poniedziałek, 5 maja 2025

Styczniowe wspomnienia

Wiem, że mamy już maj i najchętniej podzieliłabym się z Wami świeżymi, pełnymi zieleni i światła majowymi kadrami. Jednak przeglądając robocze wiadomości na blogu, natknęłam się na wpis, który przygotowałam jeszcze w styczniu… i uznałam, że nie może się zmarnować.

Zaległości w publikowaniu wpisów trochę się nazbierało. Od stycznia do maja wydarzyło się tak wiele pięknych chwil, które chciałam tutaj zatrzymać… Niestety, wraz z awarią telefonu straciłam sporą część zdjęć. Mam jednak nadzieję, że uda się je jeszcze odzyskać – bo każde z tych wspomnień jest dla mnie bardzo cenne.

Styczeń rozpoczął się radośnie – od odwiedzin, przyjęć i wspólnego świętowania Trzech Króli. Było kolędowanie, chwile z przyjaciółmi i dużo serdeczności. Niestety, nie ominęły nas też choroby… Ale najważniejszym wydarzeniem było bez wątpienia pójście naszego malucha do przedszkola.

Początkowo towarzyszyła nam euforia – radość, ciekawość i duma. Dwa pierwsze dni były pełne uśmiechów i dziecięcej ekscytacji. A potem… przyszło zderzenie z rzeczywistością. Poranne rozstania zaczęły być trudne, pojawiły się łzy, tęsknota i chwile zawahania. Dla nas – rodziców – to również był emocjonalny czas. Tak rozpoczął się nowy, ważny rozdział w naszym życiu – pełen małych kroków, codziennych wyzwań i powolnego oswajania się z nową rzeczywistością. 

Miło świętowaliśmy Dzień Babci i Dziadka. Bardzo lubię te pełne ciepła i wspomnień dni. W tym roku mija siostra Kasia zrobiła nam niespodziankę i zamówiła u fotografa piękne wydruki starych, rodzinnych zdjęć w dużym formacie.

A sam styczeń... jak to styczeń – zasypał nas śniegiem, otulił mrozem i zachęcał do zwolnienia tempa, choć nie było to łatwe bo mimo wszystko życie narzuca nam szybkie tempo. Dni były krótkie, poranki ciemne, a wieczory ciche i ospałe. W takich chwilach jeszcze bardziej docenia się ciepło domu, zapach herbaty z miodem i te drobne momenty bliskości, które tworzą nasze codzienne szczęście.
























































czwartek, 20 lutego 2025

Grudniowe kadry




Grudzień to dla naszej rodziny czas wyjątkowy – pełen ciepła, bliskości i pięknych chwil, które staram się pielęgnować w pamięci. Odkąd jestem mamą, jeszcze bardziej zależy mi na tym, by nadać temu miesiącowi szczególny charakter, tworząc atmosferę radości, wspólnego działania i świątecznej magii.
Tym razem próbuję podsumować grudzień już od ponad miesiąca, ale idzie mi to z trudem. Największym wyzwaniem okazało się uporządkowanie zdjęć w chronologii – dlatego dziś zostawiam je tak, jak są, bo… cierpliwości mi zabrakło.

Grudniowe dni zaczęliśmy od przygotowania wieńca adwentowego. Gdy zapalaliśmy pierwszą świecę, dołączyła do nas moja siostra z synkiem, co dodało tej chwili jeszcze więcej rodzinnego ciepła. W ciągu całego miesiąca mieliśmy kilka miłych spotkań i odwiedzin – przede wszystkim nasze spotkanie we wspólnocie małżeńskiej, a także wizytę Świętego Mikołaja, który obdarował nas prezentami.
Mimo natłoku obowiązków udało nam się znaleźć czas na przytulne wieczory z książką. Podczas zakupów w pewnym urokliwym sklepie dziecięcym odkryliśmy podświetlaną książeczkę, która stała się nieodłącznym towarzyszem grudniowych wieczorów. Cieszyły nas również świąteczne wyprawy – odwiedziliśmy jarmark w Katowicach, a nasz najstarszy syn miał okazję zobaczyć jarmarki w Bratysławie i Wiedniu.

Ogromną wdzięczność czuję za to, że mamy Leosia – to on sprawia, że wszyscy angażujemy się w świąteczne przygotowania. To on zainicjował dekorowanie pierników, wciągając do zabawy swoich starszych braci, a także nas. Jego radość i energia motywują nas do wspólnego tworzenia, zabawy i cieszenia się tym, co najprostsze.
W grudniu również udało nam się zrobić coś dobrego – razem z mężem oddaliśmy krew. Dla mnie był to dopiero drugi raz, a wcale nie przychodzi mi to łatwo. Mój mąż natomiast od dawna jest honorowym krwiodawcą, z czego jestem bardzo dumna.
Codziennym rytuałem w tym miesiącu było picie ciepłego kakao, a kreatywnym akcentem – własnoręcznie wykonane ozdoby na choinkę. O naszym świętowaniu Bożego Narodzenia pisałam już wcześniej, dlatego tutaj chcę zakończyć podsumowanie refleksją, że odkąd tworzę nasz domowy zakątek, grudzień jest dla mnie najpiękniejszym i najbardziej przytulnym miesiącem.







Tort makowy na grudniowe spotkanie wspólnoty Serce Kecharitomene






Nowy przyjaciel Leosia - Lampo


Nasze lampiony roratnie



Prezent od Mikołaja












































Stół przygotowany na spotkanie naszej wspólnoty małżeńskiej Equipes Notre Dame






Leoś bardzo dużo tworzy. Czasem nawet nie może zasnąć i musi wstać coś narysować.










Jestem wdzięczna za ten czas – za grudniowe dni pełne rodzinnego ciepła, za wspólne spotkania i celebrowanie, ale także za cały trud, który wkładamy w przygotowania. Za te nieprzespane noce, kiedy dopracowujemy szczegóły, za pieczenie ciast, dekorowanie każdego kąta, gotowanie potraw, które później cieszą podniebienia bliskich. To wszystko, choć wymaga wysiłku, napełnia mnie radością i satysfakcją. Jestem wdzięczna, że mogę tworzyć to dla tych, których kocham – dla mojej rodziny, dla naszego domu, który w grudniu rozbrzmiewa ciepłem, śmiechem i miłością.