Choinka w kuchni stała już od końcówki listopada. Stoi nadal, tyle, że rozebrana i bez igieł. Wczoraj ją rozebrałam i dziś ją wyniesiemy, gdyż mimo, że była w doniczce i mimo, że ją podlewałam uschła.
Radości dała nam bardzo dużo, bo spędziliśmy przy niej długie godziny w kuchni.
Mała, pachnąca, ozdobiona tylko wyjątkowymi dekoracjami.
Na tym zdjęciu choinka już bardzo sucha i część ozdób z niej pospadała. Te ceramiczne, zrobione na zajęciach z gliny przymocowałam drucikiem i na szczęście wszystkie ocalały.
Miałam wielkie pragnienie zmiany kuchennych zasłon. Szukałam czegoś dla odmiany czerwonej kratki. udało mi się wygospodarować wieczorami troszkę czasu i powstał kuchenny komplet. Zasłony, zazdroski, lambrekin, abażur na lampkę, obrus i poduchy na krzesła.
W tym roku miałam w kuchni wymarzoną tapetę i deski na ścianie. Pod ścianą z deskami, w miejscu gdzie kiedyś stała kuchenka dla dzieci stanęła mała szklana komódka. Marzyłam o kredensie, ale bardzo by zagracił kuchnie, bo już nie ma w niej zbyt wiele miejsca.
Kredensik za to pojawił się w salonie, a ta komódka bardzo mi się przydaje.
Na koniec herbatka w ulubionym kubku.
To był piękny świąteczny i około świąteczny czas.
Dużo się działo w tej kuchni. Przygotowania, wypieki, goście, dekorowanie pierników i domku z piernika.
Dziś z sentymentem wspominałam nasze kuchenne przygotowania do świąt, gdy chłopcy byli mali. Miło było wrócić do tamtych dni i tamtych wpisów.
Takie właśnie wycieczki sentymentalne motywują mnie, żeby nie zaprzestawać prowadzić tego bloga, bo jest on częścią mnie i mojego życia.