piątek, 10 grudnia 2021

Październikowe radości

Jak nie kochać października, za te wszystkie kolory, złocisty blask słońca, szelest liści, rześkie powietrze.

Piękny był tegoroczny październik. 

Starałam się go wykorzystać na jesienne spacery i mniejsze i większe zachwyty. Mimo pracy, mimo chorób, mimo wielu innych przeszkód.


Gdy za oknem padał deszcz, poranki spędzaliśmy z książeczkami lub w kuchni. 
Codzienne ogarnianie domu wychodzi nam razem coraz lepiej, chociaż jest coraz więcej pracy, bo Leoś wszędzie wchodzi i wszystko wywala, wysypuje lub rozrzuca.



Były też takie dni,  kiedy odpuszczaliśmy sprzątanie i ogarnianie i zajmowaliśmy się wyłącznie zabawą.



 
W piątki Dominik ma na późniejszą godzinę do szkoły więc mogliśmy też trochę czasu spędzać razem w trójkę.








Mały siłacz upodobał sobie grabie i nie odpuszczał w jesiennym grabieniu liści.



Zachwycające są te jesienne drzewa. 



Niko wrócił z dwudniowej wycieczki chory, a że kaszel nie przechodził mu przez prawie dwa tygodnie mieliśmy trochę czasu dla siebie






Leoś ma 4 ząbki i kolejne 2 na horyzoncie.   Ujmuje nas swoim uśmiechem. 


Niko, gdy wracałam z pracy często robił mi niespodzianki.  Ta gorącą czekolada z ciasteczkami oreo, smakowała wybornie.




Popołudniami, w kuchni odrabiamy wspólnie lekcje,  te które  wymagają wytłumaczenia. Leoś gdy tylko widzi ciekawe rzeczy na stole, zaraz wspina się na kolana. 


W październiku otwarto plac zabaw przy Kościele.  Cieszę się bardzo bo w pracy mogliśmy z dziećmi częściej wychodzić na podwórko. 


Coraz mniej czasu mam na domowe wypieki,  ale od czasu do czasu coś tam upiekliśmy .





 Mój  pomocnik kochany.



W październiku kochana Jola, zorganizowała u siebie spotkanie, przygotowując nam wyborną ucztę.
  Ach co to były za smaki i aromaty!










Kolejną smakowitą przygodą, było wykonanie zdjęć do pewnego projektu.
To zdjęcie  z dłonią moją i Pawła zrobione dla nas na pamiątkę.  Będzie miłym wspomnieniem tego dnia.


















Leoś z chodzenia szybko przeszedł na bieganie,  dlatego zakładaliśmy mu specjalny,  piankowy kask. 





Październik bym ostatnim miesiącem, kiedy po powrocie do domu było jeszcze jasno.



13 września Leoś zrobił pierwsze kroki i w ciągu tego miesiąca zrobił ogromne postępy.

Były takie dni,  kiedy spacerowaliśmy za rączkę,  albo biegaliśmy za tym małym uciekinierem.

Nawet nie wiem, kiedy nadszedł listopad.

Pozdrawiam Was serdecznie!


3 komentarze:

  1. Piękne kadry, kolory zachwycają! Wyczekuję teraz listopadowych pamiątek. Nasza rodzinka została niestety uwięziona w domu przez koronawirusa i brak sił na cokolwiek, ale podróż po blogowym świecie poprawia samopoczucie. Dziękuję za każdy wpis, u Ciebie zatrzymuję się na dłużej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie ☺ Ciekawa jestem co się działo w listopadzie ☺ i w jaki sposób spinasz włosy nad karkiem - bardzo twarzowa fryzura

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, cudna ta Twoja Rodzinka, widać w niej miłość i szacunek. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń