Dziś w południe byliśmy na placu zabaw. Niespodziewanie na niebie dostrzegliśmy lecące trzy bociany. Wielka radość i ciekwość nas ogarnęła, czy lecą one do gniazda znajdującego się na sąsiadującej z nami ulicy, czy gdzieś dalej. Gdy wracaliśmy nie było ich w gnieździe. Gdy doszliśmy do domu Nikuś krzyknął trzeba to zapisać!
Ostatnio wypadł mu pierwszy ząb i też mówił mi, że trzeba to zapisać. Tak więc kolekcjonujemy w kalendarzu te wszystkie drobne radości.
Dodatkowo ostatnio kilka książek spowodowało, że zrodziły się nowe pomysły.
Dziś chciałam napisać o naszym Pamiętniku przyrodniczym, do którego założenia natchnęła nas Linnea z książki Christiny Björk i Leny Anderson pt. "Rok z Linneą".
Książka to takie roczne kalendarium, które prowadzi mała Linnea. Mieszka ona w mieście i prowadzi obserwacje przyrody, w każdym miesiącu roku. Pomaga jej w tym pan Blomkvist.
Imię Linnea pochodzi od nazwy kwiatu, rosnącego w Szwecji.
Z książki dowiedzieliśmy się wiele nowych rzeczy,a w naszych grubych książkach mieliśmy dużo zasuszonych liści dlatego od razu mogliśmy przystpić do pracy i zainspirowani książką stworzyć własne kalendarium.
Chłopcy robią rysunki, Dominiś opisy, a ja łączę to w całość i wklejam do naszego albumu.
Właściwie to każdego dnia przybywa stron.
Pierwszy nasz wpis powstał, gdy chłopcy wrócili do domu z uśmiechem na ustach bo zobaczyli żółtego motyla - Cytrynka. Wcześniej w książce przeczytaliśmy, że jak pierwszym motylem jaki się zobaczy będzie ten w kolorze żółtym to znaczy, że lato będzie słoneczne.
Każdy narysował swojego Cytrynka.
Nikuś narysował też pierwsze wiosenne kwiaty, które zobaczyliśmy na lutowym spacerze.
Dziś po powrocie ze spaceru powstały rysunki bocianów. Nikuś gdy staliśmy przy gnieździe bocianim przypomniał sobie wierszyk, którego nauczył się dzisiaj w przedszkolu.
"Wiosna"
Z dalekiego kraju bociany wracają.
A zielone żaby, w strachu uciekają.
A dzieci się cieszą, a dzieci się śmieją,
że wiosna wróciła, że śniegi topnieją.
Zobaczyliśmy też pierwsze kwiaty mniszka, ale musimy je jeszcze zasuszyć.
Dzięki książce możemy poznać podstawowe nazwy liści i dowiedzieć się jak je suszyć.
Nasze liście czekają na opisy i nowe strony.
W naszym Pamiętniku przyrodniczym planuję, abyśmy zamieszczali również piękne obrazy i ogrodowe inspiracje malarskie. Do tego natchnęłą nas kolejna książka, o której wkrótce na blogu.
Planuję również wpisać ciekawe cytaty ogrodnicze, przysłowia itp.
A jak tylko zdobędziemy duże pudełeczka po zapałkach zrobimy sobie taką maleńką komódkę na skarby jak Linnea i może kiedyś taką tablicę.
A na koniec moja ulubiona ilustracja z książki.
Książkę polecam wszystkim małym odkrywcą. Można ją kupić tutaj
"Rok z Linneą"
tekst: Christina Björk
ilustracje: Lena Anderson
19,5 x 27 cm
twarda oprawa
60 stron
Wydawnictwo: ZAKAMARKI
piątek, 28 marca 2014
piątek, 21 marca 2014
Lampa
"Jest w kręgu światła lampy coś z pradawnego ogniska, przy którym było ludziom raźniej, bliżej do siebie i cieplej. Ciemność czasem popycha ludzi ku światłu, ku sobie..." (br. T. Ruciński)
Zawsze lubiłam lampy, takie z abażurami. Taką swoją pierwszą lampkę kupiłam dopiero całkiem nie dawno, bo po przeprowadzce na nasze pięterko. Kiedy ją zobaczyłam od razu bardzo mi się spodobała, tym bardziej, że była w kratkę i do tego różową.
Później przerobiłam stary abażur od lampki. Obłożyłam go kraciastym materiałem, dokupiłam podstawę i powstała lampka, która początkowo znajdowała się w kuchni, a dziś stoi u Dominisia w pokoju.
Kolejne lampki jakie się u nas pojawiały, to dotykowa, którą dostaliśmy na nowe mieszkanie. Jest bardzo praktyczna bo ma trzy natężenia światła.
Lampka biurkowa u Dominisia.
Do podstawy starej lampy dokupiliśmy abażur w kwiaty, który bardzo lubię i mamy kolejną lampę. Ta jest duża stojąca i świeci wraz z małą w kratkę u nas najczęściej.
I właściewie to by było na tyle. A ponieważ wiosna popycha do zmian postanowiłam, że w tym roku ograniczę kupowanie nowych skorup i skupię się bardziej na oświetleniu, tekstyliach i na zapełnieniu ścian.
Jeszcze do nie dawna jedyne lampy wiszące znajdowały się w kuchni, pokoju Dominisia i tymczasowa u Nikusia. W reszcie pomieszczeń wisiały gołe żarówki.
Od kilku tygodni mamy w salonie wymarzony żyrandol. Przyznam, że jestem nim zachwycona i bardzo się z niego cieszę. Przymierzaliśmy się do zakupienia go już od dawna, ale cena była odstraszająca. A tu przypadkiem mój mąż znalazł go w bardzo dobrej cenie na allegro.
Tego nie widać na zdjęciu ale jest on wystylizowany na delikatnie przecierany.
Ostatnio na WESTWING w jednej kampani udało mi się kupić dwie lampy, również przecierane trochę w stylu shabby. Zdjęcie jest niewyraźne ale jak tylko będę miała je u siebie to pokażę. Pierwszy raz zamówiłam tam coś i już nie mogę się doczekać kiedy przyjdą do domu
A wczoraj wieczorem sprawdzając pocztę zobaczyłam kampanie, które rozpoczęły się po 19. Miałam nie wchodzić, ale z ciekawości chiałam zobaczyć co się kryje pod zdjęciem z słodkimi babeczkami i zobaczyłam takie piękne lampki, że siedziałam i nie mogłam się nazachwycać.
Najpierw spodobały mi się takie oto podpórki do książek.
Myślałam, że to atrapy, ale okazało się, że to normalne świecące lampki.
Później popłynęłam i każda kolejna wydawała mi się łądniejsza. Poniżej kilka inspiracji z tej i innych kapani. Niektóre być może już zakończone.
Podobają mi się też te kinkiety. Niestety jedyne miejsce gdzie mogę je zawiesić, to nad lustrem i w łazience.
A do łazienki nadal poszukujemy odpowiedniego oświetlenia.
Wszystkie zdjęcia z inspiracjami pochodzą, ze strony WESTIWING ,a większość z kampani SŁODKI SHABBY CHIC, gdyby ktoś był zainteresowany.
A na koniec zdjęcie świecznika też z tej strony, którym jestem zachwycona.
Na wiosenny czas planujemy więcej drobnych zmian i mam nadzieję, że uda się zrealizować plany.
Dzisiaj mamy zaplanowane drobne prace ogródkowe. Przyznam, że w tym roku nie mam motywacji do jakichkolwiek prac w ogródku. Myśl o ślimakach mnie zniechęca.
Pozdrawiam Was i życzę pięknego dnia.
Iza
Zawsze lubiłam lampy, takie z abażurami. Taką swoją pierwszą lampkę kupiłam dopiero całkiem nie dawno, bo po przeprowadzce na nasze pięterko. Kiedy ją zobaczyłam od razu bardzo mi się spodobała, tym bardziej, że była w kratkę i do tego różową.
Później przerobiłam stary abażur od lampki. Obłożyłam go kraciastym materiałem, dokupiłam podstawę i powstała lampka, która początkowo znajdowała się w kuchni, a dziś stoi u Dominisia w pokoju.
Kolejne lampki jakie się u nas pojawiały, to dotykowa, którą dostaliśmy na nowe mieszkanie. Jest bardzo praktyczna bo ma trzy natężenia światła.
Lampka biurkowa u Dominisia.
Do podstawy starej lampy dokupiliśmy abażur w kwiaty, który bardzo lubię i mamy kolejną lampę. Ta jest duża stojąca i świeci wraz z małą w kratkę u nas najczęściej.
I właściewie to by było na tyle. A ponieważ wiosna popycha do zmian postanowiłam, że w tym roku ograniczę kupowanie nowych skorup i skupię się bardziej na oświetleniu, tekstyliach i na zapełnieniu ścian.
Jeszcze do nie dawna jedyne lampy wiszące znajdowały się w kuchni, pokoju Dominisia i tymczasowa u Nikusia. W reszcie pomieszczeń wisiały gołe żarówki.
Od kilku tygodni mamy w salonie wymarzony żyrandol. Przyznam, że jestem nim zachwycona i bardzo się z niego cieszę. Przymierzaliśmy się do zakupienia go już od dawna, ale cena była odstraszająca. A tu przypadkiem mój mąż znalazł go w bardzo dobrej cenie na allegro.
Tego nie widać na zdjęciu ale jest on wystylizowany na delikatnie przecierany.
Ostatnio na WESTWING w jednej kampani udało mi się kupić dwie lampy, również przecierane trochę w stylu shabby. Zdjęcie jest niewyraźne ale jak tylko będę miała je u siebie to pokażę. Pierwszy raz zamówiłam tam coś i już nie mogę się doczekać kiedy przyjdą do domu
A wczoraj wieczorem sprawdzając pocztę zobaczyłam kampanie, które rozpoczęły się po 19. Miałam nie wchodzić, ale z ciekawości chiałam zobaczyć co się kryje pod zdjęciem z słodkimi babeczkami i zobaczyłam takie piękne lampki, że siedziałam i nie mogłam się nazachwycać.
Najpierw spodobały mi się takie oto podpórki do książek.
Myślałam, że to atrapy, ale okazało się, że to normalne świecące lampki.
Później popłynęłam i każda kolejna wydawała mi się łądniejsza. Poniżej kilka inspiracji z tej i innych kapani. Niektóre być może już zakończone.
Podobają mi się też te kinkiety. Niestety jedyne miejsce gdzie mogę je zawiesić, to nad lustrem i w łazience.
A do łazienki nadal poszukujemy odpowiedniego oświetlenia.
Wszystkie zdjęcia z inspiracjami pochodzą, ze strony WESTIWING ,a większość z kampani SŁODKI SHABBY CHIC, gdyby ktoś był zainteresowany.
A na koniec zdjęcie świecznika też z tej strony, którym jestem zachwycona.
Na wiosenny czas planujemy więcej drobnych zmian i mam nadzieję, że uda się zrealizować plany.
Dzisiaj mamy zaplanowane drobne prace ogródkowe. Przyznam, że w tym roku nie mam motywacji do jakichkolwiek prac w ogródku. Myśl o ślimakach mnie zniechęca.
Pozdrawiam Was i życzę pięknego dnia.
Iza
wtorek, 18 marca 2014
"Szarlotka pachnąca marzeniami"
Już czytając sam tytuł można się rozmarzyć, gdyż szarlotka to jedno z ulubionych ciast naszej rodzinki. W sobotę gościliśmy u naszych znajomych. Ania, z którą chodziłam do podstawówki przygotowała przepyszną szarlotkę, która smakowała wyśmienicie. Jej smak chodził za nami w niedzielę i postanowiliśmy zrealizować nasze marzenie o zjedzeniu czegoś pysznego. Zakasaliśmy rękawy i upiekliśmy naszą szarlotkę.
Niedziela była dniem kiedy to dużo rozmawialiśmy o marzeniach, i nawet wspólne przy stole pełnym kredek je rysowaliśmy, a dokładniej nasz wymarzony dzień. Jednym z marzeń było zjedzenie takiej szarlotki, lub innego pysznego ciasta w jakiejś księgarnio - kawiarni. Kiedy szarlotka się piekła nakryliśmy stół, zrobiliśmy kawę zbożową z mlekiem i urządziliśmy naszą kawiarenkę z książkami, a dokładniej z książką, która ostatnio rozbudza nasze zmysły, zwłaszcza ten węchu i smaku czyli "Szarlotka Pachnąca marzeniami" Iwony Czarkowskiej.
Książka opowiada, o Karolinie, którą zwią Tuśka. Razem z rodzicami przyjeżdża ona do pensjonatu "Pod Czterema Zegarami", w którym jej rodzice będą pracować przez czas wakacji.
Tuśka ma niezwykły węch (w przeciwieństwie do wzroku), który już pierwszego poranka zwabia ją zapachem gorącej czekolady, do kuchni, w której króluje kucharz Bazyli.
Początkowo kucharz myśli, że jest ona szpiegiem i chce wywęszyć stosowane przez niego receptury. Wkrótce jednak przekonuje się, że jest ona zwykła dziewczynką, z niezwykłym węchem, którym rozpoznaje tajne składniki. Kucharz zaprzyjaźnia się z dziewczyną. Nazywa ją Szarlotka i razem próbują wymyśleć potrawę, która zapewni mu zwycięstwo w konkursie kulinarnym.
Książka ta spodobała się moim chłopcom, tak bardzo, że próbowali pokryjomu odkryć jej zakończenie. Na szczęście im się to nie udało:).
Razem z Tuśką próbowali odkryć tajemnicę pensjonatu, i z wielkim zainteresowaniem słuchali każdego rozdziału czytanego przeze mnie.
Lubię książki dla dzieci, przy których się nie nudzę czytając je i sama jestem ciekawa zakończenia.
"Szarlotka pachnąca marzeniami" jest wspaniałą lekturą pełną zagadek, tajemnic oraz przepisów kulinarnych.
"Szarlotka pachnąca marzeniami" do kupienia tutaj
Autor: Iwona Czarkowska
Ilustrator: Katarzyna Sadowska
format: 13,5 x 20,5 cm
stron 208
oprawa: miękka
Wydawnictwo BIS
Uwielbiam książki z wątkiem kulinarnym. Obojętne czy to dla dorosłych, czy to dla dzieci.
Książkę przeczytaliśmy z przyjemnością delektując się każdym rozdziałem.
A Wy lubicie książki z kulinarnym wątkiem?
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego popołudnia!
Iza
niedziela, 16 marca 2014
Niedzielne kadry i wyniki rozdawajki "Skrzat gotuje bez laktozy"
Witam Was niedzielnie. Dziękuję, za wsszystkie miłe komentarze pod poprzednim postem oraz e-maile z gratulacjami. Bardzo mi miło. Przyznam, że propozycja patronatu była dla mnie dużym zaskoczeniem tym bardziej, że mój blog nie jest typowo książkowym.
Jeśli chodzi o logo to pozwstało ono bardzo spontanicznie i to miał być wzór roboczy. Myślałam, że zostanie on poddany obróbce komputerowej. Tymczasem jest on dokładnie taki jak wysłałam. Narysowany czarnym cienkopisem i pokolorowany kredkami akwarelowymi według kolorów jakie proponowali moi chłopcy.
Przyznam, że samej bardzo mi się podoba, ale nie znam się na grafice komputerowej dlatego jest taki odręczny:)
Przed chwilką zrobiliśmy losowanie, w którym pomogli mi chłopcy.
Losy napisane ręcznie, wrzucone do pudełeczka i porządnie zamieszane przez chłopców.
I karteczka wylosowana przez Nikusia, która należy do Kamili.
Kamila serdecznie Ci gratuluję i czekam na maile z danymi do wysyłki. Mam nadzieję, że książka przyda się Wam głównie jako uatrakcyjnienie posiłków i nie będą Wam dokuczały żadne nietolerancje pokarmowe:)
U nas dziś niedziela bardzo domowa. Pogoda nie skłania do spacerów, ani wyjazdów.
Na koniec kilka kuchenych kadrów, o które wciąż mnie prosicie w mailach, a ja już za bardzo nie wiem co tam fotografować bo zbyt wiele się nie zmienia:)
Oczy moje cieszy porcelana z serii Katie Alice, która jest wymarzonym prezentem od Męża ze sklepu Nasz Piękny Dom i cudne przesiewacze od Ani z Fiorello gdzie do końca marca jest rabat 10% na wszystkie produkty.
Życzę Wam miłego rodzinnego dnia i serdecznie pozdrawiam!