niedziela, 12 marca 2023

Lutowy kalendarz

Witam się z Wami w ten niedzielny wieczór, z lutowymi kadrami.






Nasz luty obfitował bardziej w prostą codzienność niż ekscytujące wrażenia, ale to bardzo dobrze. 

Luty rozpoczęliśmy chorobą i pobytem w domu. Był to bardzo dobry czas. Ktoś sprawił nam przemiłą niespodziankę. Dostałam piękne, białe róże, a Leoś zestaw małego lekarza, owoce i inne niespodzianki. Było to dla mnie bardzo wzruszające, gdyż niespodziankę tę sprawiła nam dziewczyna z Ukrainy ze swoim synkiem, z którym Leoś się zaprzyjaźnił.






Podczas chorowania spędziliśmy dużo czasu na czytaniu, zabawach i w kuchni.





Znacie pieczonki? Lubicie?
Pamiętam,, ,że jak chodziłam do liceum mało kto je znał, a u nas latem bardzo często je się robiło w żeliwnym kociołku na ognisku. Lubię je robić o każdej porze roku w domu, w żeliwnym garnku lub na patelni pod przykryciem.



Kiedy tylko śnieg za oknem i wiatr był w miarę łaskawy wychodziliśmy na sanki. Woziłam je w samochodzie i przed pracą robiliśmy małe spacery po lesie.


Miłe chwile w kuchni przy ciepłym piekarniku.



Leoś lubi próbować różne smaki.




Bułeczki rolowane o smaku pizzy, na zimowy piknik.


W pracy ra w tygodniu mamy zajęcia kulinarne. Najczęściej z dzieciakami pieczemy coś słodkiego.




Mam słabość do pięknych notatników.



I znów chorowanie. Tym razem jakiś dwudniowy wirus jelitowy.



Ooo siupej! Idealnie! Idealnie!
Taki okrzyk Leosia usłyszałam, gdy szykowałam coś w kuchni. Leoś ułożył zadowolony prostokąt z autek.






Luty był miesiącem spotkań z małymi przyjaciółmi. Między innymi byliśmy na 3 urodzinkach Maksyma, odwiedziliśmy Matyldzie i gościliśmy Olusia.



Mały artysta.




Walentynki świętowaliśmy zarówno w pracy, jak i w domu.


Nasze serduszko


Oprócz walentynek, w pracy świętowaliśmy również Dzień kota oraz Dzień dinozaura.



Był bal na zakończenie karnawału i pączki w tłusty czwartek.



W sypialni chłopaki zawiesili mi wymarzoną półeczkę.



W sklepie kupiłam cytryny w kolorze pomarańczy. Miały wyjątkowy, aromatyczny smak.


Za ścianą w pracy mamy filię miejskiej biblioteki. Od czasu do czasu tam zaglądamy.



Leoś i piżamka w żabki. W tej piżamce spał mały Dominiś, a później Nikuś.






W pracy z Dnia dinozaurów zrobił nam się dinozaurowy tydzień.
Nasza zdolna koleżanka zrobiła piniatę w kształcie dinozaura i na głowy takie kolczatki. 
Były dinozaurowe prace plastyczne, zielone galaretki i piekliśmy szpinakowe babeczki.





Miesiąc zakończyliśmy świętowaniem urodzin Nikusia

Tradycyjnie co roku, zastanawiam się jak to możliwe, że już kolejne urodziny?










3 komentarze:

  1. Jak zawsze piękne zdjęcia i dużo pokoju :). Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle, gdy docieram do końca Twojego posta, myślę - jak szkoda, że to już ... tyle rodzinnego, domowego ciepła wyziera z Twoich kadrów i słów. Dziękuję :) Zauroczyło mnie zdjęcie małego Człowieka w bibliotece :) A pieczonek zupełnie nie znam - chętnie poznałabym przepis!

    OdpowiedzUsuń