W zeszłym tygodniu znów zostałam obdarowana przez miłe osóbki.
W poniedziałek przyszła paczuszka od Karoliny z bloga Moje Manderlay. Karolina po przeczytaniu mojego wpisu o kuchennym lambrekinie zapytała czy chciałabym koszulę w czerwoną kratkę, z której mogłabym coś uszyć. Ucieszam się ogromnie.
Oprócz koszuli przysłała mi dwa obrazki swojego autorstwa. Dwa te które najbardziej mi sie podobało. Jeden z nich to Uszaści Przyjaciele i pranie na sznurkach.
Bardzo podoba mi sie ten obrazek. A drugi mój ulubiony już został oprawiony w ramkę i wisi w kuchni.
We wtorek przyszła paczuszka od Madzi z bloga Zapach wspomnień. Madzi paczuszka była całkowitym zaskoczeniem. Przysłała mi cudny woreczek z płatkami i nasionami nagietka i mudełko nagietkowe włanej roboty. Woreczek tak mi sie spodobał, że zawisł w kuchni.
Koszula, którą przysłała mi Karolina była tak śliczna, że stwierdziłam, że ciężko będzie mi ją pociąć, ale gdy znalazłam ten stary abażur wpadłam na pomysł uszycia nowego i ta koszula idealnie pasowała.
Pierwsze cięcie było bardzo trudne. Ale widziałam już efekt końcowy dlatego wzięłam nożyczki do rękii cięłam, docinałam, zszyłam i powstała taka oto lampka. Podstawe wykorzystałam narazie od różowej lampki z sypialni, która dopóki sypialnia nie będzie sypialnią i tak nie będzie używana.
Oto efekt końcowy.
Z rękawka zrobiła sobie taką ramkę ze spinaczami na różne rzeczy głównie na notesik na zapiski. Ramka z obrazka, którą pomalowałam na biało, wyłożyłam pateriałem i sznurkiem.
Wykorzystałam ten z woreczka od Madzi. Zielone spinacze pomalowałam na biało.
Ramkę zawiesiłam pod obrazkiem od Karoliny. Woreczek dostał dłuższy sznurek aby mógł wisieć. Wszystko wygląda tak.
Karolino, Madziu dziękuję Wam serdecznie. Dzięki Waszym prezentom, którymi sprawiłyście mi wielką radość moja kuchni nabrała kolorów i wieczorami przytulnego klimatu, kiedy zapalami lampkę.
Wielkie dzięki i uściski dla Was!!!
A wszystkim moim czytelnikom dziękuję serdecznie za przemiłe komentarze z gratulacjami. Nadal przeżywam ten zdany egzamin i nadal jak tylko sobie go wspomnę czuję w brzuchu skurcze. Odczuwam ogromną ulgę. Dziękuję Wam z serca! - Iza
poniedziałek, 17 października 2011
piątek, 14 października 2011
Dzielę się swoją radością
Wracam po tygodniowej przerwie z ogromnym uśmiechem na twarzy. Usmiecham się co chwilkę jak tylko wspominam mój egzamin. Wspominałam, że robię prawo jazdy. W środę miałam egzamin i jestem już po!
Wynik pozytywny, szok i ogromna radość. Łzy i euforia!!! Minęły dwa dni a ja nadal nie mogę w to wierzyć. Wczoraj odczuwałam ogromny stres mimo, że już po. Odreagowywałam ten egzamin.
Miałam wspaniałych pomocników, którzy pomogli mi sie przygotować. Mężą, który cierpliwie mi wszystko tłumaczył. Synków, którzy dzielnie jeździli ze mną na wszystkie lekcje teoretyczne i czekali z tatusiem na placu zabaw, towarzyszyli mi na placu manewrowym. Wspaniałą instruktorkę, dzielną kobietę i urodzonego kierowcę. Cudownego egzaminatora, który swym ciepłym głosem i jasnymi komendami oraz ludzkim podejściem ułatwił mi poradzenie sobie ze stresem i zdanie egzaminu.
Zdałam za pierwszym razem i jestem w szoku!
Nigdy mnie nie pociągała kierownica i dlatego dopiero po 10 latach od czasu kiedy mog lam już zdawać zdecydowałam się zrobić prawo jazdy. Kierowały mną przede wszystkim fakt, że będę musiała wozić dzieci do przedszkola.
Udało się. W nagrodę od moich wspaniałych chłopaków dostałam dwie książki, o których marzyłam.
Pierwsza to Apetyczna panna Dahl, na która od dawna czekałam, kiedy będzie w polskim przekładzie. Nareszcie jest i bardzo się z tego cieszę.
Książka jest cudna. Podzielona na pory roku, a każda pora roku na śniadania, obiady i kolacje.
"Zaczynamy od jesieni, bo właśnie wtedy wszystko się zmieniło. Lubię jesień bardziej niż inne pory roku za jej mgliste poczucie celowości, niedoświetlone poranki, ogniska, pieczone ziemniaki, nostalgię, kasztany i fajerwerki"
W książce jest dużo tekstu, wspomnień związanych z jedzeniem. Duża ilość opowiadań rekompensuje małą ilość zdjęć. Ja jestem wzrokowcem i lubię jak każda potrawa jest sfotografowana. Książka bardzo mi się podoba i już jestem ciekawa kiedy kolejna będzie przetłumaczona.
Druga książka w środę trafiła się całkiem przypadkiem. Byliśmy w Tk maxx i leżała tuż przy wyjściu przeceniona do granic pożliwości. Widziałam ją wcześniej u Ani z Kup! Cookbook i bardzo mi się spodobała.
Jest w niej przeogromna liczba wspaniały zdjęć z prostymi przepisami w pięknej oprawie graficznej. Książka jest przecudna, słodka i bardzo klimatyczna. A tego klimatu nadają jej zdjęcia w starym obszczępionym , obtarganym stylu. Przepisy podane na starych kopertach, spranych ściereczkach wyglądają ciepło i bardzo domowo.
Bardzo podoba mi się ten słój z płatkami. Zdjęcia są śliczne, a pomysły wspaniałe. Nawet nie przeszkadza mi to, że jest to wydanie w języku angielskim bo przepisy są bardzo proste.
A te słoje z cukierami wyglądają przesłodko.
Są w niej również pomysły na słodkie świąteczne prezenty dla bliskich.
Te ostatnie zdjęcie jest takie sielskie, wiejskie i przytulne. Bardzo je lubię. O ksążce Ania pisała tutaj. Myślę, że słusznie nazwała tę książkę "cudo nad cudami"
Z serdecznymi pozdrowieniami i uśmiechem od ucha do ucha - Iza
Wynik pozytywny, szok i ogromna radość. Łzy i euforia!!! Minęły dwa dni a ja nadal nie mogę w to wierzyć. Wczoraj odczuwałam ogromny stres mimo, że już po. Odreagowywałam ten egzamin.
Miałam wspaniałych pomocników, którzy pomogli mi sie przygotować. Mężą, który cierpliwie mi wszystko tłumaczył. Synków, którzy dzielnie jeździli ze mną na wszystkie lekcje teoretyczne i czekali z tatusiem na placu zabaw, towarzyszyli mi na placu manewrowym. Wspaniałą instruktorkę, dzielną kobietę i urodzonego kierowcę. Cudownego egzaminatora, który swym ciepłym głosem i jasnymi komendami oraz ludzkim podejściem ułatwił mi poradzenie sobie ze stresem i zdanie egzaminu.
Zdałam za pierwszym razem i jestem w szoku!
Nigdy mnie nie pociągała kierownica i dlatego dopiero po 10 latach od czasu kiedy mog lam już zdawać zdecydowałam się zrobić prawo jazdy. Kierowały mną przede wszystkim fakt, że będę musiała wozić dzieci do przedszkola.
Udało się. W nagrodę od moich wspaniałych chłopaków dostałam dwie książki, o których marzyłam.
Pierwsza to Apetyczna panna Dahl, na która od dawna czekałam, kiedy będzie w polskim przekładzie. Nareszcie jest i bardzo się z tego cieszę.
Książka jest cudna. Podzielona na pory roku, a każda pora roku na śniadania, obiady i kolacje.
"Zaczynamy od jesieni, bo właśnie wtedy wszystko się zmieniło. Lubię jesień bardziej niż inne pory roku za jej mgliste poczucie celowości, niedoświetlone poranki, ogniska, pieczone ziemniaki, nostalgię, kasztany i fajerwerki"
W książce jest dużo tekstu, wspomnień związanych z jedzeniem. Duża ilość opowiadań rekompensuje małą ilość zdjęć. Ja jestem wzrokowcem i lubię jak każda potrawa jest sfotografowana. Książka bardzo mi się podoba i już jestem ciekawa kiedy kolejna będzie przetłumaczona.
Druga książka w środę trafiła się całkiem przypadkiem. Byliśmy w Tk maxx i leżała tuż przy wyjściu przeceniona do granic pożliwości. Widziałam ją wcześniej u Ani z Kup! Cookbook i bardzo mi się spodobała.
Jest w niej przeogromna liczba wspaniały zdjęć z prostymi przepisami w pięknej oprawie graficznej. Książka jest przecudna, słodka i bardzo klimatyczna. A tego klimatu nadają jej zdjęcia w starym obszczępionym , obtarganym stylu. Przepisy podane na starych kopertach, spranych ściereczkach wyglądają ciepło i bardzo domowo.
Bardzo podoba mi się ten słój z płatkami. Zdjęcia są śliczne, a pomysły wspaniałe. Nawet nie przeszkadza mi to, że jest to wydanie w języku angielskim bo przepisy są bardzo proste.
A te słoje z cukierami wyglądają przesłodko.
Są w niej również pomysły na słodkie świąteczne prezenty dla bliskich.
Te ostatnie zdjęcie jest takie sielskie, wiejskie i przytulne. Bardzo je lubię. O ksążce Ania pisała tutaj. Myślę, że słusznie nazwała tę książkę "cudo nad cudami"
Z serdecznymi pozdrowieniami i uśmiechem od ucha do ucha - Iza
czwartek, 6 października 2011
Przepiśnik i zakładka
Jakiś czas temu powstał przepiśnik dla Oli . Cieszę się bardzo, ze jej się podoba. Wraz z przepiśnikiem powstała zakładka do zeszytu lub książki kucharskiej. Dla siebie zrobiłam podobna ponieważ mu przepiśnik w podobnej kolorystyce i służy mi do książki kucharskiej.
Mój przepiśnik słuzy mi nie tylko do zapisywania przepisów, ale również ciekawych cytatów z książek z wątkiem kulinarnym.
Ostatnio nabyłam kilka takich ksiażek.
Tysiąc dni w Toskani nabyłam w Biedronce za 10 zł. Trzy pozostale zamówiłam w Wydawnictwie Literackim korzystając z promocji dnia 30% na te książki+ bezpłatna wysyłka. Teraz mam niewiele czasu ale książek wystarczy mi na całą jesień i zimę bo oprócz tych czeka jeszcze wiele pożyczonych do przeczytania. Specjalnie urządziłam sobie w sypialni kącik czytelniczy z fotelem, stolikiem i lampką.
Czytam z ołówkiem w ręce i zaznaczam cytaty. W wolnej chwili siadam z książkami i ciekawsze cytaty zapisuję. Lubie je póżniej czytać.
A w książce pierwszej czyli 1000 dni w Toskani znalazłam piękny cytat o rozmarynie.
"Może moja miłość do rozmarynu bierze się z tęsknoty za morzem. Rosmarino. Róża morza. Ta łąka pełna ziół, tam w górze, obok starego spa, jest prawie tak samo urzekająca jak pokryte warstewka soli krzewy rosnące wzdłuż brzegów Morza Śródziemnego." Marlena de Blasi
Pozdrawiam Was serdecznie!
Iza
Mój przepiśnik słuzy mi nie tylko do zapisywania przepisów, ale również ciekawych cytatów z książek z wątkiem kulinarnym.
Ostatnio nabyłam kilka takich ksiażek.
Tysiąc dni w Toskani nabyłam w Biedronce za 10 zł. Trzy pozostale zamówiłam w Wydawnictwie Literackim korzystając z promocji dnia 30% na te książki+ bezpłatna wysyłka. Teraz mam niewiele czasu ale książek wystarczy mi na całą jesień i zimę bo oprócz tych czeka jeszcze wiele pożyczonych do przeczytania. Specjalnie urządziłam sobie w sypialni kącik czytelniczy z fotelem, stolikiem i lampką.
Czytam z ołówkiem w ręce i zaznaczam cytaty. W wolnej chwili siadam z książkami i ciekawsze cytaty zapisuję. Lubie je póżniej czytać.
A w książce pierwszej czyli 1000 dni w Toskani znalazłam piękny cytat o rozmarynie.
"Może moja miłość do rozmarynu bierze się z tęsknoty za morzem. Rosmarino. Róża morza. Ta łąka pełna ziół, tam w górze, obok starego spa, jest prawie tak samo urzekająca jak pokryte warstewka soli krzewy rosnące wzdłuż brzegów Morza Śródziemnego." Marlena de Blasi
Pozdrawiam Was serdecznie!
Iza
środa, 5 października 2011
Domowe kurczaki
Tydzień temu wybraliśmy się na wycieczkę w moje rodzinne strony. To było wielkie wydarzenie bo chłopcy po raz pierwszy jechali autobusem, a nawet dwoma. Odwiedziliśmy babcie, prababcie i kilka cioć. Jedna z nich ma olbrzymią kurzą farmę i podarowała chłopcom po kurczaczku. Ślicznym żółciutkim . Prócz rybek nie mamy zwierząt domowym, a tutaj przyszło nam udomowić dwa kurczaki, które potrzebowały dużo ciepła i opieki. Zdecydowanie nie nadają się na zwierzęta domowe i już znaleźliśmy im nowe lokum po sąsiedzku. Może kwoka, która też ma teraz małe pisklęta je przygarnie.
Kilka zdjęc kurczaczków.
A tutaj jeden wchodzi do doniczki z bazylią, którą poogryzał. Drugi kurczak obgryzał tymianek.
Kurczaki były również atrakcją na urodzinach Dominika. Dzieciaki chciały aby je ciągle do pokoju przynosić i tylko sprawdzały czy przypadkiem czegoś im na ubranie nie zrobiły.
Rozstanie nie będzie łatwe, ale zawsze można będzie im po drodze do przedszkola przez siatkę pomachać.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego popołudnia my właśnie do przedszkola wychodzimy.
Kilka zdjęc kurczaczków.
A tutaj jeden wchodzi do doniczki z bazylią, którą poogryzał. Drugi kurczak obgryzał tymianek.
Kurczaki były również atrakcją na urodzinach Dominika. Dzieciaki chciały aby je ciągle do pokoju przynosić i tylko sprawdzały czy przypadkiem czegoś im na ubranie nie zrobiły.
Rozstanie nie będzie łatwe, ale zawsze można będzie im po drodze do przedszkola przez siatkę pomachać.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego popołudnia my właśnie do przedszkola wychodzimy.
wtorek, 4 października 2011
Relacje z przyjęcia urodzinowego
W sobotę Dominik gościł u siebie swoich przyjaciół. Specjalnie na tę okazję zrobiliśmy zaproszenia urodzinowe. Do dzieci Ewy i Marysi, które mieszkają blisko zanieśliśmy, a do Karolinki, Sary, Olusia i Kacperka wysłaliśmy pocztą. Dominis sam je wypisywał w środku. Ja w niektórych napisałam datę i godzinę.
Zawsze zastanawiam się długo wcześniej jaki tort zrobić na tę okazję. Tym razem nie miałam pomysłu. Na szczęście na kilka dni przed imprezą urodzinową Dominika, Dorotka na swoim blogu zamieściła przepis na tęczowy tort, który zrobiła dla swojej córki. Bardzo chciałam taki zrobić i udało się!!!
Tort był niespodzianką bo z zewnątrz był cały biały. Na górze było 5 świeczek i dekoracja z bitej śmietany.
Bałam się, że tort będzie się cieżko kroiło, ale wyszedł super. Krem tylko z bitej śmietany bez dodatku serka tak jak w przepisie Dorotki. Polecam, a tutaj oryginalny przepis.
A to kilka zdjęć dzieciaków.
Na przyjęciu brakowało Sary, Karolinki i Kacperka.
Dzieciaki najfajniej bawiły się z niedźwiedziem, w którego wcielił się mój mąż. Pisków, śmiechów i wrzasków nie brakowało.
Mam nadzieję, że nasi goście są zadowoleni bo my bardzo.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Iza
Zawsze zastanawiam się długo wcześniej jaki tort zrobić na tę okazję. Tym razem nie miałam pomysłu. Na szczęście na kilka dni przed imprezą urodzinową Dominika, Dorotka na swoim blogu zamieściła przepis na tęczowy tort, który zrobiła dla swojej córki. Bardzo chciałam taki zrobić i udało się!!!
Tort był niespodzianką bo z zewnątrz był cały biały. Na górze było 5 świeczek i dekoracja z bitej śmietany.
Bałam się, że tort będzie się cieżko kroiło, ale wyszedł super. Krem tylko z bitej śmietany bez dodatku serka tak jak w przepisie Dorotki. Polecam, a tutaj oryginalny przepis.
A to kilka zdjęć dzieciaków.
Na przyjęciu brakowało Sary, Karolinki i Kacperka.
Dzieciaki najfajniej bawiły się z niedźwiedziem, w którego wcielił się mój mąż. Pisków, śmiechów i wrzasków nie brakowało.
Mam nadzieję, że nasi goście są zadowoleni bo my bardzo.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Iza