Wciąż myślę, o pozostałych wpisach i stwierdziłam, że dzisiejszym zakończę już pisanie o naszych wakacjach nad morzem.
Kolejnym miastem jakie odwiedziliśmy to Gdańsk.
Tam znów przywitały nas tłumy.
Zdjęć mam tyle, że trudno mi wybrać. W Gdańsku myślałam, że może uda mi się spotać z Małgosią z bloga Słowem lukrowane, ale ona również w tym czasie była na wakcjach.
Udało nam się odwiedzić ulubiona księgarnię Małgosi, w której mogliśmy podziwiać piękną pracę konkursową jej synka Krzysia.
W księgarni spędziliśmy dużo czasu i było to miejsce takiego naszego odpoczynku. Dominik zdążył przeczytać "Ciocie Jadzię" Elizy Piotrowskiej, Zakamarkowe "Rycerze i smoki" i zaczął jakąś kolejną książkę czytać. Nikuś miał radość przy wyszukiwaniu na półkach książek, które mamy w naszej domowej biblioteczce.
Małgosia przesłała mi dokładna instrukcję zwiedzania Gdańska. Przyznam, że zmęczenie dało nam w kość i dużo obiektów zostawiliśmy na raz następny. Jestem zachwycona Gdańskiem.
W Gdańsku miłą niespodzianką było dla mnie spotkanie Agnieszki.
Agnieszka jest moją czytelniczką. Nie prowadzi swojego bloga. Poznała mnie i podeszła ze swoją córeczką, gdy byłam w sklepie Home & You.
Ucieszyłam się ogromnie z tego spotkania.
Agnieszko bardzo dziękuję Ci za odwagę.
Przyznam, że miałam kilka takich sytuacji, że ktoś mnie rozpoznał z bloga, ale nie miał tej odwagi podejść i się przywitać. Jedna Pani pomachała mi w czasie jazdy samochodem i pokazała palcem OK. Był to bardzo serdeczny uśmiech. Dwa razy miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, a innym razem dwie dziewczyny pokazywały na mnie palcem ale nie podeszły. Szkoda! Ja w takich sytuacjach staram się przełamać wstyd. Tak miałam gdy spotkałam Madzię z Bloga o poranku. Aż trudno w to uwierzyć, ale mimo odległości ok. 50 km, spotkałyśmy się przypadkiem 3 razy :)
Dziewczyny nastęnym razem śmiało podejćcie - ucieszę się.
Pokazując swoje zdjęcia na blogu muszę się liczyć z tym, że ktoś mnie pozna, ale po takim sympatycznym spotkaniu z Agnieszką i jej córeczką jest mi bardzo miło.
Pozdrawiam Was dziewczyny!
Nasze nadmorskie wakacje spędzaliśmy bardzo intensywnie. Pewnego dnia zrobiliśmy w Sopocie ok. 20 km na nogach. Szliśmy również brzegiem morza do Gdyni i na drugi dzień Nikuś tak sobie nadwyrężył nóżkę, że nie mógł na nią stanąć. Wtedy pomocne okazały się rowery. Wybraliśmy się znów do Sopotu, ale tym razem rowerami.
Postanowiliśmy wykorzystać ten dzień na spokojne zwiedzanie i odpoczynek. wujek dzień wcześniej zaproponował nam, że upiecze dla nas ryby.
O 7 wybrałam się z nim do Orłowa po świeżutkie rybki. Kupiliśmy 3 kg okonia i 4 flądry.
Po powrocie z wycieczki wujek przygotował nam ucztę. Rybki były tak pyszne, że od razu znikały. Wyobraźcie sobie, że nasz mały Nikuś zjadł 2 flądry i dwa okonie!!! Wujek był w szoku i bardzo się cieszył.
A wycieczka do Sopotu była bardzo udana. Posiedzieliśmy pod Latarnią Morską, gdzie wypisaliśmy pocztówki , a później poszliśmy je wysłać do skrzynki.
Fajne były te nasze wycieczki rowerowe. Marzą mi się takie piękne ścieżki rowerowe blisko nas.
Nikuś w foteliku rowerowym się zregenerował i kolejnego dnia pojechaliśmy na rowerach do Gdyni, a z niej popłynęliśmy na Hel.
Tam udało nam się poplażować. Chłopcy byli zachwyceni plażą. Ja miałam okazję trochę odpocząć na leżaku i poczytać książkę (dodatek do gazety Magnolia).
Po powrocie z Helu, zrobiliśmy sobie piknik w parku w Gdyni.
Niedziela była ostatnim dniem naszego pobytu nad morzem i spędziliśmy ją głównie na plaży i spacerowaniu.
W poniedziałek rano wyjechaliśmy z Gdyni do domu, ale to nie był jeszcze koniec naszych wakacji.
W drodze powrotnej pojechaliśmy do Malborka. W poniedziałki można zwiedzić tylko częśc zamku, ale i tak zajęło nam to 3 godziny.
Po drodze do domu mieliśmy również Toruń. Jako fanka pierników marzyłam od dawna o tym, aby odwiedzić Światową stolicę piernika.
W planach mieliśmy zwiedzanie Muzeum Żywego Piernika, ale ostatni seans był o 17, a my dotarliśmy na 17.30. Udało nam się jednak wejść na górę i co nie co zobaczyć oraz zakupić trochę piernikowych wypieków.
W drodze z Malborku do Torunia i troszkę podczas zwiedzania padał deszcz. Ale później niebo się pięknie rozjaśniło. W Toruniu udało nam się zobaczyć Dom Mikołaja Kopernika, Fontannę z Flisakiem, o którym czytaliśmy legendę.
Na koniec odwiedziliśmy fabrykę słodyczy Ciu Ciu.
Pierwszy raz byliśmy w niej w Krakowie. Widzieliśmy w Gdańsku, ale ta w Toruniu zachwyciła nas szczególnie.
Toruń zwiedzaliśmy według mapy, którą nabyłam w Muzeum Piernika. Najzabawniejsze było, gdy poszliśmy szukać toruńskiego smoka, który był na mapie, a o którym nikt nie słyszał. Toruński Smok okazał się małym smoczkiem, a wyobrażaliśmy sobie coś na wzór smoka Wawelskiego ;)
Toruń mnie zacwycił podobnie jak Gdańsk. Mam zamiar dowiedzieć się więcej na temat tego miasta i następnym razem wybrać się tam bardziej przygotowana.
To były naprawdę udane wakacje, które prze tą ilość wrażeń atrakcji, odwiedzin i wizyt minęły nam błyskawicznie.
Miło będzie odgrzewać te wszystkie wspomnienia, w jesienne i zimowe wieczory.
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję wytrwałym ;)
Miłej niedzieli!