Kiedy pisałam do dziewczyn o moim pomyśle, nie miałam wtedy jeszcze pojęcia, że pod moim sercem również, zaczyna się rozwijać nowe życie.
Tak jak chwaliłam się na Instagramie, tak tutaj również chcę się podzielić z Wami tą cudowną wiadomością.
Spodziewamy się dziecka!
Jak to brzmi. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek będziemy przekazywać taką nowinę.
Luty był dla nas zarówno niezwykle pięknym jak i bardzo trudnym miesiącem.
Ze względu na moje bardzo złe samopoczucie i stan zagrożenia, dostałam zwolnienie lekarskie.
Do 13 tygodnia praktycznie przeleżałam w łóżku, poruszając się po domu, między kuchnią sypialnią i łazienką.
Był to czas kiedy nie miałam sił na nic- dosłownie.
Nie będę się tu jednak wdawać w szczegóły, bo byłaby to istna antyreklama ciąży, a nie chcę nikogo zniechęcać, bo warto to wszystko wytrwać. Początki poprzednich ciąż przechodziłam źle, ale nie aż tak źle.
W wiadomościach prywatnych pytacie mnie przede wszystkim o to jak zareagowali chłopcy? Otóż ich reakcja przerosła nasze oczekiwania. Właściwie to nie spodziewaliśmy się aż tak pozytywnej reakcji z ich strony. Wzruszyła nas ona ogromnie.
Ich radość nie minęła. Cieszą się, troszczą i rozpieszczają mamusię.
To takie miłe jest i dojrzałe z ich strony.
Prawda, że różnica wieku będzie duża, ale to jest również niezwykłe przeżywać macierzyństwo, gdy różnica wieku będzie 11 i 14 lat.
Odwlekam te lutowe kadry jak tylko się da, ale to dlatego, że zdjęć mam tylko kilka.
Lepiej czuję się od tygodnia, ale to nie jest rewelacja, gdyż nadal jestem osłabiona, mam mdłości i zdarza mi się wymiotować.
Nasze lutowe kadry to głównie zdjęcia moich biednych posiłków, ale tylko to przechodziło mi przez gardło.
Chleb z serkiem bieluchem i dżemem porzeczkowym to był mój poranny rarytas.
Mało co udawało mi się przełknąć.
Myślenie co chwila, co by tu zjeść było moją zmorą.
Był taki czas, że nawet telewizji nie mogłam oglądać.
Gdy już było lepiej zabrałam się za sezony Ani na Netflixie.
Z biblioteki szkolnej chłopców pożyczyłam Jeżycjadę, Małgorzaty Musierowicz, ale były tylko trzy części. Pochłonęłam je w trzy dni i żałowałam, że nie mam skąd wziąć kolejnych.
Później przyszedł czas na serial Chesapeake Shores, również na Netflixie. Obejrzałam wszystkie dostępne sezony i szukałam czegoś podobnego, ale nie udało mi się znaleźć, dlatego znów sięgnęłam po książki.
Jak by tak policzyć to moje #zostańwdomu trwa już od końca stycznia, czyli prawie dwa miesiące.
Ten czas był mi bardzo potrzebny, na dojście do siebie i oswojenie się z nową sytuacją.
Teraz jest dużo lepiej, dlatego marzec będzie zdecydowanie bardziej zdjęciowy.
Kochani ciepło Was pozdrawiam i życzę dużo zdrowia w tym trudnym dla wszystkich czasie.
Mam nadzieję, że wkrótce zacznie się ta przyjemniejsza część ciąży