy nie tylko guziki, ale także kredki, krążki i inne przedmioty.
Polecam!!!
Książkę "Matematyka ze sznurka i guzika" można kupić tutaj
tekst: Kristin Dahl
ilustracje: Mati Lepp
wiek 3+
19,5 x 24,5 cm
twarda oprawa
44 stron
Wydawnictwo: ZAKAMARKI
środa, 22 stycznia 2014
Rolada z bitą śmietaną
Za chwilkę wychodzimy, ale chciałam na szybko podzielić się z Wami przepisem na roladę z bitą śmietaną.
Rolada z bitą śmietaną
4 jaja
100 gram mąki pszennej tortowej przesianej
110 gram cukru pudru
można dać szczyptę proszku do pieczenia ja dałam tylko de tej wersji z kakao.
Białka ubić na sztywno, dodać żółtka, cukier, a na końcu powoli wmieszać mąkę. Ciasto przelać na blachę tą dużą płaską od piekarnika, wyłożona papierem do pieczenia. Piec w rozgrzanym do 180 stopni piekarniku przez około 12 minut. Aż się delikatnie zarumieni.
Przygotować czystą bawełnianą ściereczkę.
Ciasto po upieczeniu wyjąć z piekarnika i położyć na ściereczce. Razem z nią zwinąć ciasto w rulon.
Gdy ciasto będzie wystudzone ubić śmietanę 30% można dodać do niej serek mascarpone i w zależności od upodobań 1-2 łyżki cukru pudru. Z jednego serka mascarpone i jednego kubeczka 200ml wystarczy nam kremu na 2 rolady. Piecze się je bardzo szybko, a znikają jeszcze szybciej, dlatego dobrze zrobić od razu 2.
Drugą robię tak samo tyle, że mąkę mieszam z 2 czubatymi łyżkami kakao.
Przed podaniem ciasto schłodzić w lodówce.
Tego ciasta biszkoptowego używam również do innych wypieków i zazwyczaj mi wychodzi.
Roladę przekładam również czekoladowym kremem maślanym i robię ciasto, które w moim rodzinnym domu było na wigilię tzw. gałąź wigilijna. Można dać krem budyniowy.
Mam tyle pomysłó na posty i książek do zrecenzjowania, że nie wiem kiedy to zrobię. Ferie zaczęły nam się bardzo spokojnie, a wczoraj nabrały tempa i prawie każdy dzień mamy zaplanowany.
W miarę możliwości postaram się pisać posty, odpowiadać na komentarze i maile. Serdecznie Was pozdrawiam, a tym co tak jak my mają ferię, życzę fantastycznie spędzonego czasu!
Rolada z bitą śmietaną
4 jaja
100 gram mąki pszennej tortowej przesianej
110 gram cukru pudru
można dać szczyptę proszku do pieczenia ja dałam tylko de tej wersji z kakao.
Białka ubić na sztywno, dodać żółtka, cukier, a na końcu powoli wmieszać mąkę. Ciasto przelać na blachę tą dużą płaską od piekarnika, wyłożona papierem do pieczenia. Piec w rozgrzanym do 180 stopni piekarniku przez około 12 minut. Aż się delikatnie zarumieni.
Przygotować czystą bawełnianą ściereczkę.
Ciasto po upieczeniu wyjąć z piekarnika i położyć na ściereczce. Razem z nią zwinąć ciasto w rulon.
Gdy ciasto będzie wystudzone ubić śmietanę 30% można dodać do niej serek mascarpone i w zależności od upodobań 1-2 łyżki cukru pudru. Z jednego serka mascarpone i jednego kubeczka 200ml wystarczy nam kremu na 2 rolady. Piecze się je bardzo szybko, a znikają jeszcze szybciej, dlatego dobrze zrobić od razu 2.
Drugą robię tak samo tyle, że mąkę mieszam z 2 czubatymi łyżkami kakao.
Przed podaniem ciasto schłodzić w lodówce.
Tego ciasta biszkoptowego używam również do innych wypieków i zazwyczaj mi wychodzi.
Roladę przekładam również czekoladowym kremem maślanym i robię ciasto, które w moim rodzinnym domu było na wigilię tzw. gałąź wigilijna. Można dać krem budyniowy.
Mam tyle pomysłó na posty i książek do zrecenzjowania, że nie wiem kiedy to zrobię. Ferie zaczęły nam się bardzo spokojnie, a wczoraj nabrały tempa i prawie każdy dzień mamy zaplanowany.
W miarę możliwości postaram się pisać posty, odpowiadać na komentarze i maile. Serdecznie Was pozdrawiam, a tym co tak jak my mają ferię, życzę fantastycznie spędzonego czasu!
poniedziałek, 20 stycznia 2014
Czerwony karmelek
W czwartek przyszła moja wyczekana nagroda. Ileż emocji było podczas rozpakowywania. Kurier przyjechał pod wieczór. Piątek mieliśmy bardzo intensywny, dlatego pierwsze pieczenie z użyciem miksera było w sobotę.
W domu mamy teraz etap ślimaków pod wpływem bajki Turbo, dlatego powstała rolada, a właściwie rolady. Jedna biała z bitą śmietaną, a druga kakaowa z bitą śmietaną i malinami, a połowę zrobiłam z kremem czekoladowym.
Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć ten sprzęt "na żywo".
Działaniem miksera jestem zachwycona. Jeszcze nigdy nie miałam tak sztywno ubitej piany z białek. Zawsze brakowało mi do tego cierpliwości.
Kolor mogłam wybrać sama. Było do wyboru kilka podstawowych - czarny, biały, czerwony, szary, niebieski. Gdybym sama kupowała ten sprzęt wybrałabym właśnie czerwony lub różowy, ale nie było różowego do wyboru jako nagroda, dlatego wybrałam w moim ulubionym kolorze czerwonym. Jestem bardzo zadowolona z tej decyzji. Kolor jest karmelkowy i będzie mi przypominał te wyjątkowe święta.
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za Wasze szczere komentarze pod poprzednim postem.
W domu mamy teraz etap ślimaków pod wpływem bajki Turbo, dlatego powstała rolada, a właściwie rolady. Jedna biała z bitą śmietaną, a druga kakaowa z bitą śmietaną i malinami, a połowę zrobiłam z kremem czekoladowym.
Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć ten sprzęt "na żywo".
Działaniem miksera jestem zachwycona. Jeszcze nigdy nie miałam tak sztywno ubitej piany z białek. Zawsze brakowało mi do tego cierpliwości.
Kolor mogłam wybrać sama. Było do wyboru kilka podstawowych - czarny, biały, czerwony, szary, niebieski. Gdybym sama kupowała ten sprzęt wybrałabym właśnie czerwony lub różowy, ale nie było różowego do wyboru jako nagroda, dlatego wybrałam w moim ulubionym kolorze czerwonym. Jestem bardzo zadowolona z tej decyzji. Kolor jest karmelkowy i będzie mi przypominał te wyjątkowe święta.
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za Wasze szczere komentarze pod poprzednim postem.
czwartek, 16 stycznia 2014
Zawód - MAMA
Wczoraj z ciekawości zadałam Wam pytanie w jakim zawodzie mnie widzicie. Pewnie bym o tym nie pisała, ale jest to jedno z najczęściej zadawanych pytań w mailach. Czasem przeglądając Wasze blogi sama się zastanawiam w jakim zawodzie pracujecie lub jeśli jesteście z dziećmi w domu to z wykonywania jakiego zawodu zrezygnowałyście.
Moje dzieci co chwilę zmieniają zdanie co do tego jaki zawód chcą wykonywać. Nikuś już marzył o tym aby być strażakiem, później budowlańcem, cukiernikiem i listonoszem aż wymyślił sobie, że zostanie cukrowym listonoszem. Wymyśliliśmy bajkę o cukrowym listonoszu i bardzo mu się podoba. Często podsuwa mi pomysły na torty, smakowite babeczki czy nowe smaki lodów.
Dominiś marzył o byciu policjatem, projektantem, budowlańcem ale obaj zawsze na pierwszym miejscu mówią, że chcą zostać tatą. Ostatnio nawet między sobą rozmawiają ile będa mieli dzieci, opowiadają sobie o tym, że będa się odwiedzać, kupować prezenty na Mikołaja swoim dzieciom. Wymyślają jakie dadzą imiona swoim dzieciom. Nikuś powiedział, że będzie miał trzech synów, ale jak urodzi się dziewczynka to też może być i zdradził mi w tajemnicy jak będzie miała na imię. Byłam w szoku i trudno mi było powstrzymać się od śmiechu.
Chłopcy pytają mnie czy jak już zostanę babcią to czy będę odwiedzać swoje wnuki i piec im takie smakołyki jak dla nich piekę. Wzruszyłam się i cieszę się na samą myśl o tym, że kiedyś może zostanę babcią.
Póki co ogromnie się cieszę, że jestem mamą. Ja nie miałam takich wymarzonych zawodów jako dziecko, ale marzyłam o tym, żeby zostać kiedyś mamą. Dzięki Bogu to się spełniło. Lubiłam bawić się w szkołę, bibliotekę, sklep ale moja ulubiona to lalkami i w domek. Mieszkałam na jednym podwórku z moją kuzynką Agnieszką rok starszą ode mnie. Na przeciwko mieszkała Kasia, a dwa domy Madzia. Z drugiej strony ulicy Ela. Wszystkie byłyśmy w podobnym wieku. Naszą ulubioną zabawą było urządzanie na podwórku swoich domków i zabawa w dom i lalkami. Całą zimę w piwnicy gromadziłam tzw przydasie (stare łyżki, opakowania po serkach, margarynie, małę słoiczki po przecierze pomidorowym itp), które wiosną gdy tylko stopniał śniegi pogoda była znośna wyciągałyśmy na dwór i urządzałyśmy swoje domki. Gotowałyśmy zupki, piekłyśmy ciasta, do których podbierałyśmy z domu mąkę i inne sypkie produkty, chodziłyśmy na zakupy, a w niedzielę do Kościoła, który znajdował się kilkadziesiąt metrów od naszego domu. Obowiązkowa była ładna sukienka i buty na obcasie pożyczone od mamy. W sklepie płaciłyśmy liśćmi. Urządzałyśmy kwiaciarnie, a podczas deszczowych dni bawiłyśmy się w biuro, bibliotekę, szkołę. Potrafiłyśmy się tak bawić od rana do wieczora. Nie pamiętam jednak, żebym miała jakiś wymarzony zawód.
A to ja narysowana ostatnio przez Nikusia.
O przyszłym zawodzie zaczęłam myśleć dopiero w liceum. Mój dyrektor, z którego rodzinką do dziś się przyjaźnimy widział mnie w roli nauczycielki przedszkola lub wczesnoszkolnej. Ja nie czułam się na siłach. Ograniczał mnie mój antytalent do śpiewania i występowania na forum. Już oczami wyobraźni widziałam jak stoję przed gromadką dzieci i nie wiem jak je zająć, jak ich nauczyć piosenki itd. Nie wierzyłam we własne siły, ale też nie czułam, żeby to było moje powołanie.
To czym się interesowałam to była kosmetyka. Uwielbiałam malować paznokcie. Ciągle wymyślałam jakieś kolorowe wzorki. W szkole starałam się chować paznokcie, żeby nie rzucały się w oczy. Nie nosiłam makijażu, ale paznokcie lubiłam mieć pomalowane.
Byłam konsultantką i zajmowałam się rozprowadzaniem kosmetyków, których sama posiadałam ogromne ilości.
Zbierałam od mojej chrzestnej i sąsiadki już przeczytane gazety i wycinałam z nich nowości kosmetyczne, rady pielęgnacyjne itd. Założyłam sobie segregator do którego te wszystkie wycinki wklejałam.
Od trzeciej klasy liceum wiedziałam już na jakie studia chcę iść i oprócz wiedzy jaką zdobywałam w liceum podczas przygotowania do matury uczyłam się studiując Biochemię Harpera czy dostępne na rynku gazety Kosmetyczne.
Zdecydowałam się iść na Pedagogikę Zdrowia -Kosmetologię po czym szybko się okazało, że studia nie spełnią moich oczekiwań bo są bardzo teoretyczne i bardzo pedagogiczne. Mimo to dawały mi dużo radości, a wiedza pedagogiczna, którą na nich zdobyłam przydaje mi się w wychowaniu dzieci bo mieliśmy wspaniałą Panią Profesor, która przekazywała nam ją nie tylko pod kątem nauczania, ale także wychowania dzieci.
Polecam książkę Rewolucja w uczeniu, którą ona nam poleciła i do dziś do niej zaglądam.
Najbardziej na studiach zaciekawiła mnie dermatologia i to jej się poświęciłam. Sama mam problemy dermatologiczne i alergiczne więc w tych zajęciach uczestniczyłam bardzo chętnie. Nieskromnie się pochwalę, że pracę napisałam na 6. Zagłębianie wiedzy na temat chorób skóry co dla niektórych było obrzydzeniem, mnie pasjonowało.
Po ukończeniu studiów stwierdziłam, że praktycznej wiedzy nauczyły mnie one tyle co nic i zrobiłam sobie roczny kurs kosmetyczny, który w połączeniu z wszystkimi szkoleniami jakie przeszłam przygotował mnie do pracy w zawodzie. Jednocześnie zgłosiłam się jako pomoc w gabinecie kosmetycznym, gdzie utwierdziłam się w tym, że to jet to co chcę robić.
Skończyłam kursy i chciało mi się jeszcze uczyć, dlatego postanowiłam zrobić sobie dodatkowo studium kosmetyczne. Podczas rozmowy z Panią dyrektor stwierdziła ona, że z takim wykształceniem to ona mnie chętnie przyjmie ale jako nauczyciela Kosmetologii w studium kosmetycznym. I tak zaczęła się moja przygoda z edukowaniem innych.
Swoje studium i tak skończyłam już jako mama Dominisia mimo, iz wiedziałam, że do pracy prędko nie wrócę.
Praca pedagoga owszem podobała mi się bardzo. Na początku dziwnie było uczyć niektóre kobiety starsze od siebie. Przełamałam swój wstyd, na szczęście śpiewać przed słuchaczkami nie musiałam. Jednak w pracy kosmetyczki czułam się najlepiej.
Odkryłam to najbardziej wtedy, gdy miałam okazję przeprowadzić samodzielnie swój pierwszy zabieg kosmetyczny na klientce, która była z mojej pracy bardzo zadowolona.
Gdy przyjeżdżałam na weekendy do domu robiłam henny, pazokcie, pedicure, makijaże na imprezy i bardzo to lubiłam.
Lubię to robić i lubiłam swoją pracę, ale "siedzienie" w domu z dziećmi wolę 100 razy bardziej.
Kto wie, może kiedyś wróce do zawodu, ale teraz kosmetyka zbytnio mnie nie interesuje. W mojej kosmetyczce nie ma już miliona kosmetyków. Kiedy zaczęłam zgłębiać ich skład na zajęciach z chemii surowców kosmetycznych po kolei zaczęłam je eliminować. Moja rozleniwiona od kremów skóra sama zaczęła pracować i nie potrzebuje już tych wielu mazideł.
Ja mówi przysłowie "szewc bez butów chodzi", ze mną jest podobnie. Paznokci nie maluję tak często, mam nietolerancję na wiele kosmetyków i jedyne czego używam do twarzy to kredki, tuszu i błyszczyku i to czasami, a krem i podkład sporadycznie. Po 30 postanowiłam poszerzyć swoje zasoby kosmetyczne, ale jakoś tak to się odwleka. Może na wiosnę:)
Praca sprawiała mi wiele radości. Miałam szansę pracować w profesjonalnym gabinecie kosmetyki estetycznej, ale nie wyobrażam sobie tego wogóle.
Pytacie dlaczego nie pracuję?
Zawsze chciałam być z dziećmi w domu i to mi sprawia ogromną radość. Dziaisaj była u nas gromadka dzieci - koledzy ze szkoły i przedszkola oraz jedna koleżanka. Skradali się, bawili, śmiali, pomagali szykować gorącą czekoladę, kakao i naleśniki. Cieszę się, że mam czas na to aby być z nimi ispędzać wspólnie czas, obserwować ich. Cieszę się, że mogę zawozić i przywozić dzieci do szkoły. Usłyszeć po wyjściu z sali ich wrażenia i świeże relacje. Cieszę się, że mogę im uszykować ciepły obiad, który czeka po powrocie i upiec jakiś deser.
Zawsze przydałaby się dodatkowa pensja. Wydatki były, są i będą, ale zawsze można z czegoś zrezygnować. Nie muszę mieć nowych mebli, modnych ciuchów. Pierwszy wyjazd nad morze tyle czekał i jeszcze poczeka, ale dzieci nie będą czekać. Z każdym dniem są coraz większe. Każdego dnia zdobywają nowe umiejętności i cieszę się, że jestem z nimi.
Każdy wybiera swoją drogę. Nie umiem Wam doradzać co zrobić. Niektórzy spełniają się w pracy, a po niej są najlepszymi mamami pod słońcem dla swoich dzieci. Inne mamy siedzą cały dzień w domu i już nie mogą wytrzymać mówią, że chętnie by poszły do pracy nawet za darmo byle by tylko wyrwać się z domu. Niektórzy nie mają wyjścia muszą pracować. Znam też Supermamy, które potrafią wszystko pogodzić i czują się szczęśliwe. Nikogo nie oceniam. Jeśli miałabym jeszcze raz wybierać wybrałabym to samo.
Dziękuję Wam za te maile. Mam nadzieję, że zaspokoiłam Waszą ciekawość :). Odpowiedź z księgową mnie zaskoczyła. Z bibliotekarką nie bo i takie pytania w mailach się zdarzały czy pracuję w bibliotece. W sumie kiedyś może fajnie by było:)
Sama jestem ciekawa co Wy robicie i jak macie ochotę się podzielić to zapraszam:)
Pozdrawiam Was serdecznie!
A na koniec piosenka, którą bardzo lubię i polecam.
Moje dzieci co chwilę zmieniają zdanie co do tego jaki zawód chcą wykonywać. Nikuś już marzył o tym aby być strażakiem, później budowlańcem, cukiernikiem i listonoszem aż wymyślił sobie, że zostanie cukrowym listonoszem. Wymyśliliśmy bajkę o cukrowym listonoszu i bardzo mu się podoba. Często podsuwa mi pomysły na torty, smakowite babeczki czy nowe smaki lodów.
Dominiś marzył o byciu policjatem, projektantem, budowlańcem ale obaj zawsze na pierwszym miejscu mówią, że chcą zostać tatą. Ostatnio nawet między sobą rozmawiają ile będa mieli dzieci, opowiadają sobie o tym, że będa się odwiedzać, kupować prezenty na Mikołaja swoim dzieciom. Wymyślają jakie dadzą imiona swoim dzieciom. Nikuś powiedział, że będzie miał trzech synów, ale jak urodzi się dziewczynka to też może być i zdradził mi w tajemnicy jak będzie miała na imię. Byłam w szoku i trudno mi było powstrzymać się od śmiechu.
Chłopcy pytają mnie czy jak już zostanę babcią to czy będę odwiedzać swoje wnuki i piec im takie smakołyki jak dla nich piekę. Wzruszyłam się i cieszę się na samą myśl o tym, że kiedyś może zostanę babcią.
Póki co ogromnie się cieszę, że jestem mamą. Ja nie miałam takich wymarzonych zawodów jako dziecko, ale marzyłam o tym, żeby zostać kiedyś mamą. Dzięki Bogu to się spełniło. Lubiłam bawić się w szkołę, bibliotekę, sklep ale moja ulubiona to lalkami i w domek. Mieszkałam na jednym podwórku z moją kuzynką Agnieszką rok starszą ode mnie. Na przeciwko mieszkała Kasia, a dwa domy Madzia. Z drugiej strony ulicy Ela. Wszystkie byłyśmy w podobnym wieku. Naszą ulubioną zabawą było urządzanie na podwórku swoich domków i zabawa w dom i lalkami. Całą zimę w piwnicy gromadziłam tzw przydasie (stare łyżki, opakowania po serkach, margarynie, małę słoiczki po przecierze pomidorowym itp), które wiosną gdy tylko stopniał śniegi pogoda była znośna wyciągałyśmy na dwór i urządzałyśmy swoje domki. Gotowałyśmy zupki, piekłyśmy ciasta, do których podbierałyśmy z domu mąkę i inne sypkie produkty, chodziłyśmy na zakupy, a w niedzielę do Kościoła, który znajdował się kilkadziesiąt metrów od naszego domu. Obowiązkowa była ładna sukienka i buty na obcasie pożyczone od mamy. W sklepie płaciłyśmy liśćmi. Urządzałyśmy kwiaciarnie, a podczas deszczowych dni bawiłyśmy się w biuro, bibliotekę, szkołę. Potrafiłyśmy się tak bawić od rana do wieczora. Nie pamiętam jednak, żebym miała jakiś wymarzony zawód.
A to ja narysowana ostatnio przez Nikusia.
O przyszłym zawodzie zaczęłam myśleć dopiero w liceum. Mój dyrektor, z którego rodzinką do dziś się przyjaźnimy widział mnie w roli nauczycielki przedszkola lub wczesnoszkolnej. Ja nie czułam się na siłach. Ograniczał mnie mój antytalent do śpiewania i występowania na forum. Już oczami wyobraźni widziałam jak stoję przed gromadką dzieci i nie wiem jak je zająć, jak ich nauczyć piosenki itd. Nie wierzyłam we własne siły, ale też nie czułam, żeby to było moje powołanie.
To czym się interesowałam to była kosmetyka. Uwielbiałam malować paznokcie. Ciągle wymyślałam jakieś kolorowe wzorki. W szkole starałam się chować paznokcie, żeby nie rzucały się w oczy. Nie nosiłam makijażu, ale paznokcie lubiłam mieć pomalowane.
Byłam konsultantką i zajmowałam się rozprowadzaniem kosmetyków, których sama posiadałam ogromne ilości.
Zbierałam od mojej chrzestnej i sąsiadki już przeczytane gazety i wycinałam z nich nowości kosmetyczne, rady pielęgnacyjne itd. Założyłam sobie segregator do którego te wszystkie wycinki wklejałam.
Od trzeciej klasy liceum wiedziałam już na jakie studia chcę iść i oprócz wiedzy jaką zdobywałam w liceum podczas przygotowania do matury uczyłam się studiując Biochemię Harpera czy dostępne na rynku gazety Kosmetyczne.
Zdecydowałam się iść na Pedagogikę Zdrowia -Kosmetologię po czym szybko się okazało, że studia nie spełnią moich oczekiwań bo są bardzo teoretyczne i bardzo pedagogiczne. Mimo to dawały mi dużo radości, a wiedza pedagogiczna, którą na nich zdobyłam przydaje mi się w wychowaniu dzieci bo mieliśmy wspaniałą Panią Profesor, która przekazywała nam ją nie tylko pod kątem nauczania, ale także wychowania dzieci.
Polecam książkę Rewolucja w uczeniu, którą ona nam poleciła i do dziś do niej zaglądam.
Najbardziej na studiach zaciekawiła mnie dermatologia i to jej się poświęciłam. Sama mam problemy dermatologiczne i alergiczne więc w tych zajęciach uczestniczyłam bardzo chętnie. Nieskromnie się pochwalę, że pracę napisałam na 6. Zagłębianie wiedzy na temat chorób skóry co dla niektórych było obrzydzeniem, mnie pasjonowało.
Po ukończeniu studiów stwierdziłam, że praktycznej wiedzy nauczyły mnie one tyle co nic i zrobiłam sobie roczny kurs kosmetyczny, który w połączeniu z wszystkimi szkoleniami jakie przeszłam przygotował mnie do pracy w zawodzie. Jednocześnie zgłosiłam się jako pomoc w gabinecie kosmetycznym, gdzie utwierdziłam się w tym, że to jet to co chcę robić.
Skończyłam kursy i chciało mi się jeszcze uczyć, dlatego postanowiłam zrobić sobie dodatkowo studium kosmetyczne. Podczas rozmowy z Panią dyrektor stwierdziła ona, że z takim wykształceniem to ona mnie chętnie przyjmie ale jako nauczyciela Kosmetologii w studium kosmetycznym. I tak zaczęła się moja przygoda z edukowaniem innych.
Swoje studium i tak skończyłam już jako mama Dominisia mimo, iz wiedziałam, że do pracy prędko nie wrócę.
Praca pedagoga owszem podobała mi się bardzo. Na początku dziwnie było uczyć niektóre kobiety starsze od siebie. Przełamałam swój wstyd, na szczęście śpiewać przed słuchaczkami nie musiałam. Jednak w pracy kosmetyczki czułam się najlepiej.
Odkryłam to najbardziej wtedy, gdy miałam okazję przeprowadzić samodzielnie swój pierwszy zabieg kosmetyczny na klientce, która była z mojej pracy bardzo zadowolona.
Gdy przyjeżdżałam na weekendy do domu robiłam henny, pazokcie, pedicure, makijaże na imprezy i bardzo to lubiłam.
Lubię to robić i lubiłam swoją pracę, ale "siedzienie" w domu z dziećmi wolę 100 razy bardziej.
Kto wie, może kiedyś wróce do zawodu, ale teraz kosmetyka zbytnio mnie nie interesuje. W mojej kosmetyczce nie ma już miliona kosmetyków. Kiedy zaczęłam zgłębiać ich skład na zajęciach z chemii surowców kosmetycznych po kolei zaczęłam je eliminować. Moja rozleniwiona od kremów skóra sama zaczęła pracować i nie potrzebuje już tych wielu mazideł.
Ja mówi przysłowie "szewc bez butów chodzi", ze mną jest podobnie. Paznokci nie maluję tak często, mam nietolerancję na wiele kosmetyków i jedyne czego używam do twarzy to kredki, tuszu i błyszczyku i to czasami, a krem i podkład sporadycznie. Po 30 postanowiłam poszerzyć swoje zasoby kosmetyczne, ale jakoś tak to się odwleka. Może na wiosnę:)
Praca sprawiała mi wiele radości. Miałam szansę pracować w profesjonalnym gabinecie kosmetyki estetycznej, ale nie wyobrażam sobie tego wogóle.
Pytacie dlaczego nie pracuję?
Zawsze chciałam być z dziećmi w domu i to mi sprawia ogromną radość. Dziaisaj była u nas gromadka dzieci - koledzy ze szkoły i przedszkola oraz jedna koleżanka. Skradali się, bawili, śmiali, pomagali szykować gorącą czekoladę, kakao i naleśniki. Cieszę się, że mam czas na to aby być z nimi ispędzać wspólnie czas, obserwować ich. Cieszę się, że mogę zawozić i przywozić dzieci do szkoły. Usłyszeć po wyjściu z sali ich wrażenia i świeże relacje. Cieszę się, że mogę im uszykować ciepły obiad, który czeka po powrocie i upiec jakiś deser.
Zawsze przydałaby się dodatkowa pensja. Wydatki były, są i będą, ale zawsze można z czegoś zrezygnować. Nie muszę mieć nowych mebli, modnych ciuchów. Pierwszy wyjazd nad morze tyle czekał i jeszcze poczeka, ale dzieci nie będą czekać. Z każdym dniem są coraz większe. Każdego dnia zdobywają nowe umiejętności i cieszę się, że jestem z nimi.
Każdy wybiera swoją drogę. Nie umiem Wam doradzać co zrobić. Niektórzy spełniają się w pracy, a po niej są najlepszymi mamami pod słońcem dla swoich dzieci. Inne mamy siedzą cały dzień w domu i już nie mogą wytrzymać mówią, że chętnie by poszły do pracy nawet za darmo byle by tylko wyrwać się z domu. Niektórzy nie mają wyjścia muszą pracować. Znam też Supermamy, które potrafią wszystko pogodzić i czują się szczęśliwe. Nikogo nie oceniam. Jeśli miałabym jeszcze raz wybierać wybrałabym to samo.
Dziękuję Wam za te maile. Mam nadzieję, że zaspokoiłam Waszą ciekawość :). Odpowiedź z księgową mnie zaskoczyła. Z bibliotekarką nie bo i takie pytania w mailach się zdarzały czy pracuję w bibliotece. W sumie kiedyś może fajnie by było:)
Sama jestem ciekawa co Wy robicie i jak macie ochotę się podzielić to zapraszam:)
Pozdrawiam Was serdecznie!
A na koniec piosenka, którą bardzo lubię i polecam.
środa, 15 stycznia 2014
Cukrowe wianuszki
Witam Was!
Rozleniwiłam się podczas tej blogowej przerwy, a jak to z przerwami bywa, później ciężko wrócić. Przerwa związana była również z chorowaniem po kolei prawie wszystkich członków rodziny. Dziś już jestem w pełni sił i zabieram się do nadrabiania zaległości.
Na początek zdjęcie, które wygrało w konkursie. Pytaliście mnie o to w mailach, a ja sama nie wiedziałam, bo zgłoszeń wysłałam kilka i dopiero nie dawno ukazały się wyniki na stronie.
Na konkurs zrobiłam między innymi takie świąteczne wianuszki, które teraz pięknie prezentują się na choince. Część już po znikała, ale mamy w domu małego podjadacza. Wiem, że niektórzy przechowują udekorowane pierniki na następny rok. U nas to niemożliwe, bo ciasteczka na choince to nie tylko ozdoba, ale i smakołyk, który jest w zasięgu wzroku i ręki :)
Warunkiem konkursu było, że na zdjęciu ma się znajdować co najmniej jedno opakowanie cukru pudru. Miałam z tym nie lada problem bo nie jestem zbyt dobra w robieniu zdjęć. Musiałam nawet sięgnąć po fachową literatrę, którą obdarowała mnie moja kochana sąsiadka na urodziny.
Bazą są kruche maślane ciasteczka polukrowane i ozdobione dekoracjami z cukru. Było z nimi trochę zachodu. Zrobiłam im ponad 120 zdjęć, po to, żeby wysłać jedno. Wysłałam taki kolaż bo nie mogłam się zdecydować.
Oprócz tego wysłałam między innymi takie:
A na koniec chciałam nawiązać do pytania, które zaraz po polecanych książkach i sklepach ze skorupami najczęściej pojawia się w mailach czyli jaki mam zawód?
Wiele z Was pisze do mnie o to czy nie brakuje mi pracy? Czy nie mam dość siedzenia w domu? Czy nie myślę o powrocie do pracy.
Otóż swoją pracę i zawód uwielbiam ale nie myślę o powrocie do niej. Jestem ciekawa jak myślicie Wy o tym jaki jest mój zawód?
Napiszę tylko, że nie jestem przedszkolanką jak wiele z Wam myśli, ani nauczycielką polskiego :) (tym bardziej).
Pytanie do tych co nie wiedzą:)
Pytań w mailach jest mnóstwo. Czasem się śmieję, że dostaję więcej maili niż komentarzy na blogu:)
Dziękuję Wam za to, że zaglądacie i martwicie się nawet wtedy, gdy nie piszę zaledwie 3 dni:)
Dziękuję Wam za zaufanie i sympatię jaką mnie obdarzacie.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Iza
Rozleniwiłam się podczas tej blogowej przerwy, a jak to z przerwami bywa, później ciężko wrócić. Przerwa związana była również z chorowaniem po kolei prawie wszystkich członków rodziny. Dziś już jestem w pełni sił i zabieram się do nadrabiania zaległości.
Na początek zdjęcie, które wygrało w konkursie. Pytaliście mnie o to w mailach, a ja sama nie wiedziałam, bo zgłoszeń wysłałam kilka i dopiero nie dawno ukazały się wyniki na stronie.
Na konkurs zrobiłam między innymi takie świąteczne wianuszki, które teraz pięknie prezentują się na choince. Część już po znikała, ale mamy w domu małego podjadacza. Wiem, że niektórzy przechowują udekorowane pierniki na następny rok. U nas to niemożliwe, bo ciasteczka na choince to nie tylko ozdoba, ale i smakołyk, który jest w zasięgu wzroku i ręki :)
Warunkiem konkursu było, że na zdjęciu ma się znajdować co najmniej jedno opakowanie cukru pudru. Miałam z tym nie lada problem bo nie jestem zbyt dobra w robieniu zdjęć. Musiałam nawet sięgnąć po fachową literatrę, którą obdarowała mnie moja kochana sąsiadka na urodziny.
Bazą są kruche maślane ciasteczka polukrowane i ozdobione dekoracjami z cukru. Było z nimi trochę zachodu. Zrobiłam im ponad 120 zdjęć, po to, żeby wysłać jedno. Wysłałam taki kolaż bo nie mogłam się zdecydować.
Oprócz tego wysłałam między innymi takie:
A na koniec chciałam nawiązać do pytania, które zaraz po polecanych książkach i sklepach ze skorupami najczęściej pojawia się w mailach czyli jaki mam zawód?
Wiele z Was pisze do mnie o to czy nie brakuje mi pracy? Czy nie mam dość siedzenia w domu? Czy nie myślę o powrocie do pracy.
Otóż swoją pracę i zawód uwielbiam ale nie myślę o powrocie do niej. Jestem ciekawa jak myślicie Wy o tym jaki jest mój zawód?
Napiszę tylko, że nie jestem przedszkolanką jak wiele z Wam myśli, ani nauczycielką polskiego :) (tym bardziej).
Pytanie do tych co nie wiedzą:)
Pytań w mailach jest mnóstwo. Czasem się śmieję, że dostaję więcej maili niż komentarzy na blogu:)
Dziękuję Wam za to, że zaglądacie i martwicie się nawet wtedy, gdy nie piszę zaledwie 3 dni:)
Dziękuję Wam za zaufanie i sympatię jaką mnie obdarzacie.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Iza
środa, 8 stycznia 2014
Piękny czas
Uwielbiam grudzień, za te wszystkie dni przygotowań i oczekiwania na Boże Narodzenie. To pracowity i bardzo twórczy czas. W Święta nie mamy okazji odpocząć bo trzeba podawać, przygotowywać posiłki, spotykamy się z rodziną i to jest bardzo intensywny czas, ale po świętach, a zwłaszcza po Nowym Roku odpoczywam. Cieszę się ogromnie. Mamy czas dla siebie. Wreszcie możemy nacieszyć się choinką. Chłopcy rozkładają sobie pod nią narzutę i czytają książeczki.
Tego ślicznego aniołka przysłała mi przed świętami moja czytelniczka. Ewuś - DZIĘKUJĘ!
Gramy w gry rodzinne, oglądamy filmy świąteczne, czytamy świąteczne książeczki, zwłaszcza te, których nie zdąrzyliśmy przeczytać w czasie adwentu, i tych, które pod choinką się znalazły. Ja mam czas wreszcie poczytać książkę, którą pożyczyła mi kuzynka. Jeśli ktoś lubi chrześcijańskie książki to gorąco polecam - jest piękna. Historia dążenia do pojednania 3 pokoleń kobiet babci, córki i wnuczki.
Mam czas na planowanie, czytanie cytatów, uzupełnianie zapisków w nowym kalendarzu.
MAM CZAS!
Bardzo lubię zapisywać pierwsze strony w kalendarzu. Mam nadzieję, że będzie on zapisany dobrymi wydarzeniami.
W poniedziałek uczestniczyliśmy w jednym takim. Był to Orszak Trzech Króli, który po raz pierwszy odbył się w mojej rodzinnej miejscowości. Chłopcy zachwyceni. Wraz z jednym z "Trzech Króli " maszerowaliśmy w koronach z mojej Szkoły Podstawowej, (do której chodziłam) pod Kościół, gdzie była krótka inscenizacja. Było zaskakująco dużo ludzi. Miło było popatrzeć na całe rodziny uczestniczące w uroczystych obchodach tego święta.
Dominiś jest ze mną w domu, z powodu zapalenia spojówek. Dziś naszła go wielka ochota na coś słodkiego. Wcześniej proponowałam, że może w sobotę zrobimy pączki, ale on miał ochotę od razu coś zrobić.
Wyciągnął książkę Grzegorza Kasdepke "Słodki rok Kuby i Buby" i postanowił zrobić ciasto czekoladowe.
Najpierw nie pozwalał mi wejść do kuchni, ale gdy nie wiedział jak włączyć kuchnię i rozpuścić czekoladę zawołał mnie do pomocy. Włączyłam kuchnię i chciałam zamieszać, ale wszystko chiał robić sam.
Założył sobie fartuszek :), wyciągnął najładniejsze rondelki :) i świetnie sobie radził. Miło było podglądać go przy pracy.
Wkroczyłam, gdy białko nie chciało się oddzielić od żółtka i gdy trzeba było wymieszać gorące składniki.
Ciasto wyszło przepyszne, choć lepiej byłoby zrobić je w kokilkach do sufletów, bo ciężko się je kroiło.
Zapach w kuchni cudowny i te umorusane buźki - widok bezcenny.
Zrobionego ciasta brak bo jeszcze ciepłe zostało ekspresowo prawie całe skonsumowane. Największą radością było poczęstowanie babci i dziadziusia, oraz zrobienie niespodzianki tatusiowi.
Dominiś zapisał przepis w naszym zeszycie z przepisami.
Książkę "Słodki rok Kuby i Buby", zamówiliśmy pod choinkę dla Dominisia. Odkąd chodzi do szkoły i ma podręczniki, których między innymi bohaterami jest Kuba i Buba czyta wszystkie książki tego autora. Wcześniej mieliśmy kilka z biblioteki, ale nie cieszyły się taką popularnością jak teraz. Uwielbia Mity, Bon czy ton oraz Awanturę do Kwadratu. teraz zamówilam mu Tu i tam z kUbą i Bubą oraz Słodki rok... Wszytskie polecam.
"Słodki rok Kuby i Buby" można kupić tutaj
Autor: Grzegorz Kasdepke
Ilustrator: Ewa Poklewska-Koziełło
Oprawa: Oprawa twarda
Ilość stron: 96
Kategoria wiekowa: 7+
Ciasto wyszło smakowite, a na odsłodzenie zrobiłam sałatkę jarzynową. Przyznam, że po przedświąteczno - konkursowym maratonie musiałam odpocząć trochę od kuchni i od pieczenia. Dzisiaj Dominiś ubijając pianę westchną "ach przydałby się nam już ten robot". Dla tych co pytają w mailach nadal czekam na przesyłkę KitchenAida. Ma przyjść do końca stycznia więc czekam cierpliwie.
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za kolejne maile. Niektóre pytania bardzo często się powtarzają dlatego muszę przygotować kilka wpisów.
Miłego wieczoru!
Tego ślicznego aniołka przysłała mi przed świętami moja czytelniczka. Ewuś - DZIĘKUJĘ!
Gramy w gry rodzinne, oglądamy filmy świąteczne, czytamy świąteczne książeczki, zwłaszcza te, których nie zdąrzyliśmy przeczytać w czasie adwentu, i tych, które pod choinką się znalazły. Ja mam czas wreszcie poczytać książkę, którą pożyczyła mi kuzynka. Jeśli ktoś lubi chrześcijańskie książki to gorąco polecam - jest piękna. Historia dążenia do pojednania 3 pokoleń kobiet babci, córki i wnuczki.
Mam czas na planowanie, czytanie cytatów, uzupełnianie zapisków w nowym kalendarzu.
MAM CZAS!
Bardzo lubię zapisywać pierwsze strony w kalendarzu. Mam nadzieję, że będzie on zapisany dobrymi wydarzeniami.
W poniedziałek uczestniczyliśmy w jednym takim. Był to Orszak Trzech Króli, który po raz pierwszy odbył się w mojej rodzinnej miejscowości. Chłopcy zachwyceni. Wraz z jednym z "Trzech Króli " maszerowaliśmy w koronach z mojej Szkoły Podstawowej, (do której chodziłam) pod Kościół, gdzie była krótka inscenizacja. Było zaskakująco dużo ludzi. Miło było popatrzeć na całe rodziny uczestniczące w uroczystych obchodach tego święta.
Dominiś jest ze mną w domu, z powodu zapalenia spojówek. Dziś naszła go wielka ochota na coś słodkiego. Wcześniej proponowałam, że może w sobotę zrobimy pączki, ale on miał ochotę od razu coś zrobić.
Wyciągnął książkę Grzegorza Kasdepke "Słodki rok Kuby i Buby" i postanowił zrobić ciasto czekoladowe.
Najpierw nie pozwalał mi wejść do kuchni, ale gdy nie wiedział jak włączyć kuchnię i rozpuścić czekoladę zawołał mnie do pomocy. Włączyłam kuchnię i chciałam zamieszać, ale wszystko chiał robić sam.
Założył sobie fartuszek :), wyciągnął najładniejsze rondelki :) i świetnie sobie radził. Miło było podglądać go przy pracy.
Wkroczyłam, gdy białko nie chciało się oddzielić od żółtka i gdy trzeba było wymieszać gorące składniki.
Ciasto wyszło przepyszne, choć lepiej byłoby zrobić je w kokilkach do sufletów, bo ciężko się je kroiło.
Zapach w kuchni cudowny i te umorusane buźki - widok bezcenny.
Zrobionego ciasta brak bo jeszcze ciepłe zostało ekspresowo prawie całe skonsumowane. Największą radością było poczęstowanie babci i dziadziusia, oraz zrobienie niespodzianki tatusiowi.
Dominiś zapisał przepis w naszym zeszycie z przepisami.
Książkę "Słodki rok Kuby i Buby", zamówiliśmy pod choinkę dla Dominisia. Odkąd chodzi do szkoły i ma podręczniki, których między innymi bohaterami jest Kuba i Buba czyta wszystkie książki tego autora. Wcześniej mieliśmy kilka z biblioteki, ale nie cieszyły się taką popularnością jak teraz. Uwielbia Mity, Bon czy ton oraz Awanturę do Kwadratu. teraz zamówilam mu Tu i tam z kUbą i Bubą oraz Słodki rok... Wszytskie polecam.
"Słodki rok Kuby i Buby" można kupić tutaj
Autor: Grzegorz Kasdepke
Ilustrator: Ewa Poklewska-Koziełło
Oprawa: Oprawa twarda
Ilość stron: 96
Kategoria wiekowa: 7+
Ciasto wyszło smakowite, a na odsłodzenie zrobiłam sałatkę jarzynową. Przyznam, że po przedświąteczno - konkursowym maratonie musiałam odpocząć trochę od kuchni i od pieczenia. Dzisiaj Dominiś ubijając pianę westchną "ach przydałby się nam już ten robot". Dla tych co pytają w mailach nadal czekam na przesyłkę KitchenAida. Ma przyjść do końca stycznia więc czekam cierpliwie.
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za kolejne maile. Niektóre pytania bardzo często się powtarzają dlatego muszę przygotować kilka wpisów.
Miłego wieczoru!