Po długim czasie adwentowego oczekiwania nadeszły święta Bożego Narodzenia
Wyczekiwaliśmy ich z wielką radością wykonując różne zadania. Wśród nich były prace plastyczne, pieczenie pierniczków, czytanie zimowych i świątecznych książek.
Część adwentu przypadła na czas chorowania Leosia na ospę. Był to bardzo dobry czas. Później wróciliśmy do pracy i wiele zadań musieliśmy odpuścić.
Boże Narodzenie zaczęliśmy z Leosiem świętować już w piątek, kiedy to w pracy odbyła się uroczysta wigilia dla wszystkich pracowników, oraz dla dzieci ze świetlicy, klubu malucha oraz z Ukrainy. Całkiem spontanicznie pani na szwalni uszyła rano stroje owieczki i Leoś występował w swoich pierwszych jasełkach.
W swoim stroju wyglądał bardzo uroczo i wzbudzał uśmiech na twarzy całej widowni.
Po powrocie do domu zabraliśmy się za przygotowania do naszej domowej wigilii..
Bardzo lubię tę noc przed wigilią, kiedy dom już uśpiony, a ja mogę działać w kuchni. Dzieje się wtedy magia i z piekarnika wyskakują coraz to nowe wypieki. W tym roku zabrakło tej magii, gdyż Leoś wyspał się do późnego popołudnia, a nocne usypianie trwało na tyle długo, że zasnęłam razem z nim.
Mimo to zdążyliśmy wszystko przygotować na czas. W wigilię Leoś dostał bardzo wysokiej gorączki i ten czas był dodatkowo trudny.
Takie kawki przygotowywał dla wszystkich mój mąż.
Leoś po drzemce nabrał energii i wieczorem mogliśmy wspólnie usiąść do wigilijnego stołu.
Takie śliczne ozdoby zrobiliśmy z masy solnej w pracy z dzieciakami
Nie wiem czy to lek przeciwgorączkowy, czy wigilijne wrażenia tak na Leosia podziałały, ale nie mógł zasnąć do bardzo późna.
Cały drugi dzień świąt z Leosiem spędziliśmy w piżamach.
Te ceramiczne ozdoby podarowała nam Kasia, na naszej kobiecej wigilii u Joli, o której może uda mi się jeszcze napisać.
Na naszym świątecznym stole nie było wielu nowości oprócz łososia, którego tym razem piekliśmy w całości w folii w maśle i z cytrynami. Wyszedł bardzo soczysty i smaczny. Z reszty łososia powstała choinka z ciasta francuskiego. W środku kulek ser plus łosoś pieczony.
Wigilijna gorączka Leosia i choroba wisząca w powietrzu uniemożliwiły nam realizację pewnych planów. W Boże Narodzenie, ja też już zaczynałam się czuć trochę przeziębiona. W nocy z 24 na 25 grudnia zmarła nasza ciocia, która mieszkała z rodzicami. Ciocia była siostrą babci. Rodzice opiekowali się nią w tych od wyjścia ze szpitala. Podziwiam mamę za tą jej troskę i oddanie drugiemu człowiekowi.
Mimo choroby, śmierci cioci i wielu innych trudów, to były bardzo piękne święta.
Udało się spotkać choć z częścią rodziny.
W Boże Narodzenie świętowaliśmy naszą 17 rocznicę ślubu. Jestem wdzięczna za te nasze wspólne lata. Za każdy dzień razem.
Drugi dzień świąt spędziliśmy odpoczywając. Ja nie czułam się za dobrze i część dnia przespałam z Leosiem, któremu wróciła gorączka. Razem spędziliśmy cały dzień w piżamkach.
Teraz świętujemy dalej ciesząc się okresu oktawy Bożego Narodzenia, przylotem siostry i nawet ta grypa która nas dopadła nie taką straszna, gdy się ma starsze dzieci w domu.
Mam nadzieję Kochani, że jesteście zdrowi i pięknie spędziliście to bożonarodzeniowe świętowanie.
Niech nowonarodzona Dziecina obdarza Was i Wasze rodziny swoim błogosławieństwem.
Dziękuję tym, którzy są że mną od dawna i wciąż tu zaglądają. Dziękuję zaś pamięć w czasie świąt, za życzenia oraz prezenciki.
Przytulam Was mocno i do napisania!