Ostatnio naszymi głównymi lekturami były książki kucharskie.
Przejrzeliśmy większość w poszukiwaniu ciekawych przepisów zwłaszcza na ciasteczka.
Na Nowy Rok nie podjęłam postanowień typu zrzucę zbędne kilogramy, będę regularnie ćwiczyć czy nie jeść słodyczy.
Postanowiłam, że w w tym roku wypróbuję nowe przepisy na ciasteczka. Postanowienie zaczęłam realizować już w Święta kiedy to wypróbowałam przepis Nigelli na ciasteczka czekoladowe i Madzi z
bloga Zapach Wspomnień na orzechowe księżyce.
Kiedyś w biedronce kupiłam fajną książke z przepisami Włoskiej Mamy.
Książka jest bardzo fajnie wydana i była w super cenie więc nie mogło jej zabraknąć w mojej kuchennej biblioteczce. Jest w niej wiele fajnych rad i przepisów.
Nigdy nie piekłam i nie jadłam włoskich ciasteczek biscotti. W książce znalazłam kilka przepisów na zrobienie ich. Przepis trochę zmodyfikowałam i zrobiłam biscotti z żurawiną i pistacjami. Nie sądziłam, że te ciasteczka są aż tak twarde.
Czytałam, że nie tak twarde jak nasze polskie sucharki ale jak dla nas były one trudne do zjedzenia.
Najlepiej smakują z ciepłym mlekiem.
Biscotti z żurawiną i pistacjami
1 jajko
80 gram drobnego cukru
cukier waniliowy
1 szklanka mąki pszennej
pół łyżeczki proszku do pieczenia
suszona żurawina
pistacje (można dać inne dodatki)
Jajko z cukrem i cukrem waniliowym ubić, dodać mąkę i dodatki.
Oprószyć mąką i uformować jak na zdjęciu powyżej. Piec w temp 175 stopni ok.20 minut do uzyskania złocistego koloru.
Po wyjęciu z piekarnika troszkę przestudzić i kroić na ukos centymetrowe kromeczki. Ułożyć je
na blaszce i podpiec jeszcze ok 15 minut.
Plusem jest to, że ciasteczka można długo przechowywać.
Kolejne ciasteczka jakie zrobiłam to ciasteczka amaretto. Kolejne twardziele jak to określiły dzieci. Ciasteczka nadal leżakują w puszce bo nie mają wzięcia. W smaku są bardzo dobre ale też najlepiej je jeść z mlekiem i myślę, że raczej już ich nigdy nie zrobię dlatego nawet nie podaję przepisu.
Są takie książki, które bardzo mi się podobają. Lubię je poczytać, ale kupując już wiem, że i tak za wiele z nich nie zrobię bo dzieci i tak tego nie zjedzą. Raczej staram się gotować i piec to co zjedzą wszyscy. Wyjątkiem są jakieś tarty np. łososiawa, czy szpinakowa, którą uwielbiamy.
Takimi książkami są np. Apetyczna Panna Dahl- Sophie Dahl czy "Córeczka Tatusia" Gwyneth Paltrow mój najnowszy prezent.
Z książkami Nigelli jest inaczej. Z nich zrobiłam najwięcej przepisów. Kolejne zaznaczone czekają na wypróbowanie. Moja ulubiona książka Nigelli to ta świąteczna. Uwielbiam hipermarkety za to, że można w nich kupić fajne rzeczy w niskich cenach wystarczy się tylko nisko schylić. Kilka lat temu podczas zakupu w Auchan poszłam na dział z książkami i pod regałem leżała książka Nigelli. Ma czerwoną okładkę więc rzuciła mi się w oczy. Wyglądała idealnie. Naklejoną miała cenę nie całe 30 złotych. Przejrzałam ją w środku i okazało się, że jedna strona jest wytargana. Nie wiem dokładnie jaki przepis znajduje się na 89 stronie ale chyba jakiś obiadowy. Książkę kupiłam i cieszę się do dziś, że w tak fajnej cenie. Kiedyś w tym samym sklepie pod regałem leżała kupka książek Pan Kuleczka różne rozdziały w cenie prawie trzy razy niższej. Ostatnio była najnowsza Sophie Dahl ale niestety potargana i po normalnej cenie.
Z książki Nigella świątecznie zrobiłam na święta ciasteczka czekoladowe bo zostało mi kremu czekoladowego i szukałam jakiegoś fajnego przepisu na ciasteczka maślane. Ten okazał się hitem. Ciasteczka musiałam piec ponownie w święta i zaraz po świętach i jeszcze kilka razy. Są kruchutkie i mocno kakaowe. Przepyszne!
Świąteczne ciasteczka czekoladowe Nigelli
250 gram miękkiego masła
150 gram miałkiego cukru
40 gram kakao w proszku
300 gram mąki
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Utrzyj masło z cukrem, dodaj kakao i mąkę wymieszaną z sodą i proszkiem do pieczenia.
Ciasto jest dość lepkie. Z ciasto formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego i rozpłaszczamy delikatnie. Na blaszce trzeba zachować odstępy bo ciastka wyrastają i delikatnie pękają.
Piec w rozgrzanym piekarniku do 180 stopni każdą partię ok 15 minut. Zanim zdejmiemy je z blaszki odczekać chwilkę bo są miękkie.
W przepisie jest podane, że można zrobić polewę i udekorować kolorową posypką.
My zrobiliśmy bez posypki. Sama smakują najlepiej.
Na przepisach Nigelli jeszcze nigdy się nie zawiodłam (przynajmniej na tych, które wypróbowałam).
Uwielbiam książki w których do każdego przepisu jest zdjęcie. Tak jest w Nigelli świątecznej i Nigelli Kuchnia. Niestety w "Jak być domową boginią" tych zdjęć jest niewiele. Niektóre przepisy odkryłam dopiero na blogach kulinarnych. Uwielbiam blogi kulinarne bo do każdego przepisu jest zdjęcie, a do tego komentarze z uwagami. Na blogach również znalazłam mnóstwo fajnych przepisów.
Ten rok będzie bardzo ciasteczkowy. Fajniejszymi przepisami na pewno się podzielę.
Pozdrawiam!